Dlaczego Cieśla Józef nie mógł dogonić Marii?
Bo nie istniała jak rzecz z osobna: stół, pies lub róża. Na nie mógł Józef przenieść swą czułość lub zachwyt. Tymczasem przy Marii metafora nie skutkowała. Nie mogła jej ująć żadna figura; nie było słowa, które mogło ją pochwycić.
Dlaczego więc ją dostrzegł i czemuż za nią pobiegł donikąd?
I w tej kwestii pomogła Józefowi filozofia. Pomiędzy Achillesem i żółwiem nigdy nie malała nieskończona ilość odcinków, które wymuszały podział czasu na niezliczone cząstki. To z takich drobiazgów tworzył się trud doganiania. Jak gęste chmury rosły między nimi byty wymyślne, a Józef biegł na oślep. We mgle łączył się z nieostrymi kształtami rzeczy i sam się zamieniał w pozór.
A Maria? Była wciąż mocniej i bardziej, gdy wszelka niemożliwość szybko zmieniała w prawdę. W niewielkim stopniu miało to związek z Józefem. Chodziło raczej, by dowieść, że nawet Achilles nigdy nie dogoni żółwia.