Nowy Napis Co Tydzień #042 / Fryderyk: słuchanie świata
Mówi się o nim, że słaby: że liść dębu, blask, pajęczyna, że byle wiatr
mógłby go zerwać, że skóra srebrzysta i cienka. On widzi pająka snującego
pięciolinię, widzi melodię pnia i gałęzi, maleńkich żyłek – strun lasu,
które opowiadają mu świat. Idzie ścieżką i gubi się, świat szepcze mu
drogę, by wplótł ją w pieśń, jakby trawę albo mech. Mówi się o nim, że słaby albo że
maleńki blask pod liściem dębu. On słucha: skrzek wron, drżenie
szkła, krakanie, które nie jest ostrzeżeniem ani pożegnaniem, tylko
zapowiedzią burzy. Dźwiękiem burzy, dzwoneczkiem u rozedrganej szyi
burzy, i czym więcej? Końcem letniego dnia, zerwanym nasionem, melodią,
obrazem, słowem? Którymś z pierwszych, bo nie znało się wtedy słów:
kajdany, niewola i powinności artysty, nie znało się wtedy słów: Wiedeń,
Paryż, emigracja i bruk. Nie znało się, tylko słuchało, czy na gałęzi
przysiadł kruk, czy dzięcioł dobrał się do dębu. Słuchało się lasu, który
odpoczywał w jakimś intermedium. Słońce różową gamą barwiło ciemne
szwadrony drzew, łąki ubrały nokturn, ludzie zeszli z pól, przybrali
na twarze pieśń – zbliża się sen, lecz chłopiec nie śpi, skrada się do wsi.
Zagląda melodii dnia w oczy, naprawia ludzkie palce, mówi im: „oddajcie,
pomogę”, swoimi palcami, które rosną nad klawiszami pianina, by dać
świadectwo: młócenia, krosna, ziarna, łąki i kukułki. Rosną, jakby
to było we śnie, cichym – lecz głośnym. Chłopiec na łąkach snu, w lesie
snu zapyta: „To wszystko? Moje?”, ktoś mu odpowie: „To wszystko twoje”,
liść dębu, blask i pajęczyna, ucho i serce, zerwane źdźbło, które w supeł
na palcu zawijasz: palec rośnie nad klawiszami pianina, nad nimi zastyga.
Coś oddycha. To Polska? Czym oddycha? To chłopca właśnie – zbliża się