Nowy Napis Co Tydzień #042 / Norwid o Chopinie
Wśród wielu wspomnień o Fryderyku Chopinie – zdań wypowiedzianych i zapisanych przez współczesnych mu artystów, literatów, bliskich oraz przyjaciół – wyjątkowe miejsce zajmują utwory Cypriana Norwida, nawiązujące do życia i twórczości kompozytora. Choć znajomość poety i pianisty trwała zaledwie przez kilka miesięcy w 1849 roku i objęła ostatnie chwile przed śmiercią Chopina, artystów połączyły serdeczne relacje. Norwid, opisując w Czarnych kwiatach swoje wizyty u muzyka, wspominał go z szacunkiem i czułością. Dostrzegł również geniusz kompozytora i, niemalże profetycznie, przewidział jego przyszłą sławę. Jednocześnie potrafił mówić o twórczości artystycznej przyjaciela w sposób równie artystyczny, czego najlepszym przykładem jest Fortepian Szopena. Ani Juliusz Słowacki (wiele łączyło go z Chopinem, ale pozostawał z nim w chłodnych relacjach), ani Adam Mickiewicz (nie dostrzegł geniuszu kompozytora, czego dowiódł, namawiając go do stworzenia „opery narodowej”), ani też Zygmunt Krasiński (choć znali się od dzieciństwa, o ich relacjach niewiele wiadomo) – żaden z nich nie docenił Chopina tak jak Norwid.
*
W Czarnych kwiatach Norwid opisał ostatnie chwile przed śmiercią kilku osób, w tym Chopina (a obok niego: Stefana Witwickiego, Juliusza Słowackiego, Adama Mickiewicza, Paula Delaroche’a oraz nieznanej kobiety, którą spotkał na pokładzie statku płynącego do Stanów Zjednoczonych). We fragmencie poświęconym kompozytorowi wspomina swoją ostatnią wizytę u Chopina, w sierpniu 1849 roku, w mieszkaniu przy ulicy Chaillot. Rozpoczyna od opisania jego wnętrza:
[…] mieszkania główną częścią był salon wielki o dwóch oknach, gdzie nieśmiertelny fortepian jego stał, a fortepian bynajmniej wykwintny – do szafy lub komody podobny, świetnie ozdobiony jak fortepiany modne – ale owszem trójkątny, długi, na nogach trzech, jakiego, zdaje mi się, już mało kto w ozdobnym używa mieszkaniu
C. Norwid, Pisma wszystkie, t. 6, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył J.W. Gomulicki, Warszawa 1971, s. 178. [1].
Dalej opisuje Norwid spotkanie z przyjacielem:
Wszedłem […] do pokoju obok salonu będącego, gdzie sypiał Chopin, bardzo wdzięczny, iż widzieć mię chciał, i zastałem go ubranego, ale do pół leżącego w łóżku z nabrzmiałymi nogami, co, że w pończochy i trzewiki ubrane były, od razu poznać można było. Siostra artysty siedziała przy nim, dziwnie z profilu doń podobna… On, w cieniu głębokiego łóżka z firankami, na poduszkach oparty i okręcony szalem, piękny był bardzo, tak jak zawsze, w najpowszedniejszego życia poruszeniach mając coś skończonego, coś monumentalnie zarysowanego… coś, co albo arystokracja ateńska za religię sobie uważać mogła była w najpiękniejszej epoce cywilizacji greckiej – albo to, co genialny artysta dramatyczny wygrywa np. na klasycznych tragediach francuskich, które lubo nic są do starożytnego świata przez ich teoretyczną ogładę niepodobne, geniusz wszelako takiej np. Racheli umie je unaturalnić, uprawdopodobnić i rzeczywiście uklasycznić… Taką to naturalnie apoteotyczną skończoność gestów miał Chopin, jakkolwiek i kiedykolwiek go zastałem…
Tamże, s. 178–179. [2]
Piękno, które Norwid dostrzega także u innych osób opisywanych w Czarnych kwiatach, a które w przypadku Chopina widzi dodatkowo jako powielające kulturowe wzorce, nie jest wyłącznie pięknem zewnętrznym. „Mamy tu do czynienia z «przeświecaniem» piękna wewnętrznego, piękna duchowego […]”
Następnie Norwid opisuje swoją rozmowę z Chopinem:
Owóż – przerywanym głosem, dla kaszlu i dławienia, wyrzucać mi począł, że tak dawno go nie widziałem – potem żartował coś i prześladować mię chciał najniewinniej o mistyczne kierunki, co, że mu przyjemność robiło, dozwalałem – potem z siostrą jego mówiłem – potem były przerwy kaszlu, potem moment nadszedł, że należało go spokojnym zostawić, więc żegnałem go, a on, ścisnąwszy mię za rękę, odrzucił sobie włosy z czoła i rzekł: „Wynoszę się!…” – i począł kasłać, co ja, jako mówił, usłyszawszy, a wiedząc, iż nerwom jego dobrze się robiło silnie coś czasem przecząc, użyłem onego sztucznego tonu i całując go w ramię rzekłem, jak się mówi do osoby silnej i męstwo mającej: „…Wynosisz się tak co rok… a przecież, chwała Bogu, oglądamy cię przy życiu.”
