25.04.2024

Nowy Napis Co Tydzień #251 / Wieczór przychodzi zbyt szybko

Pisać zaczęła wcześnie, już w czasach szkolno-dziecięcychTytuł recenzji to parafraza fragmentu wiersza ***(Nie patrz tak na mnie…), który kończy się frazą „wieczór przyszedł zbyt szybko”, zob. J. Miłosz-Piekarska, „W Krasnogrudzie” i inne wiersze, Sejny 2023, s. 9. [1]. Nie wiedziała wtedy jeszcze, że jej mieszkający w Kalifornii stryj, Czesław Miłosz, jest znanym poetą. Później zapoznała się z jego twórczością i na jakiś czas przerwała pisanie wierszy, lecz potrzeba uzewnętrznienia myśli, emocji, nadania im formy w granicach słowa była silniejsza niż świadomość niedoskonałości własnego warsztatu. Do pisania wróciła, ale było to pisanie przede wszystkim do szuflady. W swojej autobiografii stwierdza: „Jedno wiem na pewno, bycie bratanicą sławnego poety, a potem laureata Nagrody Nobla, spowodowało, że latami ukrywałam, że piszę wiersze, bo bałam się, że zostanę wyśmiana jako nieudacznica, która na nazwisku Miłosz chce wypłynąć”J. Miłosz-Piekarska, Wszystkie czasy przeszłe, Warszawa 2022, s. 253.[2]. Joanna Miłosz-Piekarska zamieszkała na stałe w Australii i zajęła się prowadzeniem renomowanej agencji aktorskiej. Pierwszy tom wierszy (Czerwony pył) wydała dopiero w 2009 roku, już po śmierci swojego stryja. Następny zbiór – Wiersze australijskie oraz inne ukazał się w 2017 roku. Trzeba przyznać, że Miłosz-Piekarska nie publikuje zbyt często. Do tego tomy te są zbiorami wierszy powstałych na przestrzeni wielu lat, począwszy od lat 70. ubiegłego wieku do 2022 roku – licząc wydany nakładem sejneńskiego wydawnictwa Pogranicze tom „W Krasnogrudzie” i inne wiersze.

Co wyróżnia ten najnowszy zbiór w zestawieniu z poprzednimi? Konsekwencja i zmiana. Autorka wykazuje konsekwencję w unikaniu nawiązań do twórczości swojego stryja, w próbie nadania własnemu pisarstwu indywidualnego sznytuJeżeli już silić się na dalekie możliwe inspiracje, to architektonika niektórych wierszy przywodzi na myśl odległe echa formy różewiczowskiej (zob. na przykład utwory Nie mam odwagi czy Na powierzchni poematu i w środku autora W łyżce wody).[3]. A zmiana dotyczy przede wszystkim przeniesienia akcentów tematycznych i formalnej spójności najnowszego tomu względem utworów starszych. Owe właściwości są wynikiem dojrzałości twórczej autorki W Krasnogrudzie.

Przemijanie i tęsknota

Naturalnym etapem wspomnianej dojrzałości jest coraz śmielsze (w stosunku do tomów poprzednich) eksplorowanie motywu przemijania. Życie przemknęło – tytułuje autorka jeden ze swoich wierszy. Bieg życia, pogoń za czymś niesprecyzowanym, „sterta / planów / odłożonych na jutro”J. Miłosz-Piekarska, *** (Coraz szybciej i szybciej…) [w:] tejże, „W Krasnogrudzie” i inne wiersze, Sejny 2023, s. 8.[4] sprawiają, że podmiot liryczny omija kontemplację tego co tu i teraz, a każda czynność czy spotkanie może być tym ostatnim: będzie się je powtarzało, a raczej odtwarzało już tylko w pamięci i przekształcało w komunikat słowny w tekście wspomnieniowym. Z czasem, przy większym współudziale wyobraźni, zacierać będzie swoje rzeczywiste kontury, stając się mglistym, wytartym śladem przeszłości, na kształt marzenia sennego (Sen). Ze świadomością przemijania łączy się bezpośrednio uczucie tęsknoty za drobinami, fragmentami, chwilami z pozoru zwyczajnymi, ale szczególnie ważnymi dla podmiotu. Ich niezwykłość polega na doświadczaniu tych momentów życia wspólnie z osobami bliskimi, czy to w kawiarni, podczas picia herbaty z cytryną, czy leżąc wieczorem nad rzeką Kamienicą i wpatrując się w gwiaździste niebo: „Mijał czas / który dla nas był / bez znaczenia – pisze poetka – Wtedy // Jeszcze nie wiedzieliśmy / jak bardzo zacznie nam go / kiedyś / brakować”Tamże, Lato w Szczawie, s. 15.[5]. Melancholijny nastrój ujawnia się też w liryce pośredniej, w której podmiot liryczny opowiada w trzeciej osobie:

