HABENT SVA FATA…
Mały siermiężnie wydany tomik poezji
w zasobach Biblioteki Kongresu. Leży
wśród milionów książek, atakuje popkulturową
okładką. Kogo? Amerykanów?
To było wiele
lat temu. 1980, może osiemdziesiąty pierwszy…
Pożółkły papier, cienka książeczka. Nieczytana. Dostępna.
Można zamówić w gmachu Jeffersona, gmachu Adamsa
lub w czytelniach strefy studialnej. Tamże wydana trzy lata
wcześniej opowieść o udziale polskich piłkarzy w turniejach
olimpijskich.
Ale już Chronica gestorum in Europa singularium
Pawła Piaseckiego, druk z krakowskiej oficyny typografa Franciszka,
wydany na krótko przed połową wieku siedemnastego, można
przeczytać tylko w czytelni rarytasów i kolekcji specjalnych.
W budynku Jeffersona. I też nikt nie czyta.
Czysty kurz. Krzyk bezgłośny. Wirtualna cisza. W tym trzy książki
z milionów, pewnie ze trzydziestu. Autor pierwszej poślubił
redaktorkę drugiej. Żyją w dalekim kraju.
Tak chce przeznaczenie.