A Chopin na to, kończąc przerwane mu kaszlem słowa, rzekł: „Mówię ci, że wynoszę się z mieszkania tego na plac Vendôme…”
C. Norwid, Pisma wszystkie, t. 6, s. 179. [4]
Norwid, wspominając ostatnie chwile życia przyjaciela, pragnie oddać je wiernie
Utwór Norwida jest poetycki i – przez uwypuklenie pewnych elementów – sugestywny. Opisując rzeczywiste spotkanie, wygląd Chopina oraz jego mieszkania, poeta nie zatrzymuje się na suchym opisie faktów. Pianista został przedstawiony w sposób szczególny. Jednocześnie jednak – ze względu na taki właśnie sposób opisu – w Norwidowym wspomnieniu osoba Chopina w pewnym stopniu zatraca swoją indywidualność.
*
Rodem warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel, Fryderyk Chopin zeszedł z tego świata. Choroba piersiowa przyspieszyła śmierć za wczesną artysty w trzydziestym dziewiątym roku życia – dnia siedemnastego miesiąca bieżącego
C. Norwid, Pisma wszystkie, t. 6, s. 251. [7].
W ten sposób rozpoczyna się Nekrolog, napisany przez Norwida na drugi dzień po śmierci kompozytora i opublikowany 25 października 1849 roku w „Dzienniku Polskim”
Umiał on najtrudniejsze sztuki zadanie rozwiązywać z tajemniczą biegłością – umiał bowiem zbierać kwiaty polne, rosy z nich ani puchu nie otrząsając najlżejszego. I umiał je w gwiazdy, w meteory, że nie powiem: w komety, całej świecące Europie, ideału sztuką przepromieniać.
Przezeń Ludu polskiego porozrzucane łzy po polach w dyjademie ludzkości się zebrały na dyjament piękna, kryształami harmonii osobliwej
C. Norwid, Pisma wszystkie, t. 6, s. 251. [10].
Po raz kolejny czyniąc użytek ze swojego literackiego talentu, Norwid określa znaczenie muzyki Chopina dla kultury polskiej i europejskiej. Pianista, korzystając z rodzimego folkloru, komponując polonezy czy mazurki, stał się jednocześnie twórcą europejskim, zyskał uznanie i naśladowców nie tylko w Polsce, ale również za granicą. O tym właśnie pisze Norwid w Nekrologu, i w tym przede wszystkim widzi znaczenie sztuki Chopina.
*
Podobne, jak w Nekrologu, wnioski dotyczące osoby kompozytora dają się wyczytać z Norwidowego poematu Promethidion, napisanego w 1850 roku. Najpierw o Chopinie rozmawiają bohaterowie dialogu Bogumił. Następnie jest o nim mowa w Epilogu:
W Polsce od grobu Fryderyka Chopina rozwinie się sztuka, jako powoju wieniec, przez pojęcia nieco sumienniejsze o formie życia, to jest o kierunku pięknego, i o treści życia, to jest o kierunku dobra i prawdy.
Wtedy artyzm się złoży w całość narodowej sztuki
C. Norwid, Pisma wszystkie, t. 3, s. 464. [11].
Norwid kontaminuje więc niejako sztukę i życie Chopina. Mówiąc zaś o artyzmie, nadaje mu jednocześnie moralne znaczenie. Pisze następnie:
Podnoszenie ludowych natchnień do potęgi przenikającej i ogarniającej Ludzkość całą – podnoszenie ludowego do Ludzkości nie przez stosowania zewnętrzne i koneksje formalne, ale przez wewnętrzny rozwój dojrzałości… oto jest, co wysłuchać daje się z muzy Fryderyka jako zaśpiew na sztukę narodową
Tamże. [12].
