22.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #183 / Być może jest poetą

1. Dalibóg, nie wiem, czym jest „wrażliwość religijna w literaturze i sztuce”, choć jestem w stanie wskazać wiersze i dzieła sztuki emanujące czułą uważnością wobec wszystkiego, co wyszło z ręki (i z myśli) Pana Wszelkiego Stworzenia, w czym odbija się przedustawny porządek, co skupia się na Bożych sprawach i do nich się odnosi. Przez lata praktykowania modlitwy moje zmysły nauczyły się rozpoznawać język drugiej przestrzeni. I nie potrzebuję certyfikatu poświadczającego stopień znajomości tego języka. To nie jest tajemnicza mowa pełna zaszyfrowanych przepowiedni, zagadek i rebusów, nie jest to też język intelektualistów. Druga przestrzeń nieustannie transferuje słowa i obrazy. Przyjmują je ci, którzy mają uszy do słuchania, oczy do patrzenia. Każdy słyszy i widzi tyle, ile może przyjąć. Ni mniej, ni więcej. 

2. Myślę sobie, że optymalna odpowiedź na to, czym jest „wrażliwość religijna w literaturze i sztuce”, byłaby trzecioosobową narracją, obszernie i sumiennie wyliczającą zatrudnienia religijne autora, jego rozmaite zaangażowania w życie Kościoła, opowiadającą o życiu modlitwy i modlitewnej posłudze (byłaby to naprawdę intymna wypowiedź), a na ostatku takie oto dwa zdania: „Podmiot tego świadectwa pisze też wiersze. Być może nawet jest poetą”.

3. Dlaczego taka wypowiedź byłaby mi bliska? Dlatego, że w miarę wiernie oddaje relację pomiędzy wiarą/religią a literaturą. Co nie znaczy, że w moim życiu religii jest dużo, a literatury mało. Nie, suma godzin, dni, miesięcy i lat poświęconych literaturze, najczęściej cudzej, jest przerażająco duża. Chodzi mi o wskazanie na jakąś ostateczną ważność obydwu tych przestrzeni. Mówiąc wprost, literatura, choćby i najbardziej religijna, nie jest do zbawienia koniecznie potrzebna, a nierzadko się zdarza, że poprzez rozmaite przywiązania, jakie wytwarza, i przez nieustanny ruch ego autora, stanowi nie lada przeszkodę na drodze do osiągnięcia osobistej świętości. Na szczęście ma też inne możliwości, jeśli, naturalnie, staje się rodzajem pracy duchowej, bo tylko wtedy może budzić gorliwość, łaknienie rzeczy większych, może torować drogę Łasce.

4. Czy przestrzenie religii i literatury są obszarami osobnymi, zazdrośnie strzegącymi swoich granic, a nawet obcymi sobie? Nie, zachodzą na siebie, dynamicznie na siebie oddziałują, posiadają miejsca wspólne. To przenikanie się czasami jest tak bardzo intensywne, że w końcu granice się zacierają i już nie wiadomo, gdzie kończy się religia (jeżeli gdzieś w ogóle się kończy), a zaczyna literatura i na odwrót.

5. Homo religiosus, jeśli jest poetą, pisze wiersze religijne. W jakimś sensie religijne, bo wcale nie musi być poetą religijnym z definicji. On sam przypisywać się może do jednego z wielu nurtów współczesnej poezji: metafizycznego, chrześcijańskiego, katolickiego, mistycznego, duchowego, teologicznego, politycznego (jeśli uprawia, dajmy na to, wierszowaną teologię polityczną). Jedni utrzymują, że piszą wiersze metafizyczne, inni, że religijne, jeszcze inni dowodzą, że ich wiersze są katolickie. Prawdopodobnie wszyscy mają rację, ale czy z tego wynika, że tych racji jest tyle, ilu poetów?

