Opowieść lotnisk
Oh, East is East, and West is West,
[and never the twain shall meet (…).
But there is neither East nor West,
[border, nor Breed, nor Birth
when two strong men stand face to face
[thoungh they come from the ends of the earth!
(Rudyard Kipling)
Wrzask wdów Ogień stosów
Wołania pielgrzymów Świętą
rzeką płyną wpółspalone trupy
a obok szkielety pokryte wrzodami
próbujące się wsączyć w balsam fal odwiecznych
Pół setki sziwaitów niesie wielkiego lingama
kołysząc się często przy atakach kaszlu
Srają Szczają Moczą odważnie jaja
w jądrze błogosławieństw
Ram Nam Sat Hai...
Imię Boga jest Prawda
Imię Zła – Odwieczność
Wśród tysięcy pielgrzymów
człowiek zatracony
wykłóca się o suche drewno sandałowe
masło do stosu
placki świętej krowy
O wszystko
Vaaraanasi – Benares
Gigantyczna świątynia 1/6 świata
Tragarze zwłok taszczą kiście nieboszczyków
wczepionych nadgarstkami w łunę
Jakie będą ich stoły
Unkií mezě Podkreślam
Śruti
Smryti
Śruti
Bilboardy z fragmentami Wed
Gita i Tilak
Przyjechaliśmy tutaj z pobliskiego parku
gdzie Oświecony rzucał słowa w tłumy
a teraz stoi pustka wśród kopyt antylop
I ja tam także byłem Miga thadagata
Dlatego ocalałem Trzy miliony sczezło
Oto co zrobili wychowankowie waszych uniwerków
Lecisz Zapytał cicho Wargi bryzy drgnęły
Wiedziałem Najpierw do Yongon
a później do Phnom Penh albo na mokradła
gdzie rzęsa z mułem oblepiają czaszki
a ludzie chcą obchodzić Święto Wód Cofniętych
Tylko do Rangunu Odparłem
Nalegał Przypierał mnie tym swoim milczeniem
Pustą miską…
W Dżakarcie mi znajomy dziennikarz wyjaśnił
Widziałeś Szalonego Buddę Mnicha Khmerów
W kawałku czaszki słonia trzyma paszport
kartę kredytową i miskę żebraczą
Lata po wszystkich miastach Wschodu
Ciągle milczy Płaci kartą I uważasz
Ściągają opłaty ale zawsze na koncie
jest ta sama suma Jak to robi
Nikt nie wie W co milczy Domysły
Rozkład lotów zna lepiej niż sami piloci
W Phnom Penh znika Mówią W dżungli
zbiera ludzkie kości Suszy je i pali
Nigdy się nie modli
Powiadają że Khieu kazał go załatwić
Najpierw zakopać w ziemię aż po samą brodę
a później puścić słonia by ścierwo rozdeptał
lecz zwierzę przelatywało nie musnąwszy głowy
W końcu żołnierze mnicha uwolnili
a słonia zastrzelono
Dowcipnisie zwą bhikhu Opowieścią lotnisk
Podobno chce tej czaszki swojego wybawcy
użyć do sklonowania siebie już bez cierpień
Czy też zapłaci kartą? Oto jest pytanie