Arytmia wieku
Otwierasz drzwi – czoło ściany obok,
nawet cień nie zbrukał smolistej płaszczyzny.
Wieczne słońce, niby świeca,
która stróżuje wiernie jak pies.
Mówisz, że masz pomysł na nowe życie,
musisz zrobić tylko krok,
odciąć pępowinę, która trzyma na uwięzi.
To tak, jakbyś skoczył z trampoliny do wody
nie znając głębokości,
jakbyś zanurzył się w odmętach oceanu
z butlą, w której tlenu wystarczy na łyk drogi.
Za dużo przeczytałeś książek,
pragniesz wcielić się
we wszystkich bohaterów naraz,
związać jednym węzłem
sytuacje, epoki, dzieje, uczucia, wiedzę.
Chciałbyś stanąć na początku
i końcu wszechrzeczy,
i spróbować zakazanego owocu.
Zobacz jak równo zieleni się łąka,
jak dostojnie porusza się bocian,
złączywszy Europę i Azję
w jeden ląd.
Biel przyprószyła drzewo i Twoją głowę
– jakże różne bieguny.