Piekielne powieści Bronisława Wildsteina
Niewielki dystans czasowy narratora wobec bieżących wydarzeń politycznych, skłonność do osadzania fabuły w kręgu osób „trzymających władzę”, a zwłaszcza decyzja, by motorem napędzającym akcję stawały się przekonania bohaterów – wszystko to skłania do podejrzeń, że proza Bronisława Wildsteina jest przedłużeniem jego publicystyki. Jej fabularyzowanym wcieleniem? Czymś pomiędzy opisem obyczajów współczesnych elit a powieściową konfrontacją sprzecznych światopoglądów? Gdyby tak było, najbardziej pożądanym stylem odbioru jego powieści byłby ten, który stosujemy wobec tekstów użytkowych. Michał Głowiński nazywa go instrumentalnym, bo polega on na tym, iż czytelnik zapomina o tym, że ma do czynienia z komunikatem literackim (fikcjonalnym!) i skupia się na tym, co jest w nim doraźnym komentarzem bieżącej rzeczywistości. Czy jednak powieści Wildsteina – nieważne w tej chwili czy te bardziej udane, czy te udane mniej – naprawdę zasługują na to, by czytać je wyłącznie w taki sposób? Czy sieć aluzji do realnie istniejących osób i prawdziwych zdarzeń – rzeczywiście gęsta – całkowicie wyczerpuje przesłanie jego utworów?
I
Nie roszcząc sobie pretensji do udzielenia wyczerpującej odpowiedzi na tak postawione pytania, chciałbym podzielić się wynikami czegoś, co może wyglądać na eksperyment, bo jest próbą czytania fikcjonalnych tekstów autora Doliny nicości przez pryzmat ich odniesień do twórczości Dantego – zwłaszcza zaś do tej części jego Boskiej komedii,którą artysta zatytułował: Piekło. Zachęca do tego język prozy Wildsteina, stosunkowo mocno nasycony leksyką i topiką infernalną. Wyrazy takie jak ‘bies’, ‘diabeł’, ‘piekło’, ‘smoła’, ‘noc’ – i inne, bliskie im znaczeniowo – to w wielu jego powieściach słowa-klucze, otwierające drzwi do wyobraźni pisarza. Zachęcają do tego też elementy świata przedstawionego jego utworów: konstrukcja przestrzeni i postaci o tak znamiennych nazwiskach jak Bies czy Niecnota. Dzięki pracom Agnieszki Kuciak wiemy, jak ciekawie w pasmo dantejskiej tradycji włączali się romantycy – zwłaszcza Krasiński, Słowacki i Norwid. Pisano także o nawiązaniach do twórczości Florentczyka w polskiej literaturze XX wieku. Czy zabrakło ich w wieku XXI? A jeśli rzeczywiście są wątłe, to czy „dantejskie” czytanie Wildsteina nie wydaje się właśnie dlatego szczególnie kuszące?
Zacznijmy zatem od rekonstrukcji sceny, czy raczej zespołu scen, na których rozgrywają się losy bohaterów opowieści pisarza. Inspirowany wizyjnymi pismami Gioacchina da Fiore, Dante nadaje piekielnej przestrzeni kształt leja – odwróconego stożka. W Czasie niedokonanym jeden z bohaterów wyznaje: „Ta pustka powracała […]. Czułem, jakbym pogrążał się w ciemnym leju. On rósł pod bólem […]. On tam był wcześniej”
Jak jednak opisać ludzką reakcję na zło, by nie była reakcją powierzchowną, lecz głęboko uwewnętrznioną? Kod Dantego wydaje się niewystarczający – reakcje jego narratora i bohatera są zbyt deklamacyjne, teatralne. Gdyby miały się wydać nam naturalnymi, musiałyby w jakiś sposób zostać wpisane nie tylko w ludzkie emocje, ale i w ciało, musiałyby być reakcjami somatycznymi. Tak właśnie jest u Wildsteina. Bohaterem powieści Ukryty jest między innymi Rosa – specjalista od marketingu politycznego i PR – reżyser wydarzeń wokół krzyża pod pałacem prezydenckim, który widząc skutki swoich działań zaczyna przeżywać wątpliwości:
Wcześniej planował, jak ich ośmieszyć. Jak doprowadzić do tego, aby drewniany znak pod pałacem stał się obiektem publicznego zgorszenia, a ludzie broniący go jawili się jako zagrożenie. Żeby stali się odrażający i śmieszni. A jednak, nie wiedzieć czemu, czuł teraz niesmak, a może coś gorszego, czego nie potrafił nazwać […]. Grupki krążyły wokół modlących się, wykonując obsceniczne gesty, krzyczały w ich kierunku. Skrzywieni w nienawiści chłopcy grozili im ułożonymi w rogi palcami, któryś spuścił spodnie i przy dopingu otaczającej go grupy wypiął w kierunku krzyża nagie pośladki. Rosa poczuł mdłości
