O „Miłości na Krymie“ Sławomira Mrożka raz jeszcze: Odessa 2016
Wyobraźmy sobie, że we wrześniu 2016 roku przybywa do Odessy polski literaturoznawca i relacjonuje swoją lekturę Miłości na Krymie Sławomira Mrożka, nie biorąc pod uwagę tego, że w rezultacie wojny hybrydowej, prowadzonej przez Rosję przeciw Ukrainie, 18 marca 2014 roku Władimir Putin podpisał traktat o włączeniu Republiki Krymu do Federacji Rosyjskiej. Moim zdaniem byłoby to co najmniej niestosowne.
Nie zamierzam generalizować sytuacji, którą opiszę. Nie chcę na jej podstawie proponować wniosków zbyt ogólnej natury, ale nie zmienia to faktu, że mój tekst dotyczy tego, jak warunki lektury wpływają na jej przebieg: na pytania stawiane czytanemu dziełu i na możliwe do uzyskania odpowiedzi. Niezależnie od tego, jakie reguły analizy i interpretacji zastosujemy.
Falsyfikowalność i rzeczywistość
Literaturoznawstwo nie jest przyrodoznawstwem. Nie ma jednak powodów, by takie wyznaczniki nauk przyrodniczych jak falsyfikowalność nie były brane pod uwagę wtedy, gdy w grę wchodzi lektura dzieła literackiego. Mówiąc inaczej: jeśli nawet godzimy się na to, że zmiana metody czytania wpływa modyfikująco na jego rezultaty, to co zrobić z sytuacją, gdy – niezależnie od metodologii – miejsce i czas decydują o lekturze? Przecież zupełnie inaczej czytałem Miłość na Krymie Sławomira Mrożka w Białymstoku 2010 roku
Ufundowana na krytycznym racjonalizmie Popperowskim falsyfikowalność – kryterium tego, co naukowe – pozwala sprawdzić, czy dana teza jest prawdziwa, czy nie. Jeśli zatem jasno określę kryteria określające lekturę, jeśli jednoznacznie ustalę warunki lekturowego doświadczenia, jego rezultaty mogą być weryfikowane i jako takie spełniają warunki falsyfikacji. Najpierw muszę zdefiniować czas i miejsce czytania, by parametry te – w ich aspekcie historycznym i geograficznym – nie były traktowane jako przygodne, ale jako konstytutywne i dlatego falsyfikowalne. Przy czym to, co proponuję, nie stanowi bezinteresownego eksperymentu o analityczno-interpretacyjnym charakterze, ale jest konsekwencją konfrontowania literatury z rzeczywistością: historyczną i wojenną.
Bardzo lubię powtarzać za Oskarem i Czesławem Miłoszami, że poezja, w szczególności literatura w ogóle, to namiętna pogoń za rzeczywistością
Z punktu widzenia cech konstytutywnych […] ponad rodzajowy gatunek literacki nadający sens światu opisanemu jako całość. Funkcja epopei sprowadza się do przeniesienia opisywanego przez nią świata z podległej czasowi historii w zatrzymującą czas kulturę. Miarą jej wartości jest to, że literatura nic więcej dla rzeczywistości zrobić nie może
D. Kulesza, Epopeja. Myśliwski, Herbert, Mrożek. Białystok 2016, s. 60. W książce tej znajduje się obszerniejsza, poprawiona i uzupełniona wersja artykułu wspominanego w przypisie pierwszym. [3].
Pozwoliłem sobie na ten cytat dlatego, że pisząc o Miłości na Krymie w 2010 roku, traktowałem ten dramat jako epopeję: krymską epopeję o Rosji. Czy tego rodzaju lektura ma sens we wrześniu roku 2016 w Odessie? Tak, ale to, co wydarzyło się w ostatnich sześciu latach na Krymie i w Rosji, w Odessie i na Ukrainie, sprawia, że tekst Mrożka wymaga nowej lektury, a przynajmniej kilku istotnych przypisów do tego, co zostało już o nim napisane. O korektę upomina się rzeczywistość: historyczna i wojenna, pod presją której dotychczasowe czytanie ostać się nie może. Chyba że zerwana zostanie więź między literaturą i rzeczywistością. Wówczas jakiekolwiek zmiany w czytaniu nie mają sensu.
