Nowy Napis Co Tydzień #089 / Współistnienie z Przybosiem. Recenzja „Płomiennie obojętnego” Bogusława Kierca
Najnowsza książka Bogusława Kierca to rzecz o poezji, o powołaniu poety, wreszcie o relacji z twórczością Przybosia, a także o więzi, jaką może stworzyć poezja między jej autorem a odbiorcą. Czy są to krytycznoliterackie eseje o Przybosiu, czy quasi-autobiograficzne eseje o Kiercu? Po trosze jedno i drugie.
„Ten taki, z którym od czasu do czasu miewam seanse tożsamości aktor ze spalonego teatru”
Z jednej strony można by odpowiedzieć na to pytanie prosto – biograficznie, przywołując najważniejsze fakty z życiorysu Kierca. To urodzony w 1943 roku w Bielsku-Białej poeta, krytyk literacki, a także, istotnie, aktor i reżyser. Poezję zaczął tworzyć na początku lat sześćdziesiątych. Później dołączył do grupy literackiej Ugrupowanie 66. W czasie swojej kariery aktorskiej występował w filmach kinowych, między innymi w Popiołach Andrzeja Wajdy, a także grał w teatrze, pozostając przez lata związanym z Wrocławskim Teatrem Współczesnym. Jako reżyser pracował w teatrach w Bielsku-Białej i w Szczecinie. To właśnie w szczecińskim Teatrze Współczesnym, gdzie pełnił funkcję dyrektora artystycznego, wyreżyserował Wzniosły upadek Anioła według Przybosia. Anioł Przybosia tym samym nie bez przyczyny pojawia się niejednokrotnie w Płomiennie obojętnym, a refleksje na temat odkrywania sensu duchowych podróży poety zajmują tu istotne miejsce.
Podobnie istotne miejsce od zawsze zajmował Przyboś w życiu i twórczości Kierca. Pierwsze książki poświęcone temu poecie Kierc wydał jeszcze na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, między innymi: Wiosny dziejowe Juliana Przybosia czy Przyboś i. Do swojej dawnej twórczości Kierc w Płomiennie obojętnym zresztą powraca, niejednokrotnie weryfikując swoje niegdysiejsze spostrzeżenia i autoironicznie przyznając się do młodzieńczego wkraczania na mylne interpretacyjne ścieżki. Tym samym Płomiennie obojętny staje się nie tylko kolejną książką o Przybosiu, lecz także intymną podróżą w przeszłość dokonywaną przez znawcę poezji i rodzajem rozrachunku z samym sobą. Przede wszystkim zaś jest ta książka rodzajem spotkania – spotkania z poezją, z głębią myśli, z Przybosiem.
Jak dobrze owa idea spotkania koresponduje ze słowami wypowiedzianymi niegdyś przez samego Przybosia:
Nie owo cogito konstytuuje świadomość, że się jest, ale takie właśnie poczucie współkwitnienia ze światem, współbycia ze wszystkim. Jest się o tyle, o ile się współjest
J. Przyboś, Zapiski bez daty, Warszawa 1970, s. 170. [2].
I to współistnienie widać zarówno w najnowszej książce Kierca, jak i w jego długoletniej więzi z Przybosiem. Komentatorzy zauważali w twórczości Bogusława, że jako poeta zaczerpnął od autora Próby całości poczucie harmonii języka, wyczulenie na dźwięki oraz odczucia, jakie wywołują one u odbiorcy (pisał o tym choćby Piotr Matywiecki). Ta wrażliwość łączy go z Przybosiem – członkiem Awangardy Krakowskiej, a zarazem poetą odznaczającym się pewną dyscypliną, potrafiącym pisać wiersze pełne skomplikowanych metafor. Podobnie jak Kierc, który nie stroni w swoich dziełach od mistyki zaklętej w plastycznych obrazach.
