po nas już tylko sklepy zamykają czyli grochowskie wciąż gorące lato 2015
wprowadzam się z upału w upał. skłamałam. wyprowadza mnie pies. ciągnie go
w stronę lodowej góry kordeckiego. bezkarnie wchodzimy w grupowe zdjęcie na tle
kościelnego muru. dziewczyna z głębokim gardłem pilnie ćwiczy pociąganie z cienia.
pies uparcie zagryza krawężnik. – jebać biedę uczepione pierwszego piętra. ani się
śmiać ani za wysoko. po łapach. po łapach. na wypadek gdyby okazała się teściową.
mniej kurczowo trzymam się poręczy. dziewiąte piętro wmawiam sąsiadowi. też ma
nie po kolei. nie pora bać się mostów do miasta. wódka z pieprzem. cztery złote na
bogato z zapleczem palmy wciąż nie ma smaka. chuchanie w skrzydła pierwszym
tramwajom. – liżą się puszki po piwie. i pies. to miasto się rozlazło. czerwień pelargonii
jak słowo na niedzielę. przysięgam. lubię nowy świat. – żadne z niego miasto.