POD WODOSPADEM W LESZCZYNACH
I
PRZĘDZALNIA
tkają jedwab w Leszczynach w takt obrotu koła obok młyna
sączy się grubym ściegiem wodnym nić śliska i przezroczysta
oplata kamienie i patyki na rżyskach
pianą haftuje złoto zieloną taflę
zahacza o konary drzew i słoneczne stalle
jedwabny blask wije się
błyska jak nóż i gaśnie
tkają jedwab w Leszczynach
barwią przędzę na piaskowo rdzawo
płynie jedwab rzeką Wilgą
zatacza czułe kręgi
wilgotna przędza łagodzi obyczaje
wpuszcza ryby na swoje sukno
niech trze się
iskrzy słoneczni
ikra
jedwab powołuje ryby do życia
a prządka wyrównuje krosna
obcina za długie nitki
jak pępowiny położna
II
PRZĄDKA
syrena zamówiła nowy ogon z jedwabnej przędzy
rybacy proszą prządkę o sieci i pończochy dla żon
a ona tka w skupieniu
myśli o nowych kokonach jedwabników przy jej domu
o dalekich podróżach egzotycznej kuchni
bo jedwabniki przypominają tygrysie krewetki
polane sokiem z cytryny
myśli o słodko mdlącym zapachu oleandrów
o żółwiach z Zakynthos pływających w morskich karetach
prządka z Leszczyn jest samotna
ucieka w myślach daleko daleko
do hebanowego serca na kutrze rybackim z morza jońskiego
tam gdzie jest zawsze bardzo ciepło
III
NOC
o czym śni prządka kiedy śpią jej krosna
nocą w Leszczynach słychać bardzo głośno wodospad
śpiew ptaków nad jego taflą
matowa woda uderza o turbiny młyna
koło się nie kręci nakryte przez mrok szarą flanelą
a woda płynie zawsze
sny prządki przeciekają
ryby mówią po północy
złote drzazgi do wodospadu spadają
jak łososie w górę rzeki
świt zabiera rybom głos
a wodospad grzmi dalej
prządka wstaje gdy niebo się różowi
parzy kawę rozwija nici
czym nawilgła jej świadomość po nocnych ablucjach
kapią zimne krople na krosna
IV
WIOSNA
słońce coraz bliżej ziemi
wypala z przędzy rdzę
im bliżej lata tym grubsze nici
bardziej srebrzyste
pachną jaskółczym zielem i czeremchą
jakby jedwab też przybierał na obfitości
niczym ziemski urodzaj
V
LATO
lśni się szkło jedwabne
muchy na mokrych siadają kamieniach
kwiecą się brzegi Wilgi
z wodospadu zaróżowione muszle spadają
pasują do śliskiej przędzy
można je zatknąć pomiędzy opalizujące niteczki
bo prządka lubi fantazjować gdy słonce sięga w głąb wody
ciepło wędruje po głazach narzutowych
pod jego wpływem spękana ziemia
swoją czaszę na oścież otwiera
i tajemnicę jak politurę z brązowo zielonej rzeki zdziera
VI
OCHŁODZENIE
plamy z kawy na jedwabiu
może wywabi je woda z wodospadu
plamy na jesiennym słońcu
na rękach
prządka starzeje się na przebarwienia na swojej twarzy
zerka
łuszczą się na krosna rdzawe liście i drzewna kora
samotna kobieta tka gobelin o swoim życiu nad rzeką
kot śpi jej na kolanach
kawa bulgocze w niebieskim termosie
marzenia senne plączą się po włosach
może kiedyś ktoś pogłaszcze ją po skroniach
rozczesze czarne loki
zmieni bieg jedwabnej przędzy