Deja vu. Inwigilacja
Żyjemy na dnie ciała. Na samym dnie grozy.
Rzeźbi nas głód cierpliwy – i tną białe mrozy.
Krzysztof Kamil Baczyński
Chłód i przestrzeń – znajduję się w środku. Wybieram
urojenia, wdycham zużyte powietrze. Zimno. Tutaj jestem
dodatkiem stąd – dotąd. Kontury załamań wskazują kąt,
pod jakim gromadzi się noc. Z przodu rozrzedzony zmierzch,
zaburzenie błędnika. Na krawędziach coś trzeszczy. To
starość w sanatorium. Nad polem miasta rozrzucono kości.
Będą istnieć przewidzenia utkane na miarę drżących kolan,
niepewnych kroków. Spełni się akt woli, jako orientacja
sprzężeń zwrotnych, środków zaradczych i owadobójczych.
Rano
w żeliwnej misie ułożę owoce granatu – niech wybuchną!
Spojrzy na mnie, na ciebie, sto głodnych, czerwonych oczu.