27.04.2023

Nieudana rozmowa z Tamarą Literaturą

Jestem kaleką pamięci, mówi, fragmentem tamtego płomienia.

Moja młodość się świeci. A życie było szare, mówi,

i nie chce o tym rozmawiać. Mówi, szare, ale nie ma ceny,

bo się wymknęło ludziom murowanym, cegła w cegłę,

szczelnym, co mózg, jeden na wszystkich, mieli w gardłach, 

buciorach i psach ćwiczonych na ludojady.

     Nic nie może się równać z życiem wyniesionym z Auschwitz, 

     lecz cóż da rozmowa, gdy i dziś mózg jest zastępowany?

A moja głowa została spalona, strącona w popiół dni.

Popiół to wszystko, co mam. Mam chłopca z popiołu. Wydarli mi go,

zużyli jak drewno na rozpałkę. Co noc kładzie się przy mnie

jak mąż i w prześcieradle wypala dziurę. Przez całe życie czekam

na „kocham cię” od wypalonej dziury. Jestem wypalona

czekaniem na „kocham cię” od wypalonej dziury. Nic tak nie wypala,

     jak życie zostawione w Auschwitz, lecz cóż da rozmowa,

     gdy czekam na „kocham cię” od wypalonej dziury? 

Raz mnie, kobietę, zmierzyli nie miłością, a rasą, i tak już zostało,

i robią to do dziś. A dla reszty jestem towar nierynkowy,

prędzej wypromują „Mein Kampf”, niż mój życiorys,

słusznie, rozdarłabym gębę przeciw papierowi, który kaleczy

i wydawcy, który już nie dba, w czyich oczach zyskuje.

Którędy iść? Oczy jak zimna broń, namierzają. Namierzaniem pytają – 

dlaczego to życie wyżyło, kiedy miało zdechnąć?

     Nic nie jest tak obserwowane, jak życie wyniesione z Auschwitz,

     a jeśli na dodatek  już mnie zaobserwowano

     jako towar niechodliwy, to ta rozmowa po co?

A ta ręka. Wyskakuje na baczność.

Cóż to za powitanie, pazurami między oczy?

Pracowita poza tym, wódz kucharzy.

Kotlet z Pinocheta. Cały i zdrowy.

No i ta, czarna sraczka z Hitlera. Cała i zdrowa.

Generał Franko, smacznie przyrządzony chłopczyk.

Żryj, to smakuje lepiej, niż twój Stalin

i wszyscy twoi naczelnicy łagrów.

Mój Stalin, moi naczelnicy łagrów!

     Nic nie jest tak bite w komunę,  jak życie wyniesione

     z Auschwitz.

Ich bin nur dein kleines altes Weib.

Ich habe Angst.

Nein, sie sage nichts in Jiddisch.

Wenn schon, dann auf Deutsch

oder auf Polnisch, aber ruhig und ehrlich.

Denn in diesen Sprachen gab

die meiste Ashe aus uns. Und kurz, krótko,

bo długa mowa popioły rozprasza,

by w końcu zrobić z nich bucik,

na czubek języka, na słówko skwitowania.

     Mój język tego nie mieści, a twój?

     Czy to się mieści w języku kołysanek?

     A czy inne są? Czy są języki tylko marszu?

     Co zrobisz ze mną w swoim języku?

Albo nie.

O życiu nie. W żadnym języku. Ani z gojami, ani z Żydami.

Mówi: nikt już nie zdarza mnie. Jestem życie znikające. Und die Literatur

ist eine bösartige Gojka. Ich habe Angst. I teraz wszyscy są jednakowo

dobrze uzbrojeni, a ja bezbronna jestem wciąż.

Ja nie mam wojska, gdy przeciw mnie stoi wojsko likwidacji ostrza.

Zawracają ostrze nawet mego kuchennego noża.

I jak winą oblewają mnie moim zawracanym nożem.

I ja się ciągle krztuszę moim zawracanym nożem.

Die Seiten der Literatur lodern nach wie vor mit jenem bösen Feuer.

I ludzie dziś falują jak piece. I książki są książkami władzy.

I literatura jest zgrywaniem pana, i wyciekła na autostrady

i pędzi jak głupia, i ja już jej nie chcę. 

Jetzt ist Auschwitz überall.

Wiersz pochodzi z tomu Rozdziały, z cyklu „Cisza”.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Tamara Bołdak-Janowska, Nieudana rozmowa z Tamarą Literaturą, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...