Nowy Napis Co Tydzień #117 / List z Warszawy – 29 października, roku Juliusza Słowackiego
Mamo, czy wiesz, że w Warszawie na Placu Zamkowym
przed kolumną króla Zygmunta usłyszałem
ukraińską dumkę śpiewaną przez naszą Nataliętę z Krzemieńca. znowu dostałem krwotoku z nosa,
lecz nikt nie tamował strużek czerwieni, kiedy
w plecionym z wilkliny fotelu piłem literackiepiwo i składałem wiersze dla duchów, bo tu
cienie mam dla towarzystwa, ale jakie -
znane z lektur i gazet. mówią, że mam talenti odchodzą umarli dla świata pełni wspomnień,
które palą ich wnętrzności bardziej od wódki
pitej z literatek. wiem, że niektórzy spośród nichnie żyją. czytałem ich nekrologi przy drzwiach Domu
Literatury z tablicy ogłoszeń, gdzie zaproszenia
na wieczory autorskie, nie wiadomo dla kogojak tu mówią dla znajomych i krewnych królika,
jeśli bez kasy i turnieju jednego wiersza.
Mamo, chyba wczoraj wybiła moja godzina,
bo wywołano mnie z fotela do tablicy
korkowej, obok chochoła dziurawionego szpilkami
z kartkami wierszy i nazwali znanym poetą,
bym przeczytał lub improwizował wiersz ku czci Słowa-
ckiego, więc dobiłem chochoła tekstem na szpilce.
przyjechała policja i telewizja, a Nataliazaśpiewała a capella Ave Maryja!
potem zabrano chochoła i zniknęły cienie
Aleksandra, Rafałów, Miłosza i AdamaJulek powiedział że nie będziemy gasić świateł
i poszliśmy wypić nasze literackie,
bo na przekór światu Polska to Poeta
Wiersz został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literatów.