15.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #182 / „Halucynacja”, czyli o metafizycznej pokusie literatury (popularnej?)

Usiłując zdefiniować fenomen literatury i pisarstwa, Witold Gombrowicz utrwalił w swoim Testamencie następujące słowa:

Na szczęście, widzi pan, nie jestem teoretykiem, tylko artystą. Artysta nie jest rozumowaniem, jest wyładowaniem. W artyście wszystko dzieje się jednocześnie, wszystko współpracuje, teoria z praktyką, myśl z namiętnością, życie z wartościowaniem i rozumieniem życia, żądza osobistego sukcesu z wymogami stwarzającego się utworu, wymogi utworu z uniwersalną prawdą, pięknem, cnotą, nie ma nic, co by królowało nad resztą, wszystko jest funkcjonalne – jak w każdym organizmie. Ta różnorodność podejść, to, że artysta zawsze na kilku stołkach naraz siedzi, zapewnia mu większą swobodę manewru. […] Ale sprzeczność, która jest śmiercią filozofa, jest życiem artysty. Trzeba jeszcze raz powiedzieć, nie można na to położyć dość nacisku: sztuka rodzi się ze sprzecznościW. Gombrowicz, Testament, Warszawa 1990, s. 44.[1].

Z cytowanych rozważań wynika przede wszystkim to, że pisarz nie musi bać się sprzeczności w swoich literackich wizualizacjach. Nie powinien też zbytnio przejmować się nakazem koherencyjności wywodu, do którego tyle uwagi zawsze przywiązywali filozofowie (na szczęście nie wszyscy). Dlatego literaturę i pisanie Gombrowicz z uroczą swobodą porównuje do żywego organizmu, w którym (na przykład w człowieku) są przecież same sprzeczności, a emocje są jego główną siłą napędową. Dodatkowym atutem tak rozumianej twórczości jest możliwość swobodnego korzystania z różnych tradycji duchowych, religijnych, filozoficznych, artystycznych, a nawet celowego ich mieszania, syntetyzowania i demiurgicznego formowania z nich nowego bytu. Na tego rodzaju działania artystyczne pozwala właśnie owo pisarskie „siedzenie na kilku stołkach”.

Czy przywoływane rozważania autora Kosmosu współgrają jednak z przeżyciami, których doświadcza czytelnik podczas lektury Halucynacji, czyli kolejnej powieściJerzego AlskiegoPseudonim Krzysztofa Ansilewskiego, który ostatnio w wydawnictwie ATENA opublikował między innymi Lot (Poznań 2020); Zachwyt (Poznań 2020); Ekosystem (Poznań 2019), Magrodden, (Poznań 2018).[2]? Przy pierwszym, być może nieco pobieżnym czytaniu powieść wydaje się zmierzać w stronę twórczości Dana Browna, kontrowersyjnych filmowych wizji Larsa von Triera, kryminalnych historii rodem z bestiarium Davida Lyncha, erotycznych transgresji Ostatniego tanga w Paryżu. W tytułowej Halucynacji można więc znaleźć ekscytująco podane metafizyczne rozterki związane z interpretacją słynnego ukrzyżowania z ołtarza Matthiasa Grünewalda, które niepokojąco zbliżają się w stronę idei Świętego Graala wyłożonej w Kodzie Leonarda da Vinci. Są też w niej opisy scen erotycznych przypominające to swoiste zawieszenie pomiędzy groteską i perwersją, które charakteryzuje obrazowanie von Triera z jego Nimfomanki. Mam tu naturalnie na myśli zachwyty nad lingamem (pojęcie pozwoliłem sobie pożyczyć z poematu Niedokonany Tadeusza Micińskiego) jednego z czarnoskórych bohaterów zadziwiającego „przedstawienia teatralnego” (teatr rozumiem w sposób, który wyłożył Klemens Aleksandryjski) dla uroczo i trochę infantylnie zepsutych bogaczy. Po tych scenach nie należy oczekiwać blasfemii z Historii oka Georgesa Bataille’a. Jest wreszcie sygnalizowany już wątek kryminalny z demonicznym Gesualdem da Venosą (1566–1613), bardzo zdolnym kompozytorem madrygałów, który w szale zazdrości morduje swoją niewierną żonę i jej kochanka, a następnie wywleka ich zmasakrowane ciała i wystawia na widok publiczny przed własnym pałacem. Lynchowskie natomiast jest to, że ów zbrodniarz zwizualizowany na obrazie posiadanym przez Karola (głównego bohatera powieści) znajduje pewnego rodzaju szczelinę pomiędzy przeszłością/przyszłością oraz rzeczywistością obrazu/rzeczywistością powieściową i usiłuje zamordować wspomnianego Karola. Czytelnik powinien już zacząć się domyślać, że istnieje zagadkowa więź pomiędzy tymi rzeczywistościami, a Gesualdo utożsamia Karolinę, ukochaną Karola, ze swoją niewierną żoną. Może jest to jednak tylko halucynacja niestroniącej od narkotyków dziewczyny głównego bohatera. W tym miejscu wypada wspomnieć wreszcie o Karolinie i Karolu, których perypetie, także te bardzo intymne, może oczami wyobraźni oglądać/podglądać czytelnik. Poznaje nawet, dzięki chyba świadomej niedyskrecji narratora, ich wypowiadane w czasie miłosnych uniesień imiona – Koto i Kata… Najkrócej rzecz ujmując: są piękni, zdolni, wykształceni, zauroczeni swoją dynamiczną zmysłowością i bogaci. O statusie majątkowym świadczy zawarta w powieści „dyskretna” (ale czy potrzebna?) informacja o zegarku Patek Philippe na przegubie Karola. Jest on znawcą, koneserem i handlarzem dzieł sztuki – stąd właśnie znalazł się w jego posiadaniu obraz przedstawiający Gesualda oraz partytury jego madrygałów – zaś ona zajmuje się tak popularnym współcześnie coachingiem…

