Potwór nocy
z wierzchołka kwitnącej lipy wrona spogląda na świat
nie jest globalistką kracze na przedwieczerz
dziedziną którą ogarnia jest przestrzeń nieistniejącej posesji
dziś podwórko między dwiema kamienicami kilka drzew
altana śmietnikowa ciasno stojące limuzyny
ruch powietrza ożywia ciemniejącą zieleń wrona zrywa się
do krótkiego oblotu ramionami lipy wstrząsa nagły dreszcz
kiedyś oprócz eleganckiego piano nobile od frontu
były tu jeszcze dwie oficyny dwa dziedzińce stajnie typowa
zabudowa działki o dużej miąższości jednak nieprzesadnie
szerokiej od głównej ulicy
skandynawski wyż zapowiada już Zielone Świątki zapach
tataraku trzepot srebrno-zielonych listków brzozy nad drzwiami
restaurator splajtował kebab nie ma wzięcia lodziarnia mimo
świetnych lodów cieszy się umiarkowanym powodzeniem
nocą wyroi się tu młodzież z pobliskich lokali będzie głośno
wulgarnie dość ponowocześnie
wrona strażniczka wieczoru zdezerterowała na opalizującym
niebie nie ma już jaskółek tylko z sąsiedztwa dobiega jęk
klimatyzacji
dzień się nachylił? nie to epoka kroczy w objęcia zagłady
dla jednych kres już bliski początek dla innych jutrzenka
która nadchodzi w konwulsjach zabawy: igrce z piłką
pancerna brzoza Rosjanie w Bristolu
zorze zachodu odbite gdzieś w oknach wieżowca giną
w oczach pożera je głodny potwór nocy