Nowy Napis Co Tydzień #060 / Matrioszka z kluczem
Nakładem bydgoskiego wydawnictwa Bibliotekarium ukazała się najnowsza powieść prozaika, poety, dramatopisarza Jarosława Jakubowskiego zatytułowana Hejter. W zdaniu odautorskim pod koniec książki Jakubowski pisze: „Tej książki miało nie być, ta książka została osądzona przez wielu, jeszcze zanim się ukazała”. Obecny wydawca, wiedząc o jego wieloletnim boju w sprawie tej publikacji, zdecydował się umieścić na okładce skierowany do autora list jednego z niedoszłych wydawców, w którym czytamy:
Bardzo dziękujemy za Pańską propozycję Hejtera. Sam pomysł jest niezwykle ciekawy, a książka napisana barwnie i pociągająco – jeśli chodzi o fabułę, jak i o język. Jednak musimy zgłosić pewne zastrzeżenia, dotyczące głównie rozpolitykowania, co nieco wybija z akcji.
Dalej niedoszły wydawca pisze o Smoleńsku, „złych lewakach”, niemieckich mediach. Pojawia się nawet pytanie: „To oczywiście prowokuje, zadajemy sobie pytanie, czy Artur to – w gruncie rzeczy – Pan?”. Ten kuriozalny list mówi nam trochę o samej powieści, o tym, że jest w niej silny rys polityczny, że jest napisana „z jajem”, a nawet że główny bohater ma na imię Artur.
Zwracam uwagę na nazwisko bohatera: Niewiadomski. Czy to jest przypadek? To w końcu dość popularne nazwisko, a jednak umiejętnie dobrane. Skłania do refleksji nad tym, dokąd to wszystko zmierza; kapitalizm, demokracja, współczesny świat i sam człowiek, który coraz mniej dba o swoją duchowość, coraz mniej troszczy się o wartości. Dokąd zmierza Artur Niewiadomski? Dokąd zmierzają tacy jak on – których w pewnym uproszczeniu moglibyśmy nazwać tradycjonalistami, ludźmi przywiązanymi do wartości – ale też tacy, którzy są po przeciwnej stronie barykady, którzy pod parasolem tak zwanej politycznej poprawności starają się wyrugować z życia wszystko, co inne, niedopasowane, przeciwne urawniłowce? W powieści autor zwraca też uwagę na to, do czego w ostatnich latach zdążyliśmy przywyknąć, na dość powszechny fakt radykalizacji obu postaw; niejako każda ze stron wznosi coraz wyższą barykadę. I w tym kontekście nazwisko głównego bohatera w sposób symboliczny można by powiązać z największym radykałem II Rzeczypospolitej – z Eligiuszem Niewiadomskim, malarzem, krytykiem sztuki, zabójcą prezydenta Gabriela Narutowicza.
W prologu książki Jakubowski wyjaśnia pozycję narratora. Jest ona dość specyficzna: narratorem w powieści jest nieznana bliżej osoba, żyjąca pod koniec XXI wieku, która zainteresowała się dramatycznym losem osobliwego młodego pisarza, Artura Niewiadomskiego. Czytając Hejtera, nabrałem szacunku do bohatera, nie dlatego, że mam dokładnie takie same poglądy jak on, ale dlatego, że też buntuję się przeciwko uproszczonemu postrzeganiu człowieka.
