18.01.2021

Subtelna gra, subtelny „List”

Z twórczością Tadeusza Dąbrowskiego zetknąłem się przed kilku laty, gdy przeczytałem jego zbiór wierszy Czarny kwadrat wydany przez krakowskie Wydawnictwo a5. Sam fakt, że w tym samym wydawnictwie i w tej samej serii wyszły między innymi książki Wisławy Szymborskiej, Zbigniewa Herberta, Stanisława Barańczaka, jest największą nobilitacją dla młodego autora, który – gdy wychodził Czarny kwadrat – miał trzydzieści lat. Lektura zbioru potwierdziła moje przypuszczenia, że to wartościowy tomik. Dąbrowski jest poetycko dojrzały i wyrafinowany. Pisze wiersze mądre, często bolesne: jego bohaterami są zwykli ludzie, znajdujący się w krańcowych sytuacjach – przykuty do łóżka pan Bronek, chory na nowotwór chłopak, umierający ojciec.

Ciekawostka. Oto w kwietniu 2011 roku Dąbrowski przyjechał do Bydgoszczy. Zaprosił go Jarosław Jakubowski, który w nieistniejącej już kawiarni artystycznej Węgliszek prowadził cykl POECI.PL. Dąbrowski opowiadał o swojej twórczej drodze i czytał wiersze. W spotkaniu uczestniczył też Wojciech Banach, który niedługo potem napisał wiersz Nadzieja:

Nadzieja polskiej poezji
czyta wiersz o starym ojcu
i miłości

jest w wieku mojej córki
więc
też jestem starym ojcem
ale w pokoju obok
nie ma mojej córki
jest tylko moja matka
czyta przed snem
więc jestem w wieku Nadziei

poczytaj mi mamo – mówię
poczytaj mi tato – chcę usłyszeć
macie jeszcze chwilę
dla siebie

skończy się widzenie
i odczuwanie

Ten tytuł nie wziął się z próżni. Dąbrowski rzeczywiście bywa nazywany „nadzieją polskiej poezji”. W 2006 roku, gdy miał zaledwie 27 lat, otrzymał z rąk samego Tadeusza Różewicza nagrodę „Małe Berło” Fundacji Kultury Polskiej, a trzy lata później Nagrodę Kościelskich za wspomniany zbiór Czarny kwadrat.

Skąd wiadomo, że autor wiersza „nadzieją polskiej poezji” nazywa właśnie Dąbrowskiego? Fakt, iż pierwsza córka Banacha urodziła się w 1979 roku, dokładnie wtedy, kiedy poeta z Trójmiasta, jest niewystarczającym argumentem, bo w tym czasie urodziły się tysiące innych dzieci. Odpowiedź na to pytanie przynosi kolejny po Nadziei wiersz z tomu Odwrócona piaskownica BanachaW. Banach, Odwrócona piaskownica, Więcbork 2013.[1], a mianowicie Poezja stosowana:

To nie
jest tak zawsze
że poezja wleci jednym
uchem lub okiem wyleci drugim
bez widocznych lub odczuwalnych
szkód i korzyści

niedawno
stojąc obok dziewczyny kupującej
szminkę
przypomniałem sobie wiersz Tadeusza D.
i pomogłem wybrać kolor
w moim przekonaniu
łatwy do identyfikacji

jej chłopak spojrzał na mnie
zaskoczony
i postukał się w głowę

cóż –
wyszedłem
sprawdzając przez kieszeń
czy fajka jest na swoim miejscu

Podmiot liryczny, „stojąc obok dziewczyny kupującej / szminkę” przypomniał sobie wiersz Tadeusza D. O co tu chodzi? Liczyłem, że właśnie w wydanym kilka lat przed Odwróconą piaskownicą zbiorze wierszy Dąbrowskiego Czarny kwadrat odnajdę jakiś ślad: niestety, nic nie znalazłem (choć nie był to stracony czas; po raz kolejny przekonałem się, że mam do czynienia z poezją bardzo madrą, zaskakującą, a miejscami uderzającą w samo centrum goryczy, w jądro ciemności, jak w wierszu Zwierzenie chłopca z onkologii). Zdesperowany, napisałem do Wojciecha Banacha. Już po kilku godzinach otrzymałem odpowiedź. Jego Poezja stosowana nawiązuje do wiersza Dąbrowskiego Fragmenty dyskursu miłosnego:

Nakryłem ją, gdy przeglądała pismo
pornograficzne. Wskazując palcem na zdjęcie
nagiego mężczyzny, zapytałem: Co to?
Ceci n’est pas une pipe
– odpowiedziała,
biorąc mnie w nawias swoich nóg. A dziś
wróciłem wcześniej z pracy i w korytarzu

wpadłem na nagiego mężczyznę, zapytałem:
Co to? – wskazując na niego, a raczej na jego
męskość ze świeżym śladem szminki. To jest
fajka
– usłyszałem odpowiedź kobiety, z którą
wciąż sypiam, bo nie potrafię udowodnić jej
zdrady.

Już Państwo widzą, jaka to dowcipna koincydencja, ze szminką i fajką w roli głównej. Banachowa puenta – jak to często bywa – jest bardzo świeża. Inna sprawa, że gdyby nie pomoc bydgoskiego poety, to ciężko byłoby wpaść na to powinowactwo.

Trochę mi się ta dygresja rozrosła, wracam do najnowszego zbioru Dąbrowskiego Scrabble. Tytułowa gra pojawia się w zbiorze tylko raz, w przedostatnim wierszu Ks. Rodzewicz:

„Grałeś kiedyś w Scrabble?”
– spytała i pomyślałem
o przyjacielu księdzu

poecie; leży w ziemi,
a trzy dni temu układał
w Scrabble najdłuższe słowa.

W tym krótkim wierszu – paradoksalnie – najważniejszy jest przymiotnik „najdłuższy”, który kontrastuje z niedługim, nagle przerwanym życiem księdza. Scrabble to zagadkowa gra, nigdy nie wiemy, dokąd nas doprowadzi. W wierszu Dąbrowskiego ocieramy się niejako o Tajemnicę. Gry słowne mogą być trudne, zawsze jednak mają jakieś rozwiązanie. Jedynie Tajemnica przerasta możliwości naszej percepcji. Poeta pisze o tym w sposób wyjątkowo subtelny, daje nam konkret, czyli plastikowe klocki z naniesionymi literami. Pokazuje też plastyczność ludzkiego umysłu, bogactwo skojarzeń, gdy nagle – na przykład w rozmowie – otwierają się nieznane przestrzenie. Zagospodarować mogłoby je jakieś słowo lub wiersz. Właśnie tym – zdaje się mówić Dąbrowski – jest poezja; niespodziewanym przypływem jakiejś tajemniczej energii, pozostawiającej trwały, namacalny ślad.

Na okładce zbioru wydawca zamieścił krótką wypowiedź Adama Zagajewskiego: „Dlaczego lubimy wiersze Tadeusza Dąbrowskiego? Lubimy jego wiersze, ponieważ są niezmiernie konkretne. Dlaczego podobają nam się wiersze bardzo konkretne? Podobają się, ponieważ w ich percepcji uczestniczą wszystkie władze umysłu”. Czytając wypowiedź autora Ziemi ognistej, zastanawiałem się, dlaczego nie uwzględnił on drugiego podstawowego tematu tej poezji, a mianowicie czasu, jego upływu, przemijalności? Wydaje się, że właśnie te dwie kwestie: konkret i czas stanowią klucz do zrozumienia poezji autora Czarnego kwadratu.

Podróż, którą proponuje nam trójmiejski poeta, odbywa się w kilku kierunkach. Możemy powiedzieć o kierunku czysto fizycznym, geograficznym, poprzez polskie miejscowości: Kościan (Pewność), Wambierzyce (Pocztówka z Wambierzyc), Zagnańsk (Drzewo) i europejskie miasta: Zurych (Wzgórze), Zug (Remont elewacji, Ciasna uliczko), czeską Pragę (Dwa zegary), Kolonię (W Kolumba Museum w Kolonii). Możemy także mówić o podróży w czasie do wypadku, który w 1989 roku miał miejsce na zawodach Formuły 1 w Japonii (Pozostali), do mistycznych uniesień Andrzeja Towiańskiego (Zamiast wiersza o mistrzu Andrzeju) i ekstatycznej muzyki zespołu The Doors (This is the end). Wiersze te stanowią tylko pretekst dla podmiotu lirycznego, żeby powiedzieć coś o sobie, o swoim świecie, swojej duchowości. Dąbrowski jest poetą refleksyjnym, przygląda się światu niczym dziecko, pozornie niewiele z niego rozumiejąc. W tym przyglądaniu się zawarta jest mądrość starożytnych, której kwintesencję stanowi słynne Sokratejskie „Wiem, że nic nie wiem”, ale jest też chrześcijańska pokora i świadomość, że pojedynczy człowiek może niewiele poza przyglądaniem się światu, który budzi w nim coraz większe zdziwienie. To pełne pokory podejście wiąże się właśnie z czasem, z jego ciągłym przemijaniem i ze świadomością, że człowiek nigdy nie wchodzi dwa razy do tej samej rzeki. Jest to więc poezja, która ma mocną podbudowę filozoficzną, zwłaszcza że autor w wielu wierszach jasno daje odczuć, jak istotne są dla niego korzenie cywilizacji grecko-chrześcijańskiej.

