07.04.2021

Gra fair

                                            Pamięci T. Mackiewicza

 

Chłód, ciężar, brak oddechu, wokół śnieżne skały,

szczyt wisi tuż nad głową, inne hen w oddali

i przestrzeń tak wyraźna, cisza w wiatru ścianie,

krok każdy jest jak mila, chwyt ręki – zmaganie.

 

Skąd ta radość z udręki, skąd ta lekkość w duszy,

skąd pasja, skąd wytrwałość, której nic nie wzruszy,

której, choć śnieg oślepia, nie sięga zwątpienie,

bo przed wzrokiem zamglonym majaczy marzenie,

 

i cel w walce, tej z sobą i światem milczącym,

wyniosłym, niedostępnym i wyzywającym,

ale czystym, bez zdrady, bez grzechu i winy,

bo choć groźne, to znane są i rozpadliny

i skały załamania i śniegi i lody.

Wszystko fair! – Wszak uczciwe są wielkie zawody

między własną słabością, górą i marzeniem,

opłacane najwyższą ceną, bo istnieniem.

 

Nic nie widać po wielkim na szczycie widoku,

puls bije, nie odróżnisz już światła od zmroku,

nogi drętwe i zimne, i senność ogarnia,

nie współczujcie, łagodnie odchodzi męczarnia,

ciało jest tylko ciałem, wkrótce skamienieje,

nieważne, co na świecie, co w mediach się dzieje,

jeszcze ostatnie myśli, że zdobył, zwyciężył,

a po nim – przyjdą inni, szaleni i mężni.

 

Bał się, jak każdy, śmierci. Ona nie wybiera

i swe plony obfite z każdej gleby zbiera.

Czy wiedział, że nie spotka jej w tłocznym szpitalu,

ale w białej świątyni wielkich Himalajów?

 

2 II 2018

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof Saturnin Schreyer, Gra fair, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...