Aby jednak lepiej zrozumieć tę historię, trzeba ją tu w skrócie naszkicować, choćby dlatego, że jest ciekawa – i jak to określił niedoszły wydawca (niestety, nie wiemy, kto jest autorem tego osobliwego listu): „napisana barwnie i pociągająco”. Akcja powieści toczy się głównie w drugiej dekadzie XXI wieku w Bydgoszczy i epizodycznie w kilku innych miastach, między innymi w Warszawie, Sopocie, Częstochowie, w nadmorskiej Kuźnicy, w Byszewie, Licheniu i w – pewnie wymyślonej przez autora – Ciemnej Dolinie. Niewiadomski pochodzi z Bydgoszczy. Przez jakiś czas mieszkał u kolegi, Sławka Borowiaka; był wtedy dziennikarzem miejscowej gazety. Poznajemy go właśnie jako redaktora, gdy podejmuje swoje pierwsze literackie próby (napisał powieść Samospalenie). Poznajemy go dobrze, można by rzec, „od kuchni”, gdy żeni się z Hanią, zdolną panią architekt z miejskiej pracowni urbanistycznej. Jednym z ważnych miejsc na szlaku młodego pisarza, Hani, Sławka i Beaty Borowiaków jest lokal „Diabełek”, w którym chętnie spędzają czas, świętują nastanie Nowego Roku lub uczestniczą w wieczorach literackich. Dla przeciętnego mieszkańca Bydgoszczy sprawa jest zupełnie oczywista; chodzi o „Węgliszka”, niegdyś ważną na mapie miasta kawiarnię artystyczną, która została sprzedana, trafiła w prywatne ręce i stała się zwykłą jadłodajnią, czego wiele osób z miejscowej bohemy do dziś nie może przeboleć. Piszę o tym choćby dlatego, że ta książka posiada klucz. Jakubowski, odwołując się do rzeczywistych miejsc, zdaje się mówić za Józefem Mackiewiczem: „Tylko prawda jest ciekawa”. Przecież – jak powie narrator – w „Diabełku” czytał swoje wiersze schorowany Allen Ginsberg. To naprawdę miejsce unikatowe, które zdecydowanie zasługiwało na lepszy los.
Artur Niewiadomski to typ konserwatysty, podobnie zresztą jak jego żona. Hania ma problem z zajściem w ciążę. Młodzi nie ufają metodzie in vitro, chcieliby, żeby dziecko zostało poczęte w sposób całkowicie naturalny i to staje się przyczyną konfliktu pomiędzy nimi: „Nieistniejące dziecko stanęło między nimi, stając się metaforą muru, który wyrósł już wcześniej”. Pewnie te kłopoty, a później nagłe pojawienie się na początku 2013 roku dawnego znajomego Hani, Bartosza Dębskiego, doprowadziły małżeństwo do ostatecznego fiaska. Kilka tygodni po odejściu Hania oświadcza Arturowi, że jest w ciąży. Jest to niejako przypieczętowanie końca, choć kobieta nie zdradza bohaterowi, kto jest ojcem. Rok 2013 obfituje w jeszcze jeden dramat: Arturowi umiera ojciec. Jego dawne życie legło w gruzach. Wszędzie, gdzie się pojawia, wspomina Hanię. Przypominają mu o niej miejsca, które wspólnie odwiedzali, architektura, o której ze znawstwem mu opowiadała. Podczas poszukiwań pewnej książki natknął się zaś na jej stringi – tyle tylko pozostało z miłości.
Niewiadomski, poza Samospaleniem, jest też autorem Hejtera. Taka konstrukcja przypomina mi rosyjską matrioszkę, w której jedno zawiera się w drugim. Artur, pomimo otaczającego go cierpienia i beznadziei, zaczyna pisać nową książkę o roboczym tytule Śmierć. Powraca do czasów katastrofy smoleńskiej, do dramatycznych wydarzeń politycznych, ale dla niego samego bardzo dobrego okresu, gdy rozkwita jego miłość z Hanią. W pewnym momencie pojawia się ciekawy opis Galerii Piwnicznej, której pierwowzorem jest zapewne bydgoska Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego, która co najmniej raz w miesiącu, w czwartek, organizuje spotkania kulturalne:
Raz na jakiś czas robił większe zakupy w Bydgoszczy, poza tym lubił tam wpadać na czwartkowe wieczory w Galerii Piwnicznej, utrzymywać stare znajomości z czasów, gdy zaczynał. Zalatujące wilgocią ciasne wnętrze zmuszało do bliskości z innymi ludźmi i to było dobre, dobrze było raz na jakiś czas poczuć przy sobie kogoś żywego.
Mija kilka lat, do władzy w Polsce dochodzi prawica. Niewiadomski ukończył Śmierć. Książka odniosła artystyczny i komercyjny sukces. Artur czasami bywa u Eleonory Tellmann, redaktorki z wydawnictwa, w którym opublikował książkę. To jej właśnie mówi, że przyczynił się do śmierci człowieka, którego również uśmiercił na kartach powieści. Ale kobieta nie wierzy, że Artur ma coś wspólnego ze śmiercią Dariusza Rojka, który wcześniej krytykował książkę pisarza. Na jednym z portali społecznościowych panowie wdali się w ostrą polemikę. Doszło do spotkania, Niewiadomski udawał, że ma broń i przestraszył Rojka do tego stopnia, że tamten dostał ataku serca i zmarł.