Trzeba też powiedzieć, że Dąbrowski to poeta nieprzewidywalny: nigdy nie wiadomo, jak rozwinie się jego wiersz. Oto w niepozornym tekście Piękny dzień podmiot liryczny opowiada o spacerze z nieznaną nam kobietą, która pokazuje mu klatki z królikami. Podmiot pyta: „A może / by je tak wszystkie wypuścić?”. Puenta jest niespodziewana, pozornie może wydawać się oderwana od reszty wiersza:

„A gdyby ich tak wypuścić?” – mógł zapytać
retorycznie oficer SS, przechodząc obok
baraku pełnego uszu.

A jednak po ponownej lekturze widzę, że to znakomicie przemyślana całość, puenta zaskakuje, ale ma swoje uzasadnienie. Na początku wiersza autor używa kilku subtelnych zwrotów, które mogą odnosić się do Niemców i takich przypisywanych im cech jak precyzja, porządek i dyscyplina, którą zaprowadzili również w obozach koncentracyjnych. Co innego jednak zwraca uwagę; mianowicie lęk przed tamtym światem. Człowiek jest trochę jak królik – uwięziony, zalękniony, który nerwowo strzyże uszami. Jakbyśmy byli – wydaje się sugerować autor – genetycznie słabsi, bo nasi dziadkowie doświadczyli prześladowań na niewyobrażalną skalę i teraz my też się boimy, to jest niejako lęk genetyczny. Czyż nie podobnie patrzy na świat drugi z przywołanych wcześniej autorów, Banach, którego najbliżsi krewni zostali zamordowani w niemieckim nazistowskim obozie Auschwitz-Birkenau? Jak pisze w wierszu Po Auschwitz:

ojciec ojca
zawsze
wymieniany był
wśród zamordowanych

jego syn
miał słabe
serce
i nosił gładkie
koszule
z długimi rękawami

będąc pięciolatkiem
próżno
szukałem numeru
na własnym
przedramieniu

więc
nie wierzę
w dziedziczenie
znaków szczególnych

widocznychO obozowych wierszach Wojciecha Banacha pisałem na łamach „Toposu” 2020, nr 3, s. 98–105.[2]

Ważnym komponentem poezji Dąbrowskiego jest poczucie absurdalności świata, co odsyła nas do myśli egzystencjalnej. Nieprzypadkowo Czarny kwadrat został opatrzony mottem z Martina Heideggera. To kolejny dowód, że poeta chętnie sięga po lektury filozoficzne. I tu dochodzimy do sedna poezji Dąbrowskiego. Oto po zamknięciu Scrabbli najdłużej pozostają w pamięci wiersze bolesne, takie, w których przyszło autorowi zmierzyć się ze śmiercią bliskiej mu osoby. W Pasji, wierszu dedykowanym Wacławowi Tkaczukowi, podmiot liryczny opowiada o wystawie, w której uczestniczył ze „starym przyjacielem”:

zobaczyłem Portret nieznanego poety, a w sali obok
Pasję nieznanego malarza z Lombardii.
Mój chory na raka przyjaciel zabrał mnie na wystawę
mistrzów późnego renesansu.

