trzy minuty
było ciepło jeden z pierwszych ciepłych dni tego roku
kiedy można rozpinać bluzkę a mama czasem krzyczała na ojca
wyszedłeś rozgrzany na dwór w taksówce grzało
jak na plaży w samo południe a ja w czarnych butach
i rajstopach jakby gotowa na pogrzeb kierowca długo wydawał
resztę tata odszedł trzy minuty temu powiedziały pielęgniarki
nie w czerni ale w białych spodniach i bluzkach patrzyłam
na ich pośladki kiedy odwrócone do mnie tyłem trzymały go za ręce
w czyich teraz był rękach przez tygodnie leżał bez ruchu
ale widać było jak oddech przepływa przez jego chore piersi
i łączy się z naszymi oddechami z całym ziemskim powietrzem
teraz należał do świata przedmiotów i kamieni choć pielęgniarki
ubierały go troskliwie jak niemowlę dotykały palcami jego warg
widocznie tak trzeba żeby usta nie otwierały się w okrzyku Muncha
w okrzyku który przewierca po śmierci wszystkie gardła teraz
nie mógł mi nic powiedzieć pomyślałam że dobrze bo nie będzie
się skarżył jak go boli jak wyprowadzają go przed Piłata i skazują
na odarcie z szat jak po kolei zabierają majtki zamieniając w
pieluchy
jak wkładają rozpinaną koszulę od pidżamy przodem do tyłu
żeby nie było kłopotów z przebieraniem a pod gołe plecy obce
poduszki
i tę małą nie wiadomo przez kogo haftowaną pod głowę śmiertelną
poduszeczkę czułą dla jego potylicy i siwych włosów pomyślałam
że nie opowie już jak skazują go na drogę krzyżową bóle zadawane
od środka przykryte płótnem białej skóry coraz bardziej sinej
od setek ukłuć kroplówek wiszących jak słońce nad jego głową
z nazwiskiem „Gruszka” czarnymi literami na tle przeźroczystej
cieczy
wyprzedzającymi napisy na nekrologach patrzyliśmy jak szedł na tę
śmierć
i teraz nie da się tego zapomnieć wymazać z oczu nie wiadomo
jak długo moje spojrzenie pozostanie w żałobie nawet kiedy włożę
jasną sukienkę cień który rzuca tamten dzień jeden z cieplejszych
tego roku pada na wszystko co widzę i czego nie dane będzie mi
zobaczyć