Myst
1.
Długo trzymałem się kurczowo skraju
Nie można wiele zrobić w tej pozycji
Człowiek jest jakby unieruchomiony
Można było się wdrapać z powrotem
jeśli ktoś miał dość siły Lecz mnie
ciągnęło w otchłań Jakby coś w niej zostało
jeszcze nie znane i nie doświadczone
Czy ta próba będzie ostatnią?
Co prawda spadłem już kilka razy
zawsze jak kot zgrabnie ale podobno
za czterdziestym razem nawet kot
traci kontrolę nad spadaniem.
Palce martwiały z ciałem przestałem rozmawiać
od jakiegoś czasu świadomy krawędzi nie mogłem
powstrzymać się od pytania czy dach
nie jest iluzją?
Chłód od przepaści osadzał się w kącikach oczu
Zawsze panował tu pół mrok pół światło.
2.
Umrzeć raz jeszcze. Lepiej umrzeć
Niż oszaleć ze strachu, lepiej umrzeć niż zmartwieć lepiej
spalić notatki i zostawić po sobie pamięć kilku przyjaciół lepiej
być nie mogło. Wakacje, miasto puste jak wymarła planeta. Krawędź
zaczęła płonąć i kruszyła się pod palcami. Drobne przedmioty
wybuchały w rękach. Myślałem: zwierzęta wiedzą, kiedy odejść
w najdalszy kąt lasu, ludzkie przeznaczenie dopełnia się w sposób
widoczny z lotu ptaka lecz dla tych, przed którymi staje jest zawsze
zaskoczeniem, jednocześnie ulgą. Ratowałem się pisząc listy
wypisując bluzgi wymieniając szczegóły depresji. Byłem za słaby,
żeby dłużej myśleć. Myślałem: kiedyś była czułość, obce słowo
przywiezione jak pamiątka z innego ciągu znaczeń grzechotało
o krawędzie szklanki, którą zostałam nakryta. Pomyliłem się, to
nie była przepaść, tylko miasto zamknięte hermetycznym okapem.
Powoli traciłam przytomność z braku powietrza. Nie mogłem dłużej
fantazjować o tym, jak wyglądałoby moje życie gdzie indziej wiedząc
że tego życia również by nie było, zmieniając miejsce oddaliłam od siebie
agonię o dwa lata, przywiozłam ją ze sobą jak śmiertelny wirus.
Nie miałem wątpliwości: moja książka została zniszczona, a stronę
po której mogłabym wrócić do siebie
W „Myst”, poetyckiej komputerowej grze, chodzi o pozbieranie brakujących stron magicznej książki, po które wyruszamy do alternatywnych przestrzeni. Jakaś urzekająco piękna – skalna, drzewna, muzyczna – rzeczywistość może się stać „pułapką”, jeśli nie znajdę klucza powrotu. Zaś w konkluzji można wszystko stracić popełniając błąd, psychologiczny raczej, niż logiczny. Jeśli nie pojmę, kto (czyli co?) jest moim przeciwnikiem, a kto (co?) sprzymierzeńcem, nieświadomie oddam władzę w ręce „złych ludzi”, a wtedy zostanę „uwięziona w książce”, czyli w jakiś sposób „potępiona”, czyli przegram. [1] skradł mi podstępnie ktoś bliski.
3.
Są różne przemiany, lecz zawsze dolę płaci się przewoźnikowi.
Czasem wystarczy palec, innym razem ręki jest za mało.
Stary paszport z granicznymi pieczątkami państw do których
kiedyś nas przywiało, zgrabną kolekcję kart – życie na kredyt,
głowy dzieci, imiona rodziców, własne nazwisko, płeć, ciało,
życie – licząc na to, że jeszcze kilka nam zostało, gdyż jak kot
mam ich siedem. Każde znoszone jak kostium pełen wspomnień.
Czy mógłbym wrócić do któregoś z nich niechcący coś jeszcze
odegrać? Już po wszystkim. Przeszłam na drugą stronę pasażu.
Jestem po odwrotnej stronie. Umarłam tyle razy, że już dawno
wyczerpałam limit. Ślad wędrówki usiany drobnymi dowodami
istnienia jak skórą węża. Co do jednego nie mam wątpliwości:
To życie jest ostatnie i z niego nie ma powrotu. Już nigdy
nie będę tamtą kobietą, którą chciałam zostać ani też osobą,
która miała takie marzenia. Nie będę także kolejnym szkicem
do postaci, który mogłabym w przyszłości wykorzystać. Już nie.
Już po wszystkim. Cokolwiek miało być, stało się lepiej czy
gorzej, spełniło się według zapisu, który zamyśliłam w
dzieciństwie. Moje zmęczenie jest uprawomocnione.
Kiedy nastąpił moment przejścia, nie wiem. Co czułem wtedy?
Niewiele pamiętam. To naturalne.
Tak jest i będzie. Zawsze po jednej albo drugiej stronie śmierci.