pstroto
pstroto siedzi tuż za szafą
furczy mieniąc własne cienie
raz maleje to znów rośnie
to zabawia się to drzemiebąbelkuje i pęcznieje
to się kurczy dłuży chwieje
zerka na mnie dziwo drżące
pstro to smuci się to śmieje
tlą się dziejstwa dziwne dzieje
w ciszy wnęki za oknami
igra światło z marzeniami
biegnie prosto smugą śnienia
knuje w desce baja ćmienia
plącze w słojach drewna pieniach
by w osnowach przywidzeniana drzwiach szafy w nocnym kinie
tkać postaci zwiewne dymneco kiwają palcem na mnie
ja pochwycić je niezdarnie
pragnę z łóżka oka mgnieniem
aby z dziwnym nieistnieniem
istnieć chwilę w sennych lśnieniach
a tu widmo znika nagle
ginie w chwilęjuż go nie ma
nie istnieje na drew ścianie
ni pod stropem ni w sklepieniachwszędzie zwykłość ciemna niema
tylko w głowie szumu wiele
zagrzmi jęknie wśród uśpienia
czyżby pstroto lekko dumnie
nie czekając przyzwolenia
wyprzedzając chcenie durne
brało myśli w cugle kpienia
czy to niemoc pochwycenia
blichtr natury i złudzenia
zwykły pełnić swoją wolę
tak na dolę czy niedolę
czy po głupstwo czy natchnieniezwykło kryć się dziejstwa tlenie
gdzieś za szafą za oknami
pod podłogą pod stropaminiezbadane niewiadome
wydumane bądź przyśnione
niedościgłe myśli mieniem
uchwycone zachwyceniem