29.03.2021

Morze Jońskie

Bez wątpienia lepiej by było,
gdybym twardo powiedział: „nie jadę!”,
ale jednak wplątali mnie w podróż – 
któż by inny im dał dobrą radę?
         Tej Heleny to wcale nie znałem.
         Ponoć piękna, lecz kiepska z niej żona.
         Niezbyt dobrze także się działo
         z Klitajmestrą u Agamemnona.
Pewno dalej pod Troją by stali,
wojsko tracąc i sprzęt by im niszczał
gdybym nie wpadł na koncept z tym koniem,
I dziś z Troi ruiny i zgliszcza.
         A gdzież wdzięczność Achajów? Akurat!
         Agamemnon coś mruknął pod nosem,
         evharisto – powiedział – Odysie,
         zostań teraz z tym końskim kolosem.
Przerobiłem go zatem na statek,
i wciąż płynę, Itakę wciąż mijam,
odkąd uwziął się na mnie Posejdon
los wybitnie mi jakoś nie sprzyja.
         U tej Kirke dość było przyjemnie – 
         trójka synów, jedzenie, wygody…
         kilku majtków się dało ześwinić,
         pewno zostałbym, gdybym był młody.
Wyspą syren nas mocno straszyli,
śpiew usłyszysz i staniesz bez ruchu,
ale w sumie to całkiem niegroźne,
zwłaszcza dla mnie – człowieka bez słuchu.
         Ale podróż się dłuży i dłuży,
         mój Telemach do szkół się szykuje…
         Penelopa wciąż jest atrakcyjna,
         swoją szatę w dzień tka, w nocy pruje.
Płynę dalej, dnie, noce i lata, 
patrzę w przyszłość dość jednak ponuro.
Raz Itaka mignęła przed dziobem,
ale znikła za falą i chmurą.
         Tak naprawdę to prawie przywykłem,
         dni, miesięcy i lat już tak wiele…
         Może statek swój nazwać Itaką?
         Może podróż, ta podróż jest celem?

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej Pinkwart, Morze Jońskie, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...