Stoją świeczki,
miseczki na półeczce
obok
filiżanki, kieliszki
puste
dla nikogo

W szafce serwetki
dobra porcelana

Kupowała
bo tak bardzo
chciała być kochanaTamże, *** (Stoją świeczki…), s. 23.[6]

Rzeczy nieożywione reprezentują życie, które już się skończyło. Przedmioty codziennego użytku to ostatnie ślady ludzkiej aktywności, konterfekty pośmiertne, w których rysy twarzy czy przeszłe dokonania zastępują: porcelana, „znoszone buty, szmatki, swetry zjedzone przez mole / […] rachunki, gazety, sznurki, ołówki”Tamże, Zostały po nim, s. 46.[7]. Motyw vanitas i martwa natura jak z holenderskiego obrazu – niema, milcząca staje się dojmująco wymowna:

Na dnie szuflady,
w malutkim metalowym puzderku
srebrny medalik
i karteczka złożona na czworo
„Syneczku Kochany
Niech Matka Boska ma Ciebie w swojej opiece”Tamże.[8]

 Starość i strach

Świadomość przemijania wiąże się z osiągnięciem dojrzałości psychicznej. Końcowym etapem dojrzałości jest starość, jeden z nadrzędnych tematów tomu. Wiersz Rozpadam się zaczyna się od słów: „Ostatnio / zwalniam bez powodu i nie wyrabiam na zakrętach // nadmierna eksploatacja zniszczyła układ nerwowy / dawno już odpadło poczucie humoru // wczoraj / nieoczekiwanie rozsypał się punkt widzenia”Tamże, Rozpadam się, s. 33.[9]. Natomiast inny kończy się strofą: „I nie rozpoznaję / tej starej kobiety / w lustrze”Tamże, Wszystko co stać się miało, s. 42.[10]. Starość rozumiana jest tutaj pejoratywnie, jako proces degradacji psychofizycznej, której towarzyszą nasilające się (wraz z doświadczaniem życiowych przykrości, „poturbowanej przeszłości”Tamże, *** (Nad rzeką…), s. 20.[11]) lęki, strach przed śmiercią, ogólny pesymizm. Dodatkowym czynnikiem zewnętrznym potęgującym niepokój i zwątpienie jest pandemia (Rok 2021). Refleksję nad starością, czyli odchodzeniem z bytu w niebyt, autorka podsumowuje w krótkim wierszu Odchodzenie:

Gdzie my odchodzimy
skoro nigdzie nie idziemy
jedynie stajemy się
coraz mniejsi
bez znaczenia
i bez siły
aż któregoś dnia
łapiąc ostatni oddech
rozsypujemy się
w szary pyłTamże, Odchodzenie, s. 37.[12]

 Oddech i przyroda

„Ostatni oddech” z przywołanego powyżej wiersza to metafora ulatującego życia. Oddech – słowo klucz powracające stale w strofach zbioru – symbolizuje życie. Oddychać głęboko to być w trakcie życia. Podmiot liryczny wdychający powietrze wynurza się „z czarnej otchłani”Tamże, ***(Wynurzyłam się nareszcie…), s. 19.[13], a więc jest to czynność nie tylko ożywcza, ale wręcz zbawienna. Zatem natrętny pesymizm, którym nasiąknięty jest tom, nie obezwładnia całkowicie. Podmiot poszukuje ukojenia, próbuje na różne sposoby przeciwstawić się fatalnym myślom. Metodą zagłuszającą egzystencjalne lęki jest zapanowanie nad ostrością myśli za pomocą odpowiednich technik medytacyjnych, jogi, która ma na celu odepchnięcie natrętnych refleksji i skupienie się na tym, co tu i teraz: „Dzisiaj / jest tylko to co jest // powtarzam / choć trudno mi uwierzyć […] bezradnie szukam odpowiedzi / w bałaganie chmur / na niebie”Tamże, Medytacja, s. 18.[14]. Techniki te są ściśle związane właśnie z prawidłowym oddechem.

Jeszcze jest nadzieja, póki przyroda śpiewa – brzmi synekdochiczny (totum pro parte) tytuł jednego z wierszy. Kolejnym sposobem ukojenia zszarganych nerwów, ale zawsze tylko chwilowym (jak świt), jest skupienie uwagi na elementach przyrody, na przykład śpiewie ptaków (którym obce są ludzkie lęki). Za tym rozśpiewanym światem podmiot tęskni nieustannie, zdając sobie jednocześnie sprawę ze swojej małości i nieistotności w skali makroświata (Podaj mi rękę).

