Chodzi o skok ponad…
Ten tom poetycki (drugi wybór, bo pierwszy ukazał się w 1988 roku pod tytułem Wieża widokowa), to nie tylko nowa przygoda autora i czytelnika, ale i (zaryzykujmy) także pomieszczonych wierszy. Bo oto spotykają się ułożone w tryptyk teksty z przestrzeni wielu lat, dziwiąc się sobie wzajem, wyjęte „z innego” czasu i doświadczenia, teraz nagle doznające wzajemnej obecności, nowych relacji. Mówię o tekstach, jak o ludziach, którzy ku swemu zaskoczeniu zostali zgromadzeni nagle w jednej przestrzeni, w jednym miejscu… I teraz ocierają się o siebie, rozmawiają, wymieniają myśli, słowa… Poprzednia książka Krzysztofa Kuczkowskiego nosiła tytuł Wiersze [masowe] i inne. Teraz trzymamy w ręce Kładkę[1] zawierającą te „inne” teksty, skoro tomik naznaczono podtytułem Wiersze duchowe. Poeta w sądach krytyków ma jakże często jednoznacznie opinię twórcy religijnego, mistyka. Ba! Czyta się w internecie także pytania: „Czy redagowany przez niego Topos jest pismem religijnym?”. Jednakże wiele miejsca zajmuje w Kładce tak zwana materialna rzeczywistość, masa – materia (jak i w poprzedniej książce), obciążająca bohatera wierszy, ciągnąca go za przysłowiowe nogi „w dół”, ku realnej egzystencji, materii związanej z codziennym bytowaniem. Mylą i zmysły. Postrzeganie sensoryczne oraz materia w niepewny sposób objaśniają tajemnice bytu i świadomości. Kuszą znaki i głosy: Spoza deszczu? Stuk stuk te głosy bardziej /od ściany milczące zacieki polichromie /dość /zamilknij zwodnicza mowo. Także woda, która niczego nie pamięta, /królewski błękit, który niczego nie widzi (*** Obłok odbity…). Odwieczna pneuma, cisza, próchno, zapach piasku i rybackie sieci (mówiąc wyrazami autora) są nieme, martwe. Tak więc potrzebna jest inna perspektywa, inne spojrzenie na człowieczy los i tajemnicę tego świata. Nie należy dać się prowadzić nicości, skoro egzystujemy w pulsującym teraz, które jest jak Nic, bo Chodzi o tam. Tam / Tam gdzie mamy się spotkać. W pięknym, tytułowym wierszu Kładka czytamy: Chodzi o skok ponad pożerającą wszystko / otchłanią, którą sam jestem. Jest jeszcze pośrednik – słowo, to małe, nieporadne, grzeszne, nieskuteczne i Słowo pisane dużą literą. Ale Zwiastun Słowa przychodzi kiedy chce /nie można go zatrzymać ani użyć do /rozwikłania ludzkich zagadek (Fragmenty o życiu i miłości). Tak więc pozostaje Wiara, Opatrzność, ufność, skoro nawet Słowo Księgi nie objaśni tajemnic tego świata. Słowo jest tylko próchnem… w świetle księżyca / świeci. Pozostaje Wiara i nadzieja, że boskie tchnienie – ruah porwie i nas… Wiatr idzie przed Panem /skoro samym tylko westchnieniem przewraca /stuletnie dęby czemu nie miałby porwać i /podeptać moich grzechów? Swoisty agnostycyzm prowadzi do szukania odpowiedzi poza doświadczeniem zmysłowym, poza empirią, wiedzie do aktów określanych przeżyciem mistycznym. Przez materię, kojarzoną z profanum – ku sacrum. Bohater tych wierszy, jak anachoreta na pustyni, odrywa się od rzeczywistości ku wizji życia przyszłego, ku Bogu. Materia tego świata to tylko ciemne, nieudolne pismo, z którego wtajemniczony (dzięki iluminacji) odczyta znaki, epifanie. Świat jest pełen figur, metafor, objawień. Tylko Dar, Łaska Tego, Który Jest pozwala zbliżyć się do Strumienia Światła.
Poetycka eschatologia autora Kładki wydaje się bliska chwilami tradycji duchowości ewangelickiej, jej idei zjednoczenia substancji boskiej i ludzkiej (J. Böhme, Anioł Ślązak): jesteśmy naczynia połączone / wypełniamy się sobą całkowicie /oddychamy swoją bielą /myślimy swoją ciemnością (Naczynia). Kruchość podstaw doświadczenia i racjonalizmu prowadzą autora w stronę luterańskiej „Sola gratia”, zbawienia tylko (i jedynie) przez akt boskiej Łaski, zasługi Zbawiciela. Nasze uczynki – dobre życie, akty miłosierdzia, dobra są bez znaczenia: przemień mnie, Panie / przemieniaj tak jak matka dziecko / formuj, jak garncarz toczy dzban (Wołanie w noc Zmartwychwstania Pańskiego).
Eschatologia Kładki byłaby trudna do udźwignięcia, gdyby nie gesty dystansu, ironia, a bywa – i śmiech, nie towarzyszyły nam w tych wierszach. Swoistą vis comica odczytuję też w tytule i podtytule dwóch książek poety: Wiersze [masowe] i inne oraz Kładka. Wiersze duchowe. W Wierszu bardzo lirycznym czytamy refleksję o aniołach: czy przysiadają na drutach telegraficznych / żeby odpocząć czy wymieniają uwagi / o niebieskiej pogodzie. Sytuacja autoironii, gry i sceny (także maski) trafiają się nieczęsto, uchodząc uwadze krytyków towarzyszących poetyckiej drodze Krzysztofa Kuczkowskiego, z kamienną powagą traktujących teksty autora Kładki. Wspomniane akty (nazwijmy je świadomością gry, dystansu) czynią tę poezję (o paradoksie!) ludzką, wiarygodną.
Małgorzata Juda-Mieloch wybrała wiersze z sześciu książek Krzysztofa Kuczkowskiego, kierując się przesłaniem tytułowego tekstu – Chcę być kładką, po której przejdzie Syn cieśli. Trzymamy więc w ręku książkę złożoną z tekstów (układ achronologiczny) określonych, w uproszczeniu, jako mistyczne, religijne. Ale to tylko jeden ze sposobów wyboru i odczytania twórczości bogatej i niejednoznacznej poety odzywającego się nieczęsto, ale zawsze ważnym i przejmującym głosem.
Tekst został zakupiony w ramach programu Tarcza dla Literatów.