Era Wodnika
Potok Trzydniowiańsk
zbiega Ptasińcowym Żlebem
jak przez Genezaret
idziemy po wodzie
z dzieckiem za rękę
Białka pod Trybszem
oblężona jak fontanna di Trevi
zamiast soldina
wrzucamy serca do rzeki
żeby powrócić
Dunajec za Frydmanem
otwartymi ramionami
wita zadyszaną Białkę
płyną szczęśliwi po głazach
by razem umrzeć
rozbici o tamę
Wisła pod Modlinem
gęsta i ciepła jak zupa
grzanka naszego kajaka
szuka gniazda w wilkinie
twoje włosy na wietrze
– nie pamiętam gdzie
twoje oczy w słońcu
– nie pamiętam jakie
twoje dłonie w moich
– nie pamiętam czyje
Rokitnica – pamiętam – spinała
sobotę z niedzielą
Grodzisk z Milanówkiem
ojca z matką
trzymali się za ręce
stojąc na dwóch brzegach
w mięcie i tataraku.
Nad umarłą strugą
cień ojca z cieniem matki
rozkładają na piasku
cień kocyka dla cienia dziecka.
Nieprawda: rzeka i ja wciąż żyjemy.
Stajemy twarzą w twarz
z wodą Liwca
Oczy – niebo bez chmury
włosy – przepływają fale
uszy – krzyk czapli w sitowiu
opalony nos – miękki piasek plaży
uśmiech – ważka o srebrnych skrzydłach
Moja? Twoja twarz?
Tęcza między nami.
We śnie i we wspomnieniach
wchodzę drugi raz
do tych samych rzek.