Grunwald i Indianie
Pamiętny cel podróży u początków lata. Kamienica
z czerwonej cegły, ze sklepem na rogu. Chłód spiżarni
o wąskim oknie – gotyk stosowany. Ocieniona ulica
poniemiecki kościół, w którym po latach w ślubnej sukni
przejdzie Anna Jantar. Kiedyś… bo teraz
modli się tam babcia Karolina.
Na śniadanie – kajzerki cesarza Wilusia, jak poufale
bez szyderstwa, mówił o nim dziadek. Sam poddany i żołnierz
Franciszka Józefa dzielnie bił się przed laty o Górną Adygę:
kampania włoska, południowy Tyrol. Tam stracił zdrowie
wiarę w cesarzy nadwątlił…
Stanę po latach na brzegu tej rzeki, ale dziś wolę jeszcze
żołnierzy z ołowiu: Indian w barwach wojennych, tropicieli
śladów. Pięknych jeźdźców z małego sklepiku w sąsiedztwie,
kiedy u progu lata mocno pachną lipy i ostro dzwoni
tramwaj na zakręcie...Pamiętny cel podróży: z Dworca Zachodniego
do dziadków, których ze Lwowa na poznański Łazarz tuż po wojnie
przeniosła brudna łapa Jałty. I już tam na Górczynie pochowali córkę.
Ciocia Marysia, siostra ojca, po mężu Żyromska wyszła z Auschwitz.
Niestety z rozległą gruźlicą. W czterdziestym siódmym nie przetrwała
ataku prosówki.A trzy miesiące później ja się urodziłem.
Wonne lipy i żołnierzyki… Obrazy z dzieciństwa
napłynęły gwałtownie, gdy szło na przedwieczerz. Dziś
życie dość przewrotnie rozkłada akcenty. Ciężka lipowa
skrzynia. Ornament z ołowiu. Wojska w zasadzie nie ma.
I miasto wciąż inne. Dom jednak trwa.Naprzeciw stoi
kamienica. Dostatnia, z jasnej cegły wzniesiona na gruzach.
Drzewa wrastają w ziemię, nie dając się wichrom
innych wojen… Znienacka tylko wrzaśnie wrona
jakby chciała wyśpiewać ten motyw z przeszłości,
że śmierć i miłość w finale rzeczy znajdą się
na pewno. Choćby po latach w stolicy
trzeciego zaboru.