Norwid po raz kolejny mówi więc, że pianista potrafił tworzyć sztukę narodową w taki sposób, aby nie tracąc nic ze swojego pierwotnego kontekstu, ze swojej autentyczności, zyskała wartość ponadnarodową, uniwersalną. Spostrzeżenia poety są zaś nie tylko błyskotliwe – Norwid dostrzegł bowiem geniusz Chopina i określił, na czym polegał jego fenomen, ale również profetyczne – gdyż przewidział jego sławę w Polsce i na świecie. Sławę, która nie słabnie do dziś.
*
Formalnie najdoskonalszym utworem, w którym Norwid odwołał się do osoby i twórczości kompozytora, jest Fortepian Szopena. Poeta nawiązuje w nim do zamachu na namiestnika cara, generała Teodora Berga. Kiedy 19 września 1863 roku namiestnik przejeżdżał warszawskim Nowym Światem, z pałacu Zamoyskich na powóz zrzucono bomby, a do niego samego strzelono. Zamach się nie udał, a pałac został splądrowany i zdemolowany przez batalion litewski. Żołnierze wyrzucili przez okna znalezione w budynku sprzęty i meble, w tym znajdujący się w mieszkaniu siostry Chopina Izabeli Barcińskiej fortepian, na którym muzyk grał w młodości
Norwid wspomina w swoim dziele, opisane również w Czarnych kwiatach, spędzone z Chopinem „dni przedostatnie”
Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!
Którego ręka… dla swojej białości
Alabastrowej – i wzięcia – i szyku –
I chwiejnych dotknięć jak strusiowe pióro –
Mięszała mi się w oczach z klawiaturą
Z słoniowej kości…Tamże, s. 143–144. [16]
Muzyka wpływa nie tylko na wyobrażenie osoby kompozytora, ale również na utwór Norwida, w szczególny sposób kształtując formę poematu. Pisał o tym Władysław Stróżewski:
Muzyczność Fortepianu wyrasta z ducha muzyki Chopina. Twierdząc to nie mam na myśli żadnej dosłownej „ilustracyjności”, która konkretyzować by się mogła np. w próbach „podkładania” takich czy innych utworów Chopina pod szczególne strofy poematu. Jeszcze mniej sensu miałoby dociekanie, co z muzyki Chopina brzmieć mogło w uszach Norwida, gdy komponował wiersze Fortepianu, albo co z niej znał najlepiej, przeżył „na żywo” lub które z Chopinowskich dzieł były mu najbliższe. Chodzi o rzecz ważniejszą, a zarazem o wiele trudniej uchwytną: o szczególną korelację estetycznych jakości i postaci tych jakości, które wydają się zadziwiająco analogiczne w sztuce Chopina i jej Norwidowskim „opisie”
Cyprian Norwid o muzyce, oprac. W. Stróżewski, Kraków 1997, s. 77. [17].
Dzieło Norwida, pisze natomiast Józef Fert, stanowi:
[…] doskonałe zespolenie muzyczności i literackości, obrazowości i sensowności, wizyjności i logiczności, a może nawet jakiejś niepojętej nad-logiczności, stając się w pełni i równorzędnie literackim partnerem muzyki Chopinowskiej
J. Fert, Norwid – Chopin. Korespondencja serc i sztuk, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska” 2009, nr VII, s. 160. [18].
Oczywiście również w tym utworze celem Norwida nie jest opisanie ostatnich chwil, jakie spędził z Chopinem przed jego śmiercią, czy też zrelacjonowanie losów jego fortepianu, nie jest nim również – poetycki opis muzyki polskiego kompozytora. Wszystko to jest w Fortepianie Szopena obecne, ale – w świetle tego, co zostało powiedziane powyżej – możemy stwierdzić, że jest w nim również znacznie więcej.
Pozostając pod wpływem muzyki Chopina, Norwid uczynił go jednocześnie przekaźnikiem swoich własnych koncepcji estetycznych. Muzyk jest według niego jednocześnie twórcą polskim i europejskim, przede wszystkim zaś – artystą zdolnym odrodzić narodową sztukę. Stąd też zrzucony na bruk fortepian nie jest w poemacie obrazem pesymistycznym. „Ciesz się, późny wnuku!…”