26.10.2021
Bezdrożem przemokniętego lasu
Oglądamy niebo – dzisiaj jest spokojne, wolne
od warkotu żołądka, plwocin i hałasów. Jasność
przemyca się przez korony drzew do przymkniętych powiek;
naiwny to obraz sielanki, wygrzebany
spod powiek poległych. Kiedyś chowano tu
pestki, z których wyrosły białe plamy dla potomnych.
Dzień był rześki, a raczej rzeźniczy; wiele było do
zrobienia, jak to na wsi (bo kto sieje, ten zbiera).
W tym miejscu posiadłość jest żyzna. Dotykam wzgórków
ciepłych od jesiennego słońca. Oddychają, ale wiśnie
są cierpkie od osocza wyssanego z ziemi.
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz, Bezdrożem przemokniętego lasu, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021