Non omnis moriar…
Non omnis moriar – moje posiadłości:
Zakratowane okna, gładkolice ściany
Noszące płótna mistrzów, podłogi – dywany,
Papiery wartościowe pozostaną po mnie.
Zostawiam córkę… wnuka – owoc zażyłości,
Dwie obrączki na tacy – męża i mą własną;
Trzy wozy sportowe niechaj na firmament wspomnień
Wstąpią i z nim jak najwolniej gasną.
Wśród stojących zegarów, puchowych foteli
I w kandelabrów wściekle mieniącym się blasku
Przycupnięta, skulona ma samotność dumna
Łka bezgłośnie. Przejdźcie szlakiem pustki:
Gdzie w szufladzie zamkniętej na złocony kluczyk
Leżały kiedyś zdjęcia najpiękniejszej z kobiet
Podpisane na zawsze. Niebezpieczne listy,
Datowniki czułości i zaschnięte róże
Już przeze mnie przezorną spopielone w niebyt.
Niech ludzie mi oddani, najbliższa rodzina
Zadbają o stosowne napisy na wstęgach –
Lutnia poetki o skały roztrzaskana, niema.
Ja tu wam nie zakłócę, oznak nie zostawię
I złudzeń nie rozwieję, nie wzbudzę posądzeń;
Odejdę tak jak żyłam, umiejętnie, czujnie –
Kraty zamykam na noc, skrzydła wasze tuczę
I w moich krzepkich stróży-aniołów was zmieniam.