Rękawica Taty
Zima tego roku wreszcie mrozi jak dawniej –
iskierki słońca krążą po śnieżnej pokrywie,
białe kule toczą się wzdłuż drogi, płatki lodu
chłodzą czoło. Zacieranie rąk, tupanie na wycieraczce.
Noworoczna wyprawa sprzed lat sankami na wzgórze –
Tata wypatruje Wielką Niedźwiedzicę i wskazuje
na sklepienie; z zadartym nosem ku niebu
żegnam spadającą gwiazdę, jej świetlista szarfa
wciąga w ciemnię niewypełnione życzenie.
Powracam w jedno z nieodżałowanych miejsc –
w cieniu planety przystaję przy ogrodzeniu
poniemieckiego cmentarza, który od dawna
jest bezdomny; szukam po omacku przejścia
w płocie. Rękawica Taty w zimowym pejzażu
i skierowana ku nam z przestworzy ręka
Niewidzialnego łączą się w jedno – jestem tu
nieodrodnym dzieckiem całości,
której sensu nie udaje mi się zgłębić
ani określić, jednak moje uczestnictwo
jest w niej wciąż do przeistoczenia.
Świdwin – Poznań, 22 stycznia 2013