Z KRONIKI
jak ciężkie krople toczą się miejsca
klują się wiersze bujne nieba zielone przędze
paznokieć zdjęty niewprawnym lancetem jak łuska
dawnej ryby jak łuska zdechłego smoka
po tośmy poznawali kształt tego bólu pili jego wodę
palce płyną przez skórę wcale nie jest tu ciemno
przychodzą do nas znieprawione dzieci niosą
te swoje pytania zresztą cisza też
o coś pyta
dzieci dowiedziały się jak się krzywdzi i jak
poniża mają stare twarze prześcigają
się w bezwstydzie czekanie
nie ma dna
*
człowiek po drugiej stronie trzyma gazetę nie może
uwierzyć fala podnosi się sięga ust człowiek
staje na palcach patrzy w niebo
nieznany sprawca przykucnął nad kopcem galaktyk
grzebie patykiem obrywa nóżki
gazeta wleczona wiatrem włóczy swoje
skrzydła po asfalcie jak niezdarny
albatros w ślad za tym
co i tak się oddala
Wiersz z tomu Książeczka wyjścia