Krasnogruda

Pamięć o bliskich, świadomość przemijania i obcowanie z ożywczą przyrodą splatają się w jednym punkcie, w jednym miejscu – tytułowej Krasnogrudzie. Paradoksem może się wydać fakt, że w tomie, w którym przeważają utwory powstałe w Australii, wyróżniony został ten egzotyczny w skali całego zbioru punkt na mapie świata. Gdyby jednak się nad tym głębiej zastanowić, decyzja okazuje się zrozumiała. Mimo że oddalona od Australii o tysiące kilometrów, mimo że wspomniana w tekście tylko raz, Krasnogruda jest ważnym łącznikiem, mostem, który wiąże daleki australijski krajobraz mentalny z na poły mityczną już krainą przeszłości rodzin Kunatów i Miłoszów. „Jestem zawieszona / między teraz a kiedyś / w czasie niezupełnie przeszłym / idąc aleją w kierunku dworu”Tamże, W Krasnogrudzie, s. 6.[15] – czytamy w początkowych wersach wiersza. Most pamięci i asocjacji niesie jeszcze dalej, do ojca autorki, Andrzeja Miłosza, który jest jednocześnie chłopcem i mężczyzną o siwych skroniach, który „robi zdjęcie swojemu starszemu bratu / nad zatoką San Francisco”. Przy tym wszystkim to solidny warsztatowo wiersz – spójny, stojący na mocnych kompozycyjnych nogach, melodyjny, drgający od znaczeń, subtelnie naginający granice czasowe i przestrzenne. Pierwszy raz ukazał się (razem z czterema innymi utworami*** (Nie mamy o czym rozmawiać…); *** (Wszystko co stać się miało); *** (Zostały po nim); Szła brzegiem plaży [w tomie zatytułowanym W Port Douglas].[16]) w styczniowej „Twórczości” w 2023 rokuJ. Miłosz-Piekarska, W Krasnogrudzie, „Twórczość” 2023, nr 1 (926).[17].

Krasnogruda nie tylko spaja wspomnienia, ale też wydaje się być dla przyjeżdżającej tu regularnie od wielu lat autorki remedium na lęki i niepokoje. Wiersz – jak opowiadała mi sama autorka – powstał pod wpływem chwili, spisany na kolanie właśnie nad jeziorem Hołny. Od jakiegoś czasu Miłosz-Piekarska przyjeżdża do Krasnogrudy wraz ze swoją australijską rodziną, w tym wnuczką Matyldą.

Zbyt?

Poezję Joanny Miłosz-Piekarskiej charakteryzuje skupienie na własnych, wewnętrznych stanach emocjonalnych, co akurat w tej sytuacji – przy braku (poza wyjątkami) odniesień do twórczości stryja (co mogłoby zostać odczytane jako mało oryginalne pójście na skróty) – może być jej walorem. Przeważa pesymizm, często wymieszany z autoironiczną tonacją, melancholijny nastrój, a przy tym wspomnieniowy charakter większości utworów – wszystko to osadzone na minimalistycznym (czasem dosłownie – w przypadku haiku), świetlisto-lekkim szkielecie słownym, doprawione szczyptą nadziei i światła, które przygasa wraz z nastaniem wieczoru. A ten zawsze przychodzi zbyt szybko. Ale nawet wtedy, gdy tylko ma się obok siebie bliską osobę, strach czy przygnębienie zmienia się w podziwianie wieczornego, gwiaździstego nieba (Lato w Szczawie).

Tematy przewodnie omawianego tomu: przemijanie, starość, w jej następstwie strach przed nieuchronną śmiercią, tląca się gdzieś jeszcze w postaci „śpiewającej” przyrody pozaludzkiej nadzieja – to motywy w poezji i literaturze w ogóle nad wyraz eksploatowane, ale przepuszczone przez filtr indywidualnego doświadczenia samoświadomej jednostki nabierają dodatkowych, zniuansowanych odcieni (nie tracąc na swojej uniwersalności). Nadal nie ma w tym nic odkrywczego, ale w tym przypadku zasadne wydają się pytania: Czy tworząc we współczesnym świecie lirykę, trzeba koniecznie silić się na oryginalność metafory? Czy poezja powinna być przepełniona erudycją, masą intertekstualnych tropów, odniesień? Czy powinna mieć wyszukaną formę rzeźbionego w materii słowa – z dbałością o najmniejszy detal – dzieła? Być może. A może nie tyle „powinna”, ile dobrze, żeby te składniki zawierała. Jednak moim zdaniem przede wszystkim powinna poruszać struny duszy (inaczej: świadomej myśli zespolonej z pamięcią, wyobraźnią, emocjami i tą nutą czegoś niewysłowionego, nieokreślonego), powinna wywoływać refleksję, która w jakiś nie do końca wytłumaczalny sposób wzbogaca nas jako istoty ludzkie. I zdarzyło się (nie w każdym oczywiście przypadku), że te struny za sprawą poezji Joanny Miłosz-Piekarskiej – szczególnie we fragmentach, w których autorka słowem zaczepia o konkretMam na myśli przede wszystkim wiersze: W Krasnogrudzie, W Port Douglas, *** (Stoją świeczki), Zostały po nim.[18] – zostały we mnie poruszone. Tylko tyle i aż tyle.

J. Miłosz-Piekarska, „W Krasnogrudzie” i inne wiersze, Pogranicze, Sejny 2023.

okładka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Kamil Pilichiewicz, Wieczór przychodzi zbyt szybko, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 251

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...