B. Wildstein, Ukryty, Poznań 2012, s. 66. [2].
W innym miejscu tej samej powieści czytamy: „Starowin krzywi się w odrażający sposób. Wygląda, jakby miał zwymiotować”
W powieściach Wildsteina występują właściwie dwa rodzaje piekielnych przestrzeni. Ich wspólną cechą jest to, że w obu chodzi o obszar władzy. W Czasie niedokonanym Adam Brok, pytany o swe zainteresowania, powie, że zajmuje się „Weberem, Maxem Weberem. Polityką jako domeną demonizmu. Zapuszczanie się w dziedziny władzy, a więc przemocy, to wejście na diabelski teren”
[Stalin] nie żywi żadnych przesądów, czyli nie ma żadnych skrupułów. Będzie chciał przyspieszyć budowę piekła, raju naszego […] wystarczy oddać władzę kryminalistom, a oni dopilnują wszystkiego. Zrobią piekło innym więźniom, a my będziemy ich rozliczać jak ekonomiczne przedsiębiorstwo
Tamże, s. 469. [8].
Zło, jakie panuje w świecie powieści Wildsteina, nie zawsze przybiera jednak postać zbrodniczych systemów totalitarnych. To prawda: pisarz pokazuje, że systemy te potrafią przetrwać przemiany polityczne i w jakimś stopniu przedłużyć resztki swego życia w postaci przepoczwarzonych służb specjalnych. Zarazem jednak dokłada wielu starań, by dać do zrozumienia, że języki piekielnego ognia obejmują dziś także ogromne terytorium obyczajowości, międzyludzkiej komunikacji, teren mediów i teren sztuki, a zatem po prostu szeroko rozumianą kulturę. Jeden z bohaterów Czasu niedokonanego wspomina o „nocy, która przenika nas, rozcieńcza, aż zatracamy się w niej”
Zrozumiałam, że każdą myśl można znieprawić. Uświadomiłam sobie, że na tym polega diabelska sztuczka. Wykrzywić szlachetność i dostojność i zastąpić je ich karykaturami. Patrzyłam na swoich dawnych przyjaciół. Kiedyś byli piękni. Teraz wyglądali jak swoje karykatury. Byli niemi. Gęby odęte poczuciem wyższości
Tamże, 394. [12].
II
Czy jednak kultura pozbawiona odniesień do trwałych wartości i troski o słabszych wciąż jeszcze jest kulturą ludzką? Można też zapytać inaczej – czy wciąż jeszcze objawiają jakieś ludzkie cechy ci, którzy ją tworzą? Dante nazywa mieszkańców piekła cieniami. „Zobacz, jakie to płaskie, z papieru wycięte […] to cienie” – woła jeden z bohaterów powieści Ukryty
Grzmieli na populizm, ksenofobię i nienawiść. Piętnowali hipokryzję. Ich spojrzenia były dziwne, poruszenia miały jakby mechaniczny charakter, w gesty wkradło się coś obcego […]. Postacie, które, wydawało się, wyglądały i zachowywały się jak wcześniej, nie były już tymi samymi osobami, a nawet ludźmi. Były członkami obcego roju zagnieżdżonego w ich powłokach. Coś trudnego do uchwycenia odróżniało je jednak od ludzi, których ciała skolonizowali. Adam miał wrażenie, że podobną przemianę przeszli ci, których jeszcze niedawno tak bardzo podziwiał […], padli ofiarą własnej obłudy i zakłamania, które doprowadziło ich do przekroczenia najdalszej granicy, granicy zdrady
