Najpierw cię spotkam
Najpierw cię spotkam a potem ty przyjdziesz
i nie zatrzymasz się ot tak,
każdy twój gest
będzie poruszeniem harmonii ciała,
którą ze świata dźwięków spłukuje deszcz
i kurz wiatru właśnie przekraczającego
południową granicę, który
ukazuje się w łunie czerwieni, by potem
zaszyć się w zapalne ognisko skroplonego śniegu
w purpurowej mgle wieńczącej
wysiłki grani, by
się ukryć przed podjętymi świeżymi,
jeszcze ciepłymi krokami w górę
za granicę
oddechu.
Przyjdziesz i przejdziesz, i będą twe oczy świeżo
otarte z łez tych od mrozu i tych
ze śniegu, i z błota pośniegowego,
które pod ostrym kątem światła zachodu
lśni jak złoto
a srebrzy się zimno zaraz potem,
gdy promień ze złamanym ostrzem gaśnie.
I zrozumiem wtedy, że zbyt długo wpatrywałem się
w Lodowy Szczyt i ciebie wpatrzoną
w zakończenie mojego snu pod pręgierzem
bliskiego mi
tęczowego
jak rtęć
słupka czasu.