Proponowane przeze mnie zmiany w lekturze Miłości na Krymie nie muszą więc oznaczać rezygnacji z tego, co literaturoznawcze i naukowe (falsyfikowalność). Wprost przeciwnie, traktując tworzenie literatury jako ściganie rzeczywistości, zmuszony jestem w Odessie 2016 roku czytać dramat Mrożka tak, by uwzględnione zostały wydarzenia, jakie miały miejsce nie tylko w ostatnich sześciu latach, ale nawet te, które sięgają czasów Rusi Kijowskiej
Czas i miejsce
Miłość na Krymie po raz pierwszy została opublikowana w grudniowym numerze „Dialogu” z 1993 roku. Każdy z trzech aktów tej „komedii tragicznej”
Dobre intencje Tatiany doprowadziły do złych konsekwencji nie tylko politycznych, ale także miłosnych, co z punktu widzenia dramatu wydaje się szczególnie ważne. Święta i czysta, rosyjska Tatiana z pierwszego aktu w akcie drugim (sowieckim i socrealistycznym) traktuje miłość jak burżuazyjny przesąd
Akt trzeci to tylko ciąg dalszy katastrofy, to nieuchronna konsekwencja zdradzenia miłości w akcie drugim. Warto wziąć pod uwagę i tę możliwość, że dwa pierwsze akty zostały napisane przez Mrożka po to, by uzasadnić stan współczesnej Rosji – bardzo zły, symbolizowany przez postawy i zachowania społeczne kojarzone z tymi, których wciąż jeszcze nazywa się mianem „nowyje ruskije”. W Miłości na Krymie mniej ważne jest ich bogactwo czy organiczne związki z mafią. Najważniejszy jest ich stosunek do miłości. Najkrócej wyraża go jedno czytelne określenie: „bladziowa industria”. Rosja współczesna z perspektywy dramatu Mrożka to kraj, w którym z miłości pozostał tylko handel prostytutkami, ekspediowanymi przez wyspecjalizowanych rosyjskich biznesmenów do Stanów Zjednoczonych.
Tak w dużym skrócie wygląda historii Rosji zapisana przez Sławomira Mrożka w komedii tragicznej Miłość na Krymie. Czas: między 1910 a 1993 rokiem, miejsce: Krym. Teraz pora na historyczno-geograficzne przypisy konieczne z perspektywy Odessy 2016 roku. Ale najpierw niezbędne wyjaśnienie.
Sławomir Mrożek wielkim pisarzem jest
Trudno w literaturze polskiej o dzieło przedstawiające Rosję w bardziej epicki sposób niż Miłość na Krymie. Oceny tej nie zmienia ani Imperium Ryszarda Kapuścińskiego
Czas pisania Miłości na Krymie, czas, kiedy Mrożek przebywał jeszcze w Meksyku, to okres oswajania się z Rosją, która 26 grudnia 1991 roku przestała być Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Zmianę tę porównać można do końca historii deklarowanego przez Francisa Fukuyamę. W obu wypadkach świat, w jakim wzrastał Sławomir Mrożek, świat, który zdeterminował jego los, uległ zasadniczej zmianie. Koniec imperium był częścią końca historii, bo kto był najważniejszym antagonistą Zachodu w zimnej wojnie, jeśli nie ZSRR. Nie bez znaczenia jest także i to, że powojenny (nie)porządek polityczny, którego kres w 1989 roku ogłosił Fukuyama, bywał określany przymiotnikiem „pojałtański”, a jeśli Jałta, to Krym.
