27.04.2021
Na spacerze, w oku cyklonu
Szuranie w październikowym świetle opierającym się
na wątłym kolorze i jeszcze wątlejszych liściach;
(spadają nagle i bezszelestnie, podobne do śmierci
kładącej swój najcieńszy z palców na wargach).
Spacery, długie podróże w suchym powietrzu,
w pumeksie wieczoru, co przychodzi jak śnieg,
na raty. Chwile rozmyślań o sobie i o innych.
Pod stopami tumany ciszy. Przechodzimy przez ten
świat jakby trochę senni, nie do końca pewni
Nieśmiertelności – zawieszeni na napiętej strunie,
wydani na łup wszystkich możliwości. Ten, kto
wymyślił wolność dał nam zdecydowanie zbyt wiele.
Z dłoni do dłoni przesypuję cień, jak proszek
życia, jak proszek nicości. Pomimo wszystko
dobrze nam w oku cyklonu, tym jedynym oku,
gdzie wszystko choćby przez moment jest jasne.
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mirosław Dzień, Na spacerze, w oku cyklonu, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021