Ziemia
Pewnego wrześniowego dnia nie mieliśmy lekcji
i z wychowawczynią poszliśmy zbierać buraki pastewne
z pola naszego kumpla z klasy. Mieszkał z babką
(ojciec się powiesił, „matka mnie nie chciała”).
Wiózł nas ciągnikiem z przyczepą, na którą potem
wrzucaliśmy ciężkie, twarde bulwy.
Zrobiliśmy kilka kursów (więcej przy tym było
śmiechu niż pracy), a potem siedzieliśmy w ogrodzie
oparci o soczyste drzewa, gdzie dalekie słońce
mocno grzało mimo nadchodzącej jesieni.
Przyniósł nam kompot i świeżo zerwane orzechy włoskie.
Były gorzkie, farbowały na brązowo ręce.
Człowiek powstał z piachu. Ze skorup jest na nowo posklejany.
O tym pomyślałem dziś, gdy po latach spotkałem
tamtego kolegę. Prosił o drobne, miał pobrużdżoną twarz
od wieloletniego picia. Dałem mu pieniądze,
uśmiechnął się, podziękował i przed światłem
w otwieranym obok oknie zmrużył oczy,
w których nie było już nic.