10.03.2023

By ocalić to, co naprawdę ważne. O nowych wierszach Bartłomieja Siwca

Bydgoski twórca Bartłomiej Siwiec (rocznik 1975) jest prozaikiem, poetą i dramatopisarzem. Ma w swoim dorobku trzy powieści, dwa tomy wierszy oraz kilka nagradzanych i wyróżnianych dramatów. Jego książki były dwukrotnie nominowane w konkursie na najlepszą Bydgoską Książkę Roku „Strzała Łuczniczki”.

Wypada zacząć od namysłu nad tytułem najnowszego tomu poetyckiego Bartłomieja Siwca Matka i róża. Pierwsze skojarzenia każą spojrzeć na Małego Księcia i jego dumną, ale i jedyną spośród wielu podobnych, różę. Po drugie – z dzieł stosunkowo świeżej daty – należy wspomnieć o powieści E.-E. Schmitta Oskar i pani Róża. Te intuicje nie wydają się całkiem bezzasadne, o czym jeszcze wspomnę. Trafniejsza jednak i przede wszystkim najdosłowniejsza wydaje się sugestia odwołująca do Tadeusza Różewicza – do słynnego, klasycznego już wiersza Róża oraz nagrodzonego, poruszającego tomu Matka odchodzi. Siwiec zdaje się odwoływać w swoim tomiku do tej właśnie różewiczowskiej tradycji. Trop ów w sposób dosłowny potwierdza wiersz Róża, dedykowany pamięci twórcy Kartoteki i którego tytuł jest wierną kalką tytułu utworu z Różewiczowskiego tomu Niepokój. O literackich konsekwencjach tych paraleli będzie mowa nieco dalej. Teraz jednak przyjrzyjmy się zaprezentowanemu w tomiku Siwca swoistemu i osobnemu odczuwaniu świata, które wyróżnia tę książeczkę spośród wielu innych obecnych w literackim krwiobiegu.

Według Siwca poeta w nowoczesnym świecie jest skazany na porażkę, na niemożność rywalizacji z celebrytami czy politykami. Nawet klown jest odeń atrakcyjniejszy i predestynowany do wejścia w dialog z widzem/słuchaczem/czytelnikiem. Cóż może poeta poza pilnowaniem księżyca i karmieniem psa – może jedynie okryć się białym płótnem i szeptać „do widzenia do jutra”. To z kolei oczywista aluzja do znakomitego filmu Janusza Morgensterna, otwierająca jednak u Siwca perspektywę eschatologiczną – owo „jutro” nie wydarzy się na tym świecie, ale dopiero w tym, do którego wszyscy z nadzieją zmierzamy. Niebo tymczasem pełne jest ludzi dobrych, którzy umarli młodo, bo tak właśnie ci ludzie umierają:                

niedobrze być dobrym

lepiej mieć dobrą wątrobę

i zimne serce

niebo jest pełne

dobrych ludzi

co umarli za wcześnie

(Ludzie dobrzy)

Żywi, pozostający na ziemi, niedotknięci śmiercią zbyt młodo, z satysfakcją mogą między sobą mówić: „zobacz …. nie pił nie palił / żony nie okładał / żadnych zdrad rozbojów / a już kwiatki / wącha od dołu”. Jednak i ci żyjący, zdrowi i bogaci – bywa – naznaczeni są skazą cierpienia: „gdy rano wstaję / to cierpię / potem jest znacznie / gorzej”. Siwiec powtarza oczywistą (choćby dla chrześcijan) prawdę, że otaczanie się rzeczami materialnymi i szukanie bogactwa nie przynosi szczęścia, a wręcz przeciwnie: staje się często źródłem nieszczęść i metafizycznego niepokoju, z którym nie wiadomo jak sobie radzić.

Podmiot wierszy Siwca chciałby być gdzieś pośrodku między „prawackimi fantazmatami” a „lewackimi mądrościami o potrzebie równości”, nie wpisywać się i nie angażować w taką czy inną chwilową ideologię, ale okazuje się, że „środka nie ma” i „może jednak lepiej / zapaść się pod ziemię”. Autor zdaje się tutaj mówić ni mniej ni więcej tylko tyle, że poeta – jak każdy twórca – musi być wolny od ideologicznego balastu, bo jedynie w ten sposób może zbliżać się do prawdy i pozostawać wierny sobie.

Bartłomiej Siwiec stawia w swoim tomie wiele pytań podstawowych – jako poeta zastanawia się „dla kogo pisze”, kim i jaki jest ów wirtualny czytelnik wychylający się ze strof Matki i róży. Mimo iż wyznaje, że „próbuje w pisaniu ukryć rozpacz dnia codziennego”, to i tak najważniejszy jest ten jeden, czuły i najbliższy, ratujący przed zwątpieniem, czytelnik:

czasami myślę

a właściwie jestem tego pewien

że to wszystko

nic niewarte

wtedy przychodzisz ty

gładzisz po bujnej czuprynie

i mówisz cicho tak bardzo cicho

„wszystko będzie dobrze”

 (Dla kogo piszę?)