Podążamy śladami głównego bohatera. Obserwujemy jego dalszą, szybko rozwijającą się karierę, tym razem w Warszawie, gdzie prowadzi program kulturalny w telewizji. Patrzymy jego oczami na środowisko Warszawy – oto konserwatysta nagle znalazł się w mieście wyzwolonym, otwartym: rusza w wir przygód ze świeżo poznanymi osobami, upija się, uprawia seks z dwiema kobietami. Ale ktoś mu się cały czas przygląda, ktoś patrzy na ręce: to komisarz Kutera z bydgoskiej komendy policji, który jest przekonany, że Niewiadomski przyczynił się do śmierci Rojka. Intryga komisarza powoduje, że ostatecznie Artur traci pracę w telewizji. Z dnia na dzień runie jego świat. Skandal rozbudza natomiast zainteresowanie książkami pisarza. Hejter i Śmierć zaczynają się sprzedawać w rekordowych nakładach.
Wydaje się, że książka Jakubowskiego to powieść o tym, jak bardzo zagubiony jest współczesny człowiek. Niewiadomski zostaje sam: opuszczony przez żonę, ojca (który w tym czasie zmarł), przyjaciół, wreszcie agentkę Eleonorę Tellmann. A samotność mu nie służy; człowiek nie po to żyje, żeby żyć dla samego siebie. Jest to też powieść o cierpieniu, które nie tylko niczego nas nie uczy, ale czasem powoduje, że dla innych również pragniemy cierpienia. Tak należy interpretować postawę policjanta Kutery, który przeżył traumę związaną ze śmiercią córki i z bliżej nieznanych przyczyn mści się na Niewiadomskim.
W pijackiej rozmowie ze Sławkiem Borowiakiem Artur przyznaje, że tylko Hania była dla niego ważna. Upadek miłości jest dla niego początkiem dramatu; niemoralnego trybu życia, odrzucenia przez świat, alkoholizmu i powolnego staczania się w przepaść. Bez miłości nie ma nic – zdaje się mówić Jakubowski – jej brak całkowicie podcina skrzydła.
Na kartach powieści autor przywołuje postać Michela Houellebecqa, a w książce możemy znaleźć słowa pisarza: „W życiu może zmienić się wszystko, zwłaszcza nic”. Jakubowski przypomina też znaną scenę z książki Tomasza Manna Doktor Faustus, gdy bohatera, Adriana Leverkühna, nawiedza pewien tajemniczy jegomość i proponuje układ. Bohater podpisuje cyrograf, za którego sprawą jako artysta osiąga wyżyny, ale jako człowiek jest przegrany. W Hejterze czytamy:
W jakiej postaci diabeł objawił się Niewiadomskiemu i co mu takiego zaoferował, że nasz cudowny niegrzeczny chłopiec uwierzył w swoje boskie, a raczej ponadludzkie posłannictwo? Efektem tej umowy są powieści Hejter i Śmierć, powieści-potwory, apologia literatury, która jest poza dobrem i złem. Wiemy, jak kończą ci, którzy uwierzą w promocyjną gadkę diabła, i chodzi nie tylko o postaci literackie. Czy napisanie powieści, choćby i świetnej w swojej warstwie artystycznej, usprawiedliwia krzywdę uczynioną drugiemu człowiekowi?
W tym też kontekście zwraca uwagę rozmowa, którą odbywa Niewiadomski z młodym człowiekiem, Mateuszem Musem. Tamten zarzuca Niewiadomskiemu, że najgorsze, co zrobił, to to, że opisał śmierć Rojka w książce, która następnie stała się bestsellerem. W związku z tym rodzi się pytanie: „Do jakich granic może posunąć się pisarz?”. Podobne pytania pojawiają się niestety zazwyczaj dopiero wtedy, gdy twórca odnosi sukces i zyskuje sławę.
Akcja książki jest wyjątkowo wartka, podczas czytania ani przez moment nie odczuwa się znużenia. Bydgoscy odbiorcy mogą odnaleźć dodatkową wartość w książce. Miasto to nie miało do tej pory szczęścia do pisarzy. Jednym z nielicznych, którego książki były ciekawie komentowane, był zmarły w 2017 roku Krzysztof Derdowski. Autor Wstydu i Placu Wolności nie bał się przedstawiać odważnych scen erotycznych. Jego bohaterowie poruszali się w scenerii miasta. Często zupełnie nie dorośli do ról, jakie pełnili. Cechował ich jakiś nieokreślony smutek; fatalizm wisiał nad nimi niczym miecz Damoklesa. Prowadzili niezbyt zdrowy tryb życia, palili papierosy i upijali się na umór, często skakali sobie do gardeł, niczym dzikie zwierzęta zamknięte w klatce. Derdowski był erudytą, posiadał też umiejętność wplatania do narracji myśli znanych i cenionych przez siebie pisarzy. To wszystko charakteryzuje też inteligentną prozę Jakubowskiego.
