Hymn o miłości
Ciągle wierzę w siłę miłości,
czystą, namiętną, prawdziwą,
bez poklasku, pychy i złości,
majem pachnącą, wrażliwą
Tę, co usta w promienny uśmiech składa
i oczom błękitnego dodaje blasku,
myśli stęsknione same w słowa układa,
by serca gorące budzić o brzasku
Nie słucha ego, ni miedzi brzęczącej,
jest cierpliwa, ufna, wierna,
na dobry i zły los, gdy z łzy płynącej
duszę potrafi czytać miłosierna.
Szalona, bez zbędnych analiz lub rozsądku
każdą chwilę wolną chce wypełniać sobą,
bez słów mówić, to także jest w porządku,
gdy czujesz jej dotyk, a ona zostaje z Tobą.
To wtedy, gdy szusujesz po alpejskich stokach,
Giewont i szczyt Rysów z nią zdobywasz w Tatrach,
a głowy szalone zanurzać chcesz w obłokach,
i twarze w zachwycie w górskich smagać wiatrach.
Gdy plaży brzegiem idąc zapatrzeni tylko w siebie
Z nią stąpasz, czujesz zimne fale i rozgrzany piasek,
Z wody wychodzisz nago, Ty dla niej, Ona dla Ciebie
zziębnięci, drżący lecz czyści, szczęśliwi bez masek.
Ciągle wierzę w siłę miłości,
wzajemną, nie gasnącą, płomienną, potężną bez miary,
Niech ona da nam w radości,
choć raz poczuć siebie, bo bez niej wszystko bez sensu i wiary…
28.06.2008
Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.