Odnalezione
To, co odnalezione: dawna ścieżka w trawach,
Nie skończona rozmowa, której jasny płomień
Wchodzi w kolory łąki – wciąż głębiej i głębiej;
Wiatr, który stał się ogniem, deszcz ukryty w górze
Wąwóz żłobiony w glinie, lato, turkot wozów.
Także daleki dąb przy trakcie, ale przede wszystkim
Stary staw: ogród zapieczętowany rzęsą.
Nie mogliśmy do niego wchodzić,
Wiedzieliśmy tylko, że tam jest: w środku.
Że istnieje wewnętrzne królestwo – sploty dziwnych roślin
Osobne tańce tajemniczych zwierząt, ich płynne kroki,
Zupełnie inny rodzaj oddychania, niepojęta mowa.
Mimo nieustannego ruchu niecierpliwych warg – milczenie.
Szelest trzcin, z których robiliśmy strzały,
Niepewne proroctwa.
Nocami odnajdywał nas czasem przed domem.
Krążyliśmy wokół światła zajęci kolacją.
Być może zbliżał się wtedy
Na wyciągnięcie ręki – spokojny
I głęboki, ale rano był w tym samym miejscu,
Co zawsze.
Wciąż w tym samym.