Uśmiech twój
Uśmiech twój jednak zawiesi się w słońcu
i będzie tam obecny w każdej chwili
gotowy domilczeć się do końca.
I modlitwa dnia, którego nie będzie miał
kto pamiętać,
zatrzyma się wpół.
Słońce idąc swoją drogą,
stanie na szczycie,
podczas gdy liście bez wahania
opadną na oczy
jak włosy na ziemię,
z czasem zakrywając i pusty śmiech,
i trawy, i pod śniegiem grudy ziemi.
Stukot twych pojedynczych kroków
będzie się chował w swoim echu
i tam zostawał.
I w takim zanikaniu
będzie powiedziane raz na zawsze wszystko.
Kamienie spadając
z dachu świata, przyniosą druzgocącą prawdę,
to znaczy zaczną w ulotnym powietrzu
grawerować kanonadę znaczeń, która
z czasem przybierze jednoznaczną
pionową ludzką postać.
A pod nogami
pełno będzie na popiół białych płatków, które
utraciły więź z ogniem pustynnego krzewu,
który kiedyś był wyjściem.