Dąbrowski poprzez sztukę prowadzi wyrafinowaną grę z czytelnikiem. Mój dramat – zdaje się mówić – nie jest niczym nowym, dramat mojego przyjaciela również. To wszystko już było. Byli malarze, poeci, niektórzy przeszli do historii, dzieła innych figurują w muzealnych inwentarzach jako dzieła nieznanych, a po jeszcze innych nie został żaden ślad. Teraźniejszość nie daje człowiekowi żadnego oparcia, przyszłość jest niejasna. Tylko tradycja jest opoką, daje nadzieję. Dlatego wspomniany w wierszu przyjaciel nie zaprosił go na „whisky, jak miewał w zwyczaju”. Być może szukał innego sposobu, aby się pożegnać.

W podobnym tonie należy odbierać niezwykle prosty, ale jakże wymowny wiersz Ojciec odchodzi. Śmierć każdego człowieka boli, ale śmierć najbliższych boli zawsze ze zdwojoną siłą. Podmiot liryczny nie doczeka się ostatniego spojrzenia umierającego. Dąbrowskiemu i w tym przypadku udaje się uniknąć sentymentalizmu: jest oszczędny w słowach, dobrze wie, że przez skrót można uzyskać znacznie lepszy efekt.

Warto jeszcze wrócić do tematu przemijania, podjętego na przykład w wierszu Wzgórze, który powstał w Zurychu w latach 2016–2019:

Wrócić w to samo miejsce,
niech będzie to wzgórze
z widokiem na nocne miasto,

w którym było się kiedyś,
kiedy „całe życie”
miało dopiero nadejść,
gdy wszystko było przed.

Wrócić – kiedy jest już po:
nieodwołalnie, konkretnie.
Jakże to dziwne uczucie.

Jakby się miało dar prorokowania
w świecie bez czasu.

Czytając ten wiersz, trudno nie zwrócić uwagi, że najważniejsze jest ostatnie zdanie: taki drobiazg, świat bez czasu. Ale czymże byłby świat bez czasu? W świecie, w którym przestają obowiązywać prawa fizyczne pojawia się miejsce dla metafizyki. W ujęciu, które proponuje nam Dąbrowski, pozornie nie ma nic nadzwyczajnego, ale właśnie to ostatnie zdanie niejako burzy konstrukcję. Chciałoby się rzec: nie ma takiego świata, a jeżeli autor dopuszcza jego istnienie, to znaczy, że albo ma dużą wyobraźnię, albo uznaje, że prawa fizyczne nie są w stanie go całkowicie opisać, że jest energia, która nam się wymyka. Umysł jest niejako ograniczony i niezdolny do przewidywania: bo ten „dar prorokowania” pochodzi „spoza nas”.

Myślę też, że sceptycyzm Dąbrowskiego zasadza się na tym, że człowiek, uważający się za pana całego świata, rozsadzany jest przez pychę i manię wielkości, która przyćmiewa jego realne możliwości i położenie. Tymczasem nie jest on w stanie przewidzieć, jak potoczą się jego pojedyncze losy, ba, nie jest w stanie nawet przewidzieć, czy kiedyś powróci na „stare miejsce”. Jest też w tym wierszu jakaś melancholia, żal i rozdarcie, że człowiek nie ma wyboru, może być tylko „przed” albo „po”, a nigdy w dwóch rolach jednocześnie.

Przywołuję ten utwór, bo jest on charakterystyczny dla zbioru. Nie tylko jest w nim zakodowana pewna irracjonalność. Na pierwszy plan wybija się melancholijne spojrzenie podmiotu lirycznego; tak jakby całe życie było gdzieś obok, niejako w zawieszeniu.

Dzięki tym tekstom autor wydaje się czytelnikowi mniej anonimowy, może nawet bliski. Dąbrowski pozornie pisze o wielu sprawach: o kolekcji płyt winylowych (Na wylot), o relacjach damsko-męskich (List), o spotkaniu poetów z różnych krajów (Natchnienie), o słowach-lustrach (Gabinet luster). Bogactwo tematów wcale jednak czytelnika nie męczy, wprost przeciwnie: czytając wiersze, trudno popaść w znużenie – są one mocno przesiąknięte ironią, a ich siłą bywa zaskakująca puenta.

Różnorodność tematyczna przekłada się na lekkość stylu. Niektóre utwory są podzielone na strofy, strofoidy, inne mają charakter ciągły. Niektóre z nich to zaledwie wprawki, twórcze intuicje, błyski, ale Dąbrowski, nawet gdy podaje nam dystych, to i tak potrafi zaciekawić, jak choćby w wierszu Ciało tekstu:

Ile traci na wadze ciało zanurzone w tekście?
Tyle, ile waży tekst wyparty przez to ciało.