Zdecydowanie bardziej niż ta zrelacjonowana powierzchnia tekstu intryguje mnie jednak głęboka struktura Halucynacji. Ogromną rolę odgrywają w niej drobiazgowe refleksje nad fenomenem sztuki i jej miejscem w kulturze. Dobrą egzemplifikacją erudycji Alskiego są przemyślenia inspirowane freskami Masolina i Massacia, które zdobią kaplicę Brancaccich. Na tle ich formalnego, metafizycznego bogactwa jakże blado wypada wspomniana niejako na marginesie głównego powieściowego dyskursu praca współczesnego artysty Damiena Hirsta, który wystawił krowę w formalinie. Dlatego bytem jakościowo innym staje się uwidoczniona na owych freskach historia kuszenia, a następnie wygnania z raju pierwszych rodziców. Zestawiając owe freski z pracami Hirsta, trudno się dziwić, że Masolino i Massacio od wieków inspirują artystów i filozofów. Inspirują również głównego bohatera powieści (myślę, że autora omawianego utworu także). Karol jest wyraźnie zafascynowany swoistym dialogiem, który prowadzą za sprawą swoich dzieł twórcy fresków. Intelektualnie uwodzi go zaproponowane przez Masolina malarskie wyobrażenie zła, w którym ukrywający się pod postacią węża szatan nie przeraża widza (w domyśle również Ewy) gadzim łbem, ale delikatnie uwodzi androginiczną twarzą. Taka właśnie wydaje się być natura zła, które ciągle sugeruje kuszonemu człowiekowi, że jest immanentną częścią rzeczywistości i nie można się bez niego obejść. Dlatego z tego rodzaju przemyśleniami bardzo dobrze współgra utrwalony w powieści opis obrazu Jacopa Tintoretta przedstawiającego triumf archanioła Michała nad szatanem. Kontemplujący go Karol dochodzi do wniosku, z którego wynika, że pokonanie konkretnego zła zawsze prowadzi do jego odrodzenia. Ta odwieczna potencja (w rozumieniu Arystotelesa) grzechu została już dostrzeżona przez Orygenesa i ciągle stanowi intelektualne oraz duchowe wyzwanie. Wczesnochrześcijański filozof próbował wyjaśnić ją poprzez odwołanie się do fenomenu wolnej woli. W jego naturę wpisana jest swoboda popełniania grzechu, ale również prawo do pozostania przy Bogu. Konstruując filozoficzno-duchowe uniwersum swojej Halucynacji, Alski przywołał również tradycję heretyckiego, wczesnochrześcijańskiego gnostycyzmu, ale (tego żałuję) jedynie delikatnie zasugerował, że może to być pełnoprawny, mocny głos w prowadzonej dyskusji na temat fenomenu zła. Tymczasem to właśnie gnostycy nauczali, że problem zła, cierpienia i niesprawiedliwości w świecie materialnym może wynikać z faktu nieodwracalnych błędów popełnionych przez Demiurga, który w podjętym akcie kreacji jedynie udawał Boga. Ślady tego rodzaju koncepcji czytelnik odnajdzie na siedemdziesiątej ósmej stronie powieści. Tymczasem autor omawianego utworu zdecydował się wykorzystać gnostycką mitologię do stworzenia aury ezoterycznej tajemnicy, która otacza Karolinę, główną bohaterkę Halucynacji. Jest to oczywiście bardzo ciekawy pomysł, ponieważ stanowi swoistą próbę (pytanie, na ile świadomą) przeniesienia do współczesnego, literackiego obrazowania demonicznej strony kobiecości, którą w kulturze polskiej bardzo udatnie kreował Stanisław Przybyszewski. A zatem Karolina-Kata przedstawia się jako walentyniańska Sophia: Ennoia, ale także Izyda oraz opisywana przez kabalistów Lilith. Tego rodzaju prezentacja nadaje jej erotycznej relacji z Karolem-Koto dodatkowego, subtelnie ekscytującego, ale również metafizycznego rysu. To swoiste mieszanie porządku sakralnego i zmysłowego wywołuje kontrowersje (podobnie było przecież w przypadku Przybyszewskiego), ale jednocześnie jest artystycznie emocjonujące. Z drugiej jednak strony to właśnie Gombrowicz zachęcał pisarzy do swobodnego czerpania z różnych, także wewnętrznie sprzecznych tradycji filozoficznych, religijnych, duchowych i tworzenia własnego, osobistego literacko świata. Tak też czyni Alski.