Nie ulega wątpliwości, że mało kto zrobił tyle dla zachowania dorobku Juliana Przybosia i odkrywania istoty jego poezji, ile Bogusław Kierc. Toteż osobisty esej kreślony przez niego w Płomiennie obojętnym można z dużą dozą przekonania określić mianem podsumowania krytycznoliterackiej drogi, swoistą wspólną summą obu pisarzy. W summie tej napotkamy ośmiu różnych „chłopców” – w takie ramy kompozycyjne ubiera swoją książkę Kierc, prezentując w następujących po sobie rozdziałach kolejne wcielenia, zarówno swoje jak i opisywanego przezeń poety. W tych opowieściach usłyszymy o „Chłopcu, który chciał być Przybosiem”, co stanowić będzie autorefleksję nad dawnymi pismami krytyka, ale także o „Chłopcu, który chciał pokonać Boga”, czy „O Chłopcu, który chciał poznać płeć anioła” – w rozdziałach dotyczących refleksji nad duchowymi doświadczeniami Przybosia stanowiącymi próbę wglądu w istotę jego poezji.
Próbę, ponieważ Kierc jako dojrzały badacz, krytyk i poeta, zdaje sobie sprawę z faktu, że pełen wgląd w głąb artysty prawdopodobnie jest niemożliwy. Bo jak w pełni wejrzeć w czyjąś duszę? A interpretacje poezji obarczone są skazami wynikającymi choćby z wpływu czasu, dojrzewania człowieka, zmiany stanowisk oraz percepcji. Autor daje temu wyraz w jednym z ustępów książki, gdy pisze o sposobie odbioru i przeżywania poezji, który stanowi z istoty rzeczy rodzaj mistycznej poetyckiej ekstazy (jak to określa sam Kierc). Rodzaj zachwytu, który towarzyszy także erotycznym uniesieniom, a który może być narażony na pewną nieszczerość, gdy zostaje przeznaczony na użytek publiczny. Innymi słowy, gdy krytyk przedstawia swoje wrażenia z lektury poezji w publikowanej książce. Jak szczerze przed sobą przyznaje Kierc:
Można by powiedzieć, że poeta w stanie ekstatycznego doświadczenia nie „przeznacza” go. Ale ono samo jest już „przeznaczone”. Dla niego. W momencie, kiedy pojmuje je jako własne, jako integralną część swojej podmiotowości, czy swojego podmiotowego udziału, a to wystarcza, by pozostał w pamięci ejdetyczny sygnał, do którego będzie można dostroić zachowania „symptomatyczne”, zreprodukować – może nie ekstazę, ale – „ekstatyczność”.
Taką metodą wydaje mi się napisana relacja z lektury poezji Przybosia w mojej dawnej książce. I nie dla samokrytyki czy etycznego udręczenia wyrzucam sobie po latach ten – jakby powiedział Słowacki – „metodyzm”. Obnażam go przede wszystkim dla uwidocznienia tego, co symulował
B. Kierc, Płomiennie obojętny, Szczecin 2020, s. 8. [3].
Jest więc Kierc krytykiem świadomym, a zarazem krytykiem doświadczonym, uważnym i dociekliwym. W dużej mierze skupia się w swojej książce na duchowych podróżach odbywanych na kartach wierszy przez Przybosia, przywołuje jego mistyczne wzloty, a także próbuje (podkreślmy raz jeszcze – próbuje ze skromnością i pokorą) wniknąć do umysłu autora Kwiatu nieznanego. Zauważa chociażby, że gdyby starać się odczytywać poezję Przybosia jako pewnego rodzaju dokumentację duchowych ćwiczeń (czym wedle Kierca w istocie ta poezja jest)
Mój ekstatyczny dialog z poezją Juliana Przybosia, zaczęty w latach młodzieńczych, nie traci intensywności – choć potrafię przymierzać szkiełko i łypać okiem „mędrca”, powściągać emocje, rygoryzować zachwyt; widzieć słabości i – trudne do przeoczenia – zadufanie mojego Mistrza
Tamże, s. 128. [5].
Jest w rzeczy samej Płomiennie obojętny mieszanką naturalnego zachwytu poezją Przybosia z uważnym okiem mędrca. Jest to tyleż summa Kierca, co powrót do przeszłości, nieraz do młodzieńczych doświadczeń krytyka. Nade wszystko jest to zaś wspomniane spotkanie, współistnienie poetyckich światów. A nawet więcej – współistnienie czytelnika, krytyka, poety. Książka Kierca jest tym samym tyleż osobista, co przeznaczona dla każdego, kto chciałby przyjrzeć się Przybosiowi i poszukiwanemu przez niego w słowach wszechwzruszeniu.
B. Kierc, Płomiennie obojętny, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2020.