W kilku wspomnianych przeze mnie wierszach dominuje ból. Czy rzeczywiście twórczość poety można postrzegać głównie w taki sposób? Otóż nie. Dąbrowski jest na tyle świadomym twórcą, że zdaje sobie świetnie sprawę, iż cierpienie nie jest jedynym uczuciem, które dotyka człowieka. Jak pięknie zapisał to Kazimierz Hoffman w swoim Dzienniku, rzetelnie przygotowanym do druku przez Grzegorza Kalinowskiego: „Cóż – nadzieja jest łaską. I wiara jest łaską. Biedni ci, którzy nie dostrzegają w bycie dobra. Jego przewagi. Przytulić psa i milczeć. To często pomaga”K. Hoffman, Dziennik 2000–2008, opracowanie i posłowie G. Kalinowski, Bydgoszcz 2017, s. 20–21.[3].

W omawianych utworach kryją się też duże pokłady empatii i nadziei, bo obcowanie z kulturą – zdaje się sugerować autor – obdarza człowieka mocą ocalającą. Nic w tej poezji nie jest jednoznaczne, oczywiste i powiedziane raz na zawsze. Dąbrowskiemu świetnie udaje się oddać komplikacje, jakie niesie z sobą życie, które potrafi być przewrotne i nieodgadnione. Nawet gdy podmiot liryczny mówi o dramacie (Buty), robi to w sposób subtelny i taktowny, jakby to temat butów był najważniejszy, a nie koniec małżeństwa:

„Muszę oddać do szewca,
mają tylko trochę
wydartą piętę”

– mówi matka, trzymając w rękach
moje zimowe buty
z czasów, gdy miałem żonę

Pośród wielu ciekawych tekstów poetyckich zawartych w zbiorze Scrabble prawdziwą perłą wydaje mi się wiersz List. Zaczyna się prozaicznie: podmiot liryczny wysyła do ukochanej list. Zanim list do niej dociera, podmiot dowiaduje się, że kobieta jest w ciąży i natychmiast do niej jedzie. I tak wspólnie mija im życie, wychowują dziecko, budują dom, oszczędzają pieniądze. Z czasem życie się komplikuje: „a nasze ścieżki są coraz / głębsze zaczynają przypominać tunele”. List wciąż pozostaje w drodze. Co to oznacza? Co może przynieść taki list z przeszłości: problemy, traumy, nowy powiew miłości?

Liście zostają zręcznie uchwycone te dwie kategorie, o których już pisałem: konkret i czas. List jest konkretem, nie wiemy, kiedy dojdzie, do czego doprowadzi jego lektura. A przecież życie toczy się dalej, z reguły zapomina się o takich drobiazgach. Czyż jest powód, żeby się nim kłopotać? Te zaginione zapakowane do koperty słowa dobrze korespondują z samym tytułem zbioru.

Dąbrowski jest niezwykle subtelny, ma umięjętność takiego tworzenia, że nic nie jest do końca oczywiste. W jakim celu po wielu latach adresatka listu miałaby go w ogóle otwierać? Przecież to taki list w butelce: w nowej sytuacji wydaje się całkowicie nieaktualny. Czyżby? Warto go zlekceważyć? Przecież człowiek współczesny i tak zalewany jest setkami niepotrzebnych e-maili, informacji i komunikatów: żyje z dnia na dzień i nie rozumie, że przeszłość do niego powróci, i to przeważnie w najmniej spodziewanym dla niego momencie.

To właśnie jest tak niezwykłe w tej poezji. Słowo niczym bumerang powraca, trochę tak jak podstawowe wartości, jak dobre i złe uczynki. Dąbrowski w swych wierszach nas nie poucza, a jednak wskazuje, że pewne wartości są dla niego ponadczasowe. Jeżeli jako czytelnicy zechcemy spojrzeć autorowi prosto w oczy lub zagrać z nim w scrabble, powinniśmy o tym pamiętać.

Tadeusz Dąbrowski, Scrabble, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2020.

Okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartłomiej Siwiec, Subtelna gra, subtelny „List”, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...