Im dłużej czyta się Hejtera, tym częściej do głosu dochodzi komisarz Kutera, a książka zyskuje posmak kryminalny. Wokół głównego bohatera jest też coraz więcej śmierci. Jakubowski uśmierca po kolei dalszych bohaterów: na torach odnaleziono ciało Sławka Borowiaka, który jeszcze niedawno cieszył się z odejścia od swojej żony Beaty i opowiadał Arturowi o romansie z nastolatką. Podejrzenie: samobójstwo. Przed prosektorium Niewiadomski spotyka aspiranta Siekierskiego, który chciał mu powiedzieć: „Ciągną się za panem te śmierci”, lecz ostatecznie nic nie powiedział. Temat śmierci pojawia się też, gdy Artur jedzie do Sopotu na wystawę fotograficzną swojej byłej żony Hani, zatytułowaną Róg Obfitości i Śmierci. Umiera też inny kolega Artura – Gruby, a jego agentka Eleonora Tellmann choruje na nowotwór i wkrótce również dotyka ją śmierć.
Mniej więcej w połowie książki tempo akcji słabnie. Pewne rzeczy stają się przewidywalne. I tutaj jednak zdarzają się ciekawe spostrzeżenia, na przykład o Grubym, mistrzu fotografii:
Kto teraz będzie fotografował tych wszystkich nieudaczników, kadłubków, wykolejeńców życiowych, rozbitków, niebieskich ptaków, karlice, żebraków i bezdomnych? Gruby zostawił ich wszystkich. Nie będzie już miała Bydgoszcz fotografa swojej biedy. Będzie miała fotografów opłacanych przez wydziały promocji, którzy usłużnie będą pstrykać podobne do siebie widoczki wciąż tych samych, do wyrzygania nudnych „atrakcji”. […] A teraz nie ma już Grubego, Gruby umarł i nie żyje.
To „pozbywanie” się przez autora poszczególnych osób ma wzmocnić jeszcze bardziej poczucie smutku i beznadziei, które przez cały czas, po odejściu Hani, będzie Arturowi towarzyszyć. Nad bohaterem ciąży fatalizm, pętla się zaciska. Bohater nie radzi sobie z nieszczęściami, które na niego spadają. Nic dobrego nie wróży też pojawienie się nowego konta fejsbukowego na nazwisko zmarłego Darka Rojka, z którego Niewiadomski otrzymuje wiadomości.
Napisałem już dużo o książce Jarosława Jakubowskiego Hejter, ale to dlatego, że czyta się ją dobrze, miejscami nawet trudno się od niej oderwać. Autor znakomicie ukazuje, jakim pięknym miastem jest Bydgoszcz. Opisanych w książce miejsc, odsyłających do rzeczywistych miejsc-kluczy, o których wspominałem („Węgliszek” – „Diabełek”, Galeria Piwniczna – Galeria Autorska), jest znacznie więcej. Pewnie znajdą się krytycy, którzy będą pastwić się nad „katolickością” głównego bohatera (jeszcze raz wspomnę choćby niektóre miejscowości, w których toczy się akcja powieści: Byszewo, Licheń, Częstochowa), wykazywać, że to wszystko już wielokrotnie zostało przerobione i wyeksponowane. Jest to jednak powieść, w której równie istotna jest myśl egzystencjalna; czytelnik dowiaduje się o licznych upadkach Artura, który jednak zawsze po porażce od nowa pcha kamień ku górze. Wydaje się, że to miłość go trzyma przy życiu, nawet jeśli jest nieszczęśliwa. Jest to też powieść o tym, że zło nigdy nie śpi i gdy już wydaje się, że nasze życie odzyskało utracony sens, wtedy może wyjść z nory i zadać śmiercionośne razy; jakby człowiek nigdy nie mógł spać spokojnie, jakby niepokój był na stałe wpisany w jego los.
Jarosław Jakubowski, Hejter, Bibliotekarium, Bydgoszcz 2020.