17.03.2021

„Jestem poetą z konieczności” – Zdzisław Antolski w rozmowie z Agnieszką Sroczyńską-Kostuch

Agnieszka Sroczyńska-Kostuch: Tadeusz Różewicz napisał piękny esej o Józefie Czechowiczu jako poecie prowincji (sam też czuł się nim i chętnie tak siebie nazywał). Nakreślił taki jego portret: „Czechowicz nie był poetą wielkiego miasta, nie był trybunem, nie był poetą politycznym ani «dworskim»[...]Czechowicz prawie nigdy nie «podnosi głosu», można powiedzieć, że krzyczy swój dramat szeptem. Czechowicz z natury jest cichy, jest sielski. Jest jak jesienny deszcz, jak opadanie liści. Nie znaczy to, że jest niewidomy i głuchy. Czechowicz cały jest oczekiwaniem. Jest napięty jak krajobraz przed burzą. Cały jest w tym nasłuchiwaniu idącej burzy. Czeka na burzę, na grom, na błyskawicę. Czeka na śmierć, miłość, sławę…” T. Różewicz, Przygotowanie do wieczoru autorskiego, Warszawa 1971, s. 46.[1] Wspominam o nim, bo dla mnie to równie dobrze mógłby być portret Zdzisława Antolskiego – poety z Ponidzia. Czujesz się poetą prowincji? Czy pojęcia «prowincji»«poety prowincji» w dzisiejszych czasach w ogóle według Ciebie istnieją?

Zdzisław Antolski: Każdy człowiek jest inny i każdy poeta również. Myślę, że to porównanie do Czechowicza jest nazbyt dla mnie pochlebne. Myślę, że do niego warsztatowo nie dorastam, zresztą to inna epoka, nie wiadomo jak pisałby dzisiaj. Epoka zawsze nas określa. Czechowicz był poetą z powołania, z talentem, pisał, jak mi się wydaje, w natchnieniu. Ja nie uważam się za poetę. Nie mam talentu. Jestem poetą z konieczności, bo tak dostałem w d… od życia i od biologii, że muszę to sobie zapisywać, żeby nie zwariować do końca. Ja wolałbym być zwykłym człowiekiem, najlepiej takim kolekcjonerem radości, doradcą i przyjacielem dla niektórych, miłośnikiem codzienności, bibliofilem, może nauczycielem w wiejskiej szkole. Ale choroby skrzywiły mój świat, piszę w ostateczności. Nie zależy mi na nagrodach, chociaż owszem wysyłałem na konkursy, nie zależy mi na pochlebnych recenzjach. Piszę dla Boga albo pomimo braku Boga, który się chowa, a może już abdykował po cichu. Piszę, jak pisali skazańcy na murach więzienia. Nie zależało im, żeby pięknie pisać. Piszę, bo nie wiem, po co i dlaczego jestem, a człowiek ma w sobie jakąś tęsknotę za drugim człowiekiem, który go zrozumie, albo chociaż usłyszy. Co do prowincji… Myślę, że wszędzie jest prowincja, nie ma centrum. Wszystko zależy od ludzi.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że nie ma dnia, żebyś nie wracał myślami, duchem na Ponidzie. Twój tom poezji Ojczyzna papierowych żołnierzyków jest jednym wielkim wyznaniem miłości do Twojej małej ojczyzny. W wierszu Łańcuch mówisz dosadnie: „Jestem przywiązany / do mojej wsi / jak pies do budy / na niewidocznym/ łańcuchuZ. Antolski, Ojczyzna papierowych żołnierzyków, Warszawa 2016, s. 47.[2]. Za co kochasz Ponidzie?

Za co kocham Ponidzie? Za wszystko. Za pejzaż, klimat, przyrodę, za historię, ale przede wszystkim kocham ludzi, określone typy ludzkie i gromadę, bo gromada ma swój charakter.

Ponidzie to kraina moich przodków. Ludzie tam są życzliwi, wydaje mi się, że bardziej bezpośredni niż gdzie indziej. Otwarci. Choć oczywiście różni, jak wszędzie. Czuję się po prostu jednym z nich, co nie oznacza rezygnacji z indywidualności. Rozumiem ich. Cieszę się i cierpię z nimi. Właściwie to jest coś więcej niż miłość. To jest poczucie przynależności. Ja mogę się denerwować na przywary ludzkie, mogę kogoś nienawidzić, ale nie mogę przestać być człowiekiem z Ponidzia, bo ono siedzi we mnie.

Myślę, że to jest sprawa dzieciństwa. Człowiek wtedy jest bardziej chłonny i przywiązuje się do swojego otoczenia i kocha je, po dziecięcemu, naiwnie, szczerze, autentycznie. Co nie oznacza, że nie widzi wad, konfliktów. I to już zostaje na całe życie. Pierwsza ojczyzna. Ojcowizna. Coś, co dostaje się od rodziców, dziadków, wujków, sąsiadów, pierwszej dziewczyny, pierwszych kolegów i przyjaciół. Wspólne chodzenie do szkoły, do kościoła, na zabawę w remizie strażackiej, mecze piłki nożnej w niedzielę, chodzenie ze śmigusem i po kolędzie, pierwsze zaloty i zakochania. Do dziś, my chłopaki z jednego rocznika mówimy o sobie: MY. To naprawdę wzruszające.

