W cieniu najwyższej wieży
Po trzykroć trawił ją ogień,
lecz ocalała i trwa – kronika ciągłości
pokoleń, prastara wyspa królewskich prochów,
nominacji, aktów strzelistych o pokój,
modłów o jedność narodu nad Wartą,
o tożsamość w czasach potopu i zagrożeń –
wierna matka polskich kościołów.
Chroń się w mroku kamiennych ramion
z pytaniem o znaki początków, o świadectwa;
podziwiaj światło i purpurę Niebieskiego Jeruzalem,
marmurowe figury Michała i Gabriela, chrzcielnicę,
ołtarz z warsztatu Mistrza Pasji z Góry Śląskiej,
Złotą Kaplicę: mauzoleum Mieszka I i Bolesława
Chrobrego; stalle, gotyckie sklepienia.
W cieniu najwyższej wieży sensu szukaj,
miejsca i godziny. Zwykłą rzeczą jest
wiedzieć, dokąd ruszyć, by dotrzeć
na czas, rzucić garść ziemi, pieśń prostą
i jasną wznieść w kapliczce przydrożnej.
W daleką podróż nieś widok katedry nocą.
Nieprzejrzysty błękit nieba ujawnia jedynie
zarys bryły, a co w głębi – w tobie ukryte.
Rzecz nie w zachwytach nad detalami,
lecz w tajemnicy – poetów inspiruje
metafizyka katedry, jej dzieje duchowe.
Inni pytają o tych,
którzy przy budowie stracili ręce
i nadzieję.
O wiernych czujących oddech Boga
na skamieniałych plecach,
gdy pięli się w górę
spragnieni ujrzeć więcej
niż głoszą księgi.
By w pełni doznać spotkania
z niewiadomym.
Poznań, 1 października 2013 r.