6. Jest to również pytanie o kryteria odróżniające jeden nurt wierszopiski od drugiego. Badaczom i teoretykom literatury zdefiniowanie i opisanie tych nurtów zdaje się nie sprawiać większych trudności. Samym piszącym wiersze jest o niebo trudniej. Najogólniej można przyjąć, że poezję religijną odróżnia od poezji zawierającej motywy religijne lub/i odwołującej się do rozmaitych doświadczeń duchowych, „spójne imaginarium, symbolikai leksyka, a przede wszystkim naznaczona konkretnym credo wrażliwość”A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.[1], łącznie ze wszystkimi konsekwencjami tego naznaczenia. A jednak, kiedy w 2015 roku Małgorzata Juda-Mieloch z Republiki Ostrowskiej, redaktorka serii Biblioteka Świętego Grzegorza z Nazjanzu, zaproponowała mi wydanie wyboru wierszy religijnych, zasugerowałem jej zmianę podtytułu na „wiersze duchowe”Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.[2]. Dlaczego?

7. Dlatego, że utrzymywałem, i nadal utrzymuję, że nie potrafię pisać wierszy religijnych, choć bardzo chciałbym umieć je pisać. Z jednej strony onieśmiela mnie świetlana przeszłość tego nurtu, z ***Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary Jana Kochanowskiego, z porażającymi intensywnością obrazowania Gorzkimi Żalami ks. Wawrzyńca Benika czy genialnymi w swojej prostocie Pieśniami nabożnymi Franciszka Karpińskiego. Z drugiej strony duża część współcześnie powstającej liryki religijnej przypomina coś, co Edward Balcerzan nie bez racji nazwał „masową produkcją bogoojczyźnianą”Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].[3]. Każdy, kto śledzi powstające tu i ówdzie antologie poezji religijnej albo brał udział w jury konkursów poetyckich, albo redagował czasopismo literackie, musiał zetknąć się z dziesiątkami wierszy, w których dobre intencje i pobożne treści nie znajdują oparcia w organizacji językowej tekstu, a zbożne myśli zostają pogrzebane w katastrofach stylistycznych. Powtarzające się cechy tych nieszczęsnych wierszy religijnych to czułostkowość, sentymentalizm, moralizatorstwo, patos, naiwność, wtórność et cetera. Niestety, zjawisko jest powszechne. Obawa przed utożsamieniem z nim wywołuje próbę ucieczki w domeny obszerniejsze i bardziej pojemne, jak wiersze duchowe czy metafizyczne. Obszerniejsze, bo liryka religijna wydaje się zaledwie odmianą liryki metafizycznej. Poeci przypisujący się (albo przypisywani) do nurtu poezji religijnej są zatem rozpięci pomiędzy wielką tradycją a współczesną mizerią. Być może niewygoda tej sytuacji przymusza ich (sic!) do rozmaitych poszukiwań, w tym do „poszerzenia granic metafizyki poetyckiej – poza dogmaty wiary, a nawet poza wiarę – dopuszczając (znane dziejom filozofii) możliwości metafizyki zwątpienia czy metafizyki niewiary”Tamże.[4].

8. W końcu podzielę się swoim myśleniem naiwnym, co – mam taką nadzieję – zostanie mi wybaczone z uwagi na intencję, którą jest doprecyzowanie niniejszej refleksji. Otóż wydaje mi się, że między terminem liryka religijna a określeniami wiersze chrześcijańskie albo katolickie istnieje taka różnica jak między religioznawcą a teologiem. W największym skrócie: ten pierwszy jest specjalistą zajmującym się badaniem religii, różnych światowych religii, tego drugiego bardziej obchodzi wiara szukająca zrozumienia (fides quaerens intellectum). Natura pracy teologa bardziej do mnie przemawia, do mojej wyobraźni i do mojej potrzeby poznania Boga niż specyfika zajęcia religioznawcy. Ale i to rozróżnienie nie wyjaśnia do końca tego, czego poszukuję w życiu i w poezji. Bodaj najtrafniej wyraziłem to trzydzieści lat wcześniej w wierszu bez tytułu: 