B. Wildstein, Czas niedokonany, s. 347. [16].
Tak jak u Dantego, piekło alienuje u Wildsteina ludzi od wewnątrz, zło uniemożliwia im bycie w pełni sobą, zmienia życie w nieustanną zdradę siebie i innych. Na dnie piekła Florentczyka jest Judasz. U Wildsteina w jakimś sensie – na samym jego szczycie.
Dzieje się tak dlatego, że zdrada jest zasadą świata wykreowanego przez polskiego powieściopisarza. Istotą piekła okazuje się nietzscheańska próba przewartościowania wszystkich wartości: dobro zostaje w nim przedstawione jako zło, a największa podłość jako cnota. Zgodnie z logiką tego przewrotu Judasz nie może zostać oceniony w sposób negatywny. Biskup Korytko mówi o tym w Dolinie nicości tak:
Czy Judasz prowadzony przez szatana, a tak naprawdę przez Boga, który go naznaczył, jest zdrajcą w tym sensie słowa, do którego przywykliśmy? […] Tradycyjne interpretacje Judasza są, że tak sparafrazuję modną formułę, postewangeliczne i dosyć świeckie […]. Czy w ogóle powinniśmy, czy jest w naszej mocy potępienie Judasza, narzędzia opatrzności bożej?
B. Wildstein, Dolina nicości, s. 250. [17].
Oceny moralne nie są ani potrzebne, ani możliwe, ponieważ nie potrafimy uchwycić granicy pomiędzy dobrem i złem. Według Wildsteina taką właśnie „dobrą chęcią” wybrukowane jest piekło.
Czy fakt, że pierwsza część Boskiej komedii jest w dużej mierze próbą etycznej oceny bieżącej polityki, może więc mieć jakieś znaczenie dla lektury powieści polskiego publicysty i pisarza? Czy to przypadek, że w swoim piekle umieszcza on wyłącznie przedstawicieli tej warstwy społecznej, którą z pewnych względów wciąż można nazywać elitą? Podobnych pytań można oczywiście postawić dużo więcej, trudno bowiem zaprzeczyć, że cały ogromny, rozpisany na wiele powieści projekt prozy Wildsteina wyrasta z przekonania, że literatura nie tylko może, ale i powinna brać na siebie część odpowiedzialności za świat, w którym żyjemy. Zwłaszcza wtedy, gdy ten wydaje się zepsuty i pędzi ku zagładzie. Zwłaszcza wtedy, gdy zepsuci wydają się ci, którzy z racji swych funkcji powinni sprawować nad nim kontrolę. Piekło Dantego jest potężnym krzykiem sprzeciwu wobec polityki pozbawionej wymiaru etycznego. Nie inaczej jest u Wildsteina. Czas niedokonany jest pasjonującym sporem pisarza z Weberowską próbą deprecjacji etyki przekonań (odwołującej się do kategorii norm moralnych) i dowartościowania etyki odpowiedzialności (odwołującej się do kategorii okoliczności i sytuacji). Pisarz pokazuje, jak ta druga stała się latarnią morską dla różnych odmian polskiej Realpolitik i w praktyce oznaczała oportunizm wobec kolonizatorów – taki, którego finałem stała się ostatecznie swoista kulturowa rehabilitacja figury Judasza. Tak jak Piekłem Dantego, powieściami Wildsteina rządzi prawo karykatury i hiperboli. Służy ono ekspozycji czegoś, co może wydawać się oczywiste: podkreśla, że zło jest złem. Czy jednak na pewno żyjemy w świecie, w którym zło nigdy nie próbuje się nam przedstawić jako dobro?
Tekst ukazał się w tygodniku internetowym „Teologia Polityczna Co Tydzień” w dniu 16.12.2016.
[https://www.teologiapolityczna.pl/prof-wojciech-kudyba-piekielne-powiesci-bronislawa-wildsteina-tpct-37-]