Być może, ponad wszystko, pobrzmiewa tutaj tęsknota za tytułową, utraconą matką, ciągle obecną i żywą we wspomnieniu oraz synowska miłość, która wciąż trwa:

Tyle lat minęło

a ja ciągle ją widzę

w autobusie na cmentarzu

powoli ustawia znicze

wcześniej w markecie

widziałem jej włosy

w tłumie nawet

poczułem ich ożywczy zapach

 (Matka)

Niczego w tej kwestii nie zmienia obecność krytyków, którzy „tak bezlitośnie miażdżą”, jeśli założyć, „że pisarstwo jest ucieczką od śmierci, próbą ukojenia bólu, który od wewnątrz rozsadza”. Autor Matki i róży nie lubi krytyków, którzy jego zdaniem wcale nie pomagają w percepcji dzieła literackiego, nie są też zdolni do pogłębionego nad nim namysłu, chętniej załatwiając przy okazji recenzji interesy jakiejś określonej literackiej koterii, dlatego krytyka należy ranić słowem, czyli tym narzędziem, którym sam posługuje się najchętniej:

niech zatraci lekkość

pióro odleci w nieznane

żółć na zawsze zaleje

i zwietrzeje atrament

 

(*** [Nie lubię krytyków])

Osobną i ważną część omawianego tomiku stanowią wplecione między wiersze krótkie formy prozatorskie opowiadające przede wszystkim o przyjaźni bohatera i królika Fafika, który wydaje się być dla jego właściciela panaceum na samotność. Opisana wyraźnymi kreskami przyjaźń człowieka i zwierzęcia nadaje sens ludzkiej egzystencji poprzez konieczność troszczenia się o dobro i życie innego, i jako żywo przypomina relację Małego Księcia i róży z pięknej opowieści Antoine’a de Saint-Exupery’ego. Tak jak w historii róży, której uroda jest wartością wówczas, gdy istnieje w oczach drugiego, tak i w przypadku Fafika o jego wyjątkowości i jedyności stanowi miłość, której to zwierzę doświadcza ze strony człowieka. Królik wypuszczony na wolność wychodzi naprzeciw własnej śmierci: „Drogi Fafiku, to takie smutne, ale niestety prawdziwe – wolność zawsze podszyta jest śmiercią. Ta cholerna wolność, bez której ani rusz, ona i śmierć koegzystują ze sobą”. W przypadku róży jest nieco podobnie – poznając inne równie piękne kwiaty zrozumiała, że wyjątkowa jest właśnie dlatego, iż za taką uważa ją Mały Książę i taką jawi się w jego oczach.

Pora pochylić się nieco dokładniej nad paralelą między Różą z wiersza Różewicza a tą obecną w tomie Bartłomieja Siwca. Paralela jest bowiem oczywista, wzmocniona ponadto dedykacją poczynioną przez autora Matki i róży. Wiersz Różewicza odsyła do okrutnego świata niemieckich obozów koncentracyjnych i mówi wprost o fizycznej zagładzie kobiety o imieniu Róża. Ta jednostkowa zagłada ludzkiego istnienia zestawiona jest z wyrywającym się do życia rozkwitającym kwiatem róży pielęgnowanej przez ogrodnika. Dla autora Niepokoju nie jest to jednak znakiem nadziei czy wiary w to, że pomimo zagłady możliwe jest normalne życie:

Dzisiaj róża rozkwitła w ogrodzie

pamięć żywych umarła i wiara.

(T. Różewicz – Róża)

U Siwca Róża to także imię kobiety, jednak przede wszystkim nazwa „obozu w Sowietach”. Autor Matki i róży zdaje się w swoim wierszu dopełniać niejako doświadczenia hekatomby narodu polskiego o tę pomijaną jeszcze do niedawna Golgotę Wschodu:

to nie jest szpital

to umieralnia

najsmutniejszy barak rewolucji

 

zapach nie z tego świata

jest już bardzo późno

kwiat odlatuje do nieba

 (B. Siwiec – Róża)

Z kolei pani Róża z powieści E.-E. Schmitta to postać nieco mityczna, pocieszycielka próbująca nadać sens ostatecznej podróży, która czeka chorego Oskara. Taką pocieszycielką w tomie Bartłomieja Siwca jest niewątpliwie przewijająca się poprzez strofy tomu postać umarłej, ale ciągle obecnej we wspomnieniu matki, czułej i kochającej, nadającej sens codziennej egzystencji, która wiedzie do nieznanego, nierozpoznanego nieba.

Warto na koniec zwrócić uwagę na swoistą i znaczącą klamrę spinającą tomik Matka i róża. Otóż zbiór otwiera wiersz zatytułowany Matka, zamyka go zaś utwór, który autor zatytułował Ojciec. Oba wiersze mówią o doświadczeniu przedwczesnej utraty rodziców, o miłości do osób w naszym życiu najbliższych i najważniejszych. I choć utrata obojga rodziców nie jest doświadczeniem autora, to płynąca z takiej konstrukcji tomiku refleksja wydaje się nadzwyczaj istotna i nośna – nasze doświadczanie świata jest składową naszego charakteru, ale i uwrażliwienia na system wartości, reprezentowany przez matkę i ojca. To być może także sugestia, czy raczej próba odpowiedzi na pytanie, kim (i jakim) mam być, by ocalić to, co na tym świecie naprawdę ważne.

Bartłomiej Siwiec, Matka i róża, Mamiko, Nowa Ruda 2017.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej Krzyżan, By ocalić to, co naprawdę ważne. O nowych wierszach Bartłomieja Siwca, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...