Między motylem nocnym pospolicie ćmą
a Wzniesieniem do Raju Niebieskiego Hieronima Boscha
jest związek jak między świętym mistykiem
a teologiem
obaj dążą ku światłu lecz tylko ten pierwszy staje się nim
 

paradoksalne – ćmy nie budzą niczyjej sympatii
to teologowie uwieczniają ich krótkie życie i mękę
 

trzepot skrzydeł szum ogniaZ tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.[5]

Chodzi więc o poezję metafu, doświadczenia, dotknięcia, szumu Ducha, spalania się dla Nieogarnionego. Jak ją nazwać? I czy w ogóle trzeba ją nazywać?

9. Publikując tom Kładka, podtytuł „wiersze religijne” zastąpiłem formułą „wiersze duchowe”, bo założyłem, że zawartość zbiorku, jak i charakterystyka samej serii poetyckiej, nie pozostawia wątpliwości co do intencji autora, nawiązującego do duchowości chrześcijańskiej, a nie do jakichś newage’owych dyrdymałów. W określeniu wiersze duchowe ważny jest też aspekt sprawczy, a nawet immamentnie w nim obecny zarys poetyki, bo wiersze zawierzające bardziej tchnieniu ducha niż koncepcji intelektualno-językowej czego innego szukają i do czego innego dążą niż wiersze wy-rozumowane, z natury swej niejako a-teistyczne.

10. A gdybym dzisiaj miał wydać wybór własnych wierszy religijnych, czy też szukałbym innej formuły na ich nazwanie? Może nazwałbym je wierszami za-wierzenia w odróżnieniu od wierszy nie-wiary? Pisze św. Paweł: „Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11, 1). Czy to aby nie jest ta rzeczywistość, którą w poezji próbujemy uchwycić? Wokół której krążymy jak ćmy wokół ognia? Czy to nie w ten sposób uczymy się wiary w nie wiem?

11. Tradycja, tradycja, tradycja… Ta, która dała mi najwięcej i jako poecie, i jako po prostu człowiekowi, to z pewnością Księga Psalmów, ale nie tylko ona, właściwe cała Biblia z Księgami Koheleta i Izajasza na czele. Bez Biblii obejść się nie sposób. Nie sposób jej pominąć. A poza Księgą Ksiąg? Poszczególne tomy wielu różnych poetów polskich i zagranicznych, pojedyncze wiersze, fragmenty wierszy: obrazy, metafory. Był czas fascynacji poezją polskiego baroku, angielską poezją metafizyczną, był czas zaczytywania się Thomasem Stearnsem Eliotem, więc Środą Popielcową, Podróżą Trzech Króli, Animulą, Czterema kwartetami, Chórami z „Opoki”, i były różne inne fascynacje, jak choćby mistycznym Słowackim. Chyba jednak nigdy na zasadzie punktu odniesienia czy inspiracji, bo jak tu inspirować się choćby taką strofą:

Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli,
Bośmy się duchem bożym tak popili,
Że nam pogórza, ojczyste grobowce
Przy dźwięku fletni skakały jak owce,
A górom onym skaczącym na głowie
Stali olbrzymy – miecza aniołowieJ. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.[6].

Wystarczy radość przebywania w obrazie i słowie, radość smakowania słowa… To samo mogę powiedzieć o poezji najnowszej, bo i w niej znajduję wspaniałe epifanie, olśnienia, próby oddania tego, co Miłosz nazywał momentem wiecznym. Każde takie odkrycie staje się dla mnie źródłem radości i tworzy poczucie duchowego powinowactwa. To jakby znalezienie perły na wysypisku. Nie będę wymieniał ani nazwisk, ani tytułów wierszy – jest ich zbyt wiele. I za tę wielość Bogu niech będą dzięki.

 
Tekst pochodzi z 14. numeru kwartalnika „Nowy Napis. Liryka, epika dramat”.
 
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof Kuczkowski, Być może jest poetą, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 183

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...