Od początku jesteś wierny białemu wierszowi, formie, którą Różewicz nazywał przeźroczystą.

Forma wiersza wynika u mnie z treści wiersza, a ponieważ często myślę chaotycznie, forma jest adekwatna. Piszę o ostatecznych sytuacjach i nie w głowie mi wtedy rymy i rytmy.

Kiedy pisałem wiersze o Józefie, chłopskim bohaterze, to również forma musiała być nieco kulawa, bo taka jest polszczyzna chłopska, niezbyt kunsztowna, wynikająca z braków w wykształceniu.

O ile Antolski-poeta stroni od polityki, o tyle Antolski-felietonista dotyka jej często. Dlaczego unikasz odniesień do współczesnej sytuacji polityczno-społecznej w Polsce i na świecie w swojej poezji?

Nie widzę takiej potrzeby. Moja poezja jest bardzo osobista, a polityka w moim świecie nie jest na pierwszym miejscu, choć oczywiście może nas zabić. Nie da się w Polsce obecnie mówić o polityce bez nienawiści i zaślepienia, a takie spojrzenie jest mi obce. Mamy sekciarskie spojrzenie na partie polityczne, mówimy wszyscy językiem nienawiści, dyskusja jest niemożliwa, możliwa jest tylko pyskówka i kłótnia. Żałosne jest to wybaczanie swoim i ślepota na szkodliwe działania polityków „mojej” partii, a doszukiwanie się najmniejszych błędów we wrogim obozie. Prawdy nie ma, prawdę mówią „nasi”, a „tamci” kłamią. I tak w kółko. Podział w społeczeństwie zaczął się już podczas okupacji, kiedy była partyzantka „londyńska” i „moskiewska”, i on się pogłębia po 1989 roku. Pracowali na ten podział usilnie wszyscy znaczący ludzie w polityce i w mediach, choć teraz tylko szukają winnych po drugiej stronie. To jest propagandowa zimna wojna, a ja nie chcę brać w niej udziału, bo patrzę na rzeczywistość polityki z dystansu. To wojna bratobójcza, bezsensowna i okrutna, jak każda wojna domowa. Ale przede wszystkim głupia, nastawiona na podział łupów i na rząd dusz. Poza tym naprawdę nie ma partii, której bym zaufał.

O polityce piszę w felietonach, bo to właściwsza forma, zwłaszcza wobec tego, co się dzieje u nas i na świecie teraz.

Jak oceniasz portale literackie?

Tylko kilka miesięcy publikowałem na portalu Liternet, ale szybko się zorientowałem, że ta forma życia literackiego to chybiony pomysł. Wyobraź sobie konkurs piękności, na którym nie ma jury, tylko same modelki oceniają siebie nawzajem. Na Liternecie, portalu-dżungli, trwała walka wszystkich ze wszystkimi, nie szczędzono złośliwości i zawiści, zawiązywano koalicje, niszczono jednych, wywyższano kompletnych grafomanów. Liczył się spryt, intryga, bezczelność. Teren badań dla psychiatrów, socjologów. Wrażliwi ludzie szybko odpadali, znam przypadek zaszczucia niezłej poetki. Była to nagonka w dobrym stalinowskim stylu. Kobieta zachorowała i leczyła się nerwowo. Jeden z moich portalowych przyjaciół, z powodu depresji popełnił samobójstwo, napisał do mnie list pożegnalny. To przeważyło szalę, odszedłem. Uważam, że portale literackie to pomyłka, obecnie część z nich opanowana jest przez trolli i ludzi z zaburzeniami, a druga część zmierza w kierunku literackiego disco-polo i poetyckiego umpaumpa.

Jest jeszcze trzecia grupa: to portale wzorowane na czasopismach papierowych, które mają redaktora naczelnego i zespół redakcyjny, one są normalne. Dlatego chętnie udzielam się w tygodniku Pisarze.pl, pod redakcją Bohdana Wrocławskiego.

Teraz w celach przyjacielskich i rozrywkowych bywam na portalu piszemy.pl. Ale tam jest Admin, który pilnuje porządku twardą ręką.

Nad czym teraz pracujesz?

Nigdy nie piszę jednej rzeczy, tylko kilka, kilkanaście naraz, jedne umierają, inne się przekształcają w coś innego. Nie wiem, co z tego wyniknie.

Zatem życzę, by wynikło samo dobro. Dla Ciebie i dla czytelników.

 

Wywiad został opublikowany na stronie PoeciPolscy.pl [11.09.2017]:

https://www.poecipolscy.pl/aktualnosci/jestem-poeta-z-koniecznosci/


Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Agnieszka Kostuch, „Jestem poetą z konieczności” – Zdzisław Antolski w rozmowie z Agnieszką Sroczyńską-Kostuch, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...