Gondola nocna
Ciemność, która przychodzi, gdy słońce schyla się w miasto.
Barwy dnia to piołuny, co więdną raczej, niż gasną.
Półmrok – rybak ponury, co łapie w sieć tkaną cieniem,
i noc, jak owoc nasiono, powoli okrywa ziemię.
Księżyc to gładki otoczak ciśnięty bez plusku w eter,
światła w oknach – zgubione bogini Nyks bransolety,
która z grzebieniem ciszy wplecionym w cieniutkich włosach
w ludzkich powiek kołyskach rodzi znowu Hypnosa.
Kto od brzegu zmęczenia odbije we śnie jak w gondoli,
ten po obrazów strumieniach wieźć się musi pozwolić
i płynąc, zobaczy nagle, jak mostów złudzeń rozpięcie
stawia wokoło drżącą Wenecję jego pamięci.
Wiersz pochodzi z tomu „Hotel Globo”. Publikacja powstała dzięki wsparciu Instytutu Literatury w ramach programu „Tarcza dla literatów”.