Cierpkie, niewyraźne, puste
Zapewne sądził, że dam sobie radę.
Znalazłem się więc na twardym siodełku,
Bez bocznych kółek, taryfy ulgowej,
Przed sobą mając wąską koleinę
Wiejskiej drogi nieznacznie pochylonej
Ku szosie, wolno, acz nieubłaganie
Nabierając pędu. W oddali łąka
Z ciemną linią lasu. Z lewej płot. Za mną
Jego wołanie: nogi na pedały!
Lecz zgrzyta łańcuch, koła są już w ruchu.
I zapominam gdzie były pedały.
(A te kręcą się tłukąc mnie po kostkach).
Świat przyspiesza i nagli. Zostawia mnie
W tyle. Aż tracę równowagę, wkładam
Stopy w szprychy i kończę jazdę w pyle,
Pod nieruchomiejącym bezładem
Obręczy i opon. Pierwszy, choć nie ostatni
Taki upadek. Z bandażem na stopach –
Tamto wątpliwe trofeum – dni ciszy
Po klęsce. Cierpkie, niewyraźne, puste.
2017