„Burłacy na Wołdze” pędzla mistrza Riepina
ziemia o barwie sierści martwego wielbłąda
nie dryfuje smugami w ruchomym szkle Wołgi
– to pokruszone światło
bawi się wodną wstążką: chwieje się, drwi, oddycha.
obtargani mężczyźni podobni do koni
gniotą piach brudną stopą – wpisani w skrzyp skórzanych
holowniczych pasów nie wbiegną
w rewiry snu. ich pot roztarmosi kojące powietrze
nocy, której nie będzie. jednak nie wiedzą o tym
ani tamci, co gną się w wiecznej katatonii ani chłopiec
w czerwieni.
poza linią widzenia – brzemienna kobieta: za nic ma plany, tło,
irytację Riepina. stoi ciekawa światła, przywabiona przeciągłym
gwizdem parostatku albo zwierzęcą wonią
ogorzałych burłaków. kiedy nasyci oczy, wstąpi
w przestrzeń obrazu, by się schylić po koszyk. i odejdzie
osobna.
to jej będzie ziszczona łaska snu, balsamiczność
wieczornego powietrza.