15.06.2021

Rozpad (część dziewiąta)

Babciu, do czego doszło, skoro to, z kim idę

do kościoła pod rękę, bawi ich tak mocno,

że choć o to nie proszą, wiem, że się z tym liczą:

wetknięte do wiadra dają od paru godzin

 

woń pewnie idącą spod pieluch po gospodzie

w stronę okna, żądając, aby je wypuścić.

Mięta z szałwią gotują się w garnku ze złości,

że są gdzie są, choć przecież wcale nie jest im źle.

 

Mnie się wydaję, że działka z bukszpanem dokoła

ogrodzenia od wschodu i doraźnie, z zachodu,

wziętym w dole przez pnącza – nie na tyle dzikie,

aby wybić się do pasa, jakby coś, ale co,

 

babciu, raczej nie chemia, którą sypało się

w prawo i lewo, w górę, w dół, na nas i wokół

nas bez opamiętania, kazało im stanąć –

to teren, gdzie nawet martwe czują się w domu.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adrian Sinkowski, Rozpad (część dziewiąta), Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...