Niewątpliwą wartością Halucynacji jest pisarska konsekwencja w tworzeniu jasno wyodrębnionego świata z ezoterycznie zdefiniowanym metafizycznym fundamentem. Konstytuujące go fragmenty różnych mitologii (na przykład obok gnostycyzmu czytelnik odnajduje echa skandynawskich sag oraz Lovecraftowskich halucynacyjnych wizji) wzajemnie się dopełniają, a nawet wydają się ilustrować tezę Aldousa Huxleya (patrz Filozofia wieczysta) o wspólnym, mistycznym rdzeniu wszystkich religii. Zrekonstruowana w ten sposób struktura głęboka tekstu ubogaca i dowartościowuje momentami skonwencjonalizowany wątek sensacyjno-erotyczny. Autor powieści podjął się również formalnie ryzykownego, ale treściowo wzbogacającego narrację zabiegu wprowadzenia rozległych dygresji metafizyczno-estetycznych. Spowalniają one wprawdzie rytm narracji, ale nasycają go jednocześnie tak potrzebną w dzisiejszych czasach duchową głębią i zachęcają czytelnika do podjęcia wysiłku czytania. Trudno jest mi natomiast zaakceptować dwa literackie pomysły, które znalazły się w tekście powieści. Chodzi mianowicie o domniemaną kazirodczą relację, która łączy Karola i Karolinę oraz wątek rabunku fresków Masolina i Massacia.

Ciekawym uzupełnieniem ekstatycznej momentami narracji jest szata graficzna powieści Alskiego. Nawiązuje ona do techniki asamblażu i swobodnie zderza ze sobą różnego kroju czcionki, zdjęcia obiektów architektonicznych oraz, być może, postać głównej bohaterki. Całość jest niepokojąca także kolorystycznie, ale jest w stanie zaintrygować przyszłego czytelnika. Myślę, że warto intelektualnie i estetycznie zmierzyć się z Halucynacją Alskiego.

Jerzy Alski, Halucynacja, Wydawnictwo Literackie ATENA, Poznań 2022.

haluny

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Artur Jocz, „Halucynacja”, czyli o metafizycznej pokusie literatury (popularnej?), „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 182

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...