Dzisiaj, jeśli w ogóle przypomina się amerykańskiego politologa, to raczej ze względu na takie jego prace jak Koniec człowieka, chociaż jedna z ostatnich jego książek, znanych także w Polsce, ponownie odnosi się do końca historii rozumianego jako zwycięstwo demokracji parlamentarnej i gospodarki wolnorynkowej nad socjalistycznymi (czytaj: radzieckimi) pomysłami na demokrację (ludową) i (planowaną) gospodarkę
Podobne intencje można przypisać Miłości na Krymie Sławomira Mrożka. Ten utwór, podobnie jak Imperium Kapuścińskiego, miał utrwalić w literaturze polskiej koniec ZSRR. Miał opisać mocarstwo, które w grudniu 1991 roku przechodziło do historii, rozpadało się, kończyło, ponosiło klęskę nie tylko w konfrontacji z Zachodem, lecz także ze swoimi byłymi republikami i satelickimi państwami.
Problem polega na tym, że ani historia nie skończyła się w 1989 roku, zastępując konflikt zimnowojenny „zderzeniem cywilizacji”
Tylko dlaczego na Krymie?
W 2016 roku w Odessie pytanie o Krym w związku z epickim dramatem o Rosji wydaje mi się konieczne. Akt niepodległości został przyjęty przez Radę Najwyższą Ukrainy 24 sierpnia 1991 roku. Kilka miesięcy później, 1 grudnia, odbyło się ogólnoukraińskie referendum, na którym postawiono jedno pytanie: „Czy zgadza się Pan/Pani z Aktem ogłoszenia niepodległości Ukrainy?”. W referendum wzięło udział prawie trzydzieści dwa miliony obywateli, co stanowiło 84,18% uprawnionych do głosowania. Ponad 90% spośród nich opowiedziało się za niepodległością.
W 1993 roku, kiedy powstawała Miłość na Krymie, Ukraina była niepodległa, ale czy Mrożek nie mógł traktować tego faktu jako części procesu, który doprowadził do rozpadu Związku Radzieckiego, o którym pisał?
5 kwietnia 1992 roku prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk podpisał dekret „O przejściu floty czarnomorskiej pod administrację Ministerstwa Obrony Ukrainy”.
7 kwietnia 1992 roku prezydent Rosji Borys Jelcyn podpisał dekret „O przejściu floty czarnomorskiej pod jurysdykcję Federacji Rosyjskiej”. […]
Napięcie rosło. 23 czerwca 1992 roku w kurorcie Dagomys, dzielnicy Soczi [Morze Czarne raz jeszcze – uzup. D.K.], doszło do spotkania prezydentów Borysa Jelcyna i Leonida Krawczuka, którego celem było ukrócenie „wojny dekretów”M. Kidruk, Ja, Ukrainiec, tłum. J. Celer, Warszawa 2015, s. 110–111. [18].
Spór o flotę czarnomorską był pierwszym poważnym konfliktem, który pojawił się między „nową” Rosją i niepodległą Ukrainą. Kluczową rolę odgrywał w nim Krym, a zwłaszcza Sewastopol – najważniejszy port czarnomorskiej floty. W tym samym czasie pojawił się problem arsenału atomowego pozostającego na terytorium Ukrainy po rozpadzie ZSRR. 23 maja 1992 roku „Ukraina, Białoruś i Kazachstan sygnowały w Lizbonie załącznik do umowy radziecko-amerykańskiej o redukcji i ograniczeniu zbrojeń strategicznych […], podpisanej 31 lipca 1991 roku”
podpisali w stolicy Węgier memorandum gwarantujące bezpieczeństwo w związku z przyłączeniem Ukrainy do Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. […] Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Federacja Rosyjska dawały Ukrainie […] gwarancje bezpieczeństwa, integralności terytorialnej, zobowiązywały się ponadto do respektowania jej suwerenności
Tamże, s. 95. [20].
Okazało się jednak, że umowa ta nie zapobiegła aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku. Ale o tym, podobnie jak o budapesztańskim memorandum z 1994 roku, piszący Miłość na Krymie Sławomir Mrożek nie mógł wiedzieć. Nie zmienia to faktu, że stawiane w związku z jego epickim dramatem o Rosji pytanie w rodzaju „rozumiem, że miłość, ale dlaczego na Krymie?” pozostaje w mocy.
Była to moja pierwsza podróż za granicę, nie licząc kilkudniowego epizodu na Słowacji.
Rosja była dla mnie pamiętna z dwóch powodów. Po pierwsze – doznałem w niej poczucia przestrzeni. Po drugie – już w pociągu poznałem moją pierwszą żonę.
Trasa wiodła przez Moskwę, Kijów i Odessę. W Odessie przesiedliśmy się na statek. Jeden dzień odpoczynku na redzie w Jałcie i przystań finalna w Batumi. […] potem wróciliśmy do Odessy, a stamtąd pociągiem do Moskwy i Warszawy. […]
Po drodze było wiele oznak odwilży. W pociągu grasowali weseli włóczędzy, którzy – przymrużając oko – wyciągali ręce, domagając się datku na „międzynarodowe odprężenie”. Również w pociągu w Kijowie, kiedy zapytałem pewnego inżyniera: „Która godzina?” – odpowiedział: „Czwarta”. I po długiej chwili, odpowiednio wytrzymanej, dopowiedział: „Czas moskiewski”. Rzecz nie do pomyślenia przedtem, kiedy Rosja i Ukraina istniały jako „niewzruszona jedność”.
Na Krymie, kiedy ja i moja towarzyszka wracaliśmy na statek, przyczepiło się do nas dwóch małolatów. Byli podpici, weseli i śpiewali na francuską piosenkę z repertuaru Yves`a Montanda […]. Inna rzecz, że kiedy w minutę później napotkał nas patrol milicji, nagle zesztywnieli i zaczęli iść prosto, dopóki patrol nie przeszedł. Odezwała się w nich stara dobra tresura.
Miałem o Rosji ograniczone pojęcie. Przedstawiała mi się jako mroźna, północna równina. Teraz odkryłem Rosję południową, górzystą i pełną tropikalnych lasów. Zachwycił mnie Krym, Morze Czarne [podkr. D.K.], palmy i egzotyczne owoce, a także gruzińska ludność, nieeuropejskie obyczaje i pobliże muzułmańskiej Azji. Wszystko to potwierdzało moje poczucie o nieskończonych możliwościach.
Wracałem z Rosji już odmieniony, sam jeszcze o tym nie wiedzącS. Mrożek, Podróż do Rosji [w:] tegoż, Baltazar. Autobiografia, Warszawa 2006, s. 188–190. Opisywana wyprawa (orbisowska wycieczka) miała miejsce w maju 1956 roku. Zob. tamże, s. 187. [21].
Czy ten długi cytat wystarczy, by uzasadnić to, że Mrożek pisząc o Rosji, zdecydował się na Krym? Z mojego punktu widzenia powodów tego wyboru jest aż nadto. Co ważniejsze, mają one charakter nie tylko osobisty, ale wręcz prywatny. Nadaje im to wiarygodność, chociaż trudno traktować je jako jednoznaczne, bezsporne, a w konsekwencji niepodlegające dyskusji. W dodatku nie tyle trudno, ile niezręcznie o nich pisać, bo jak z faktu, że był to pierwszy wyjazd zagraniczny Mrożka, z tego, że właśnie tam i właśnie wtedy poznał on swoją pierwszą żonę, Marię Obrembę, czy z jego nieznajomości Rosji
Wojna
Niewiedza Mrożka na temat Rosji, zapisana w autobiograficznym Baltazarze, nie jest pozbawiona swoistego uroku, który zwykle pojawia się wówczas, gdy któryś z wielkich pisarzy przyznaje się do swoich zaprzeszłych ułomności. Nie wszystko jednak, co związane jest z lekturą Miłości na Krymie w 2016 roku w Odessie, da się sprowadzić do uroczego nieporozumienia. Sławomir Mrożek wielkim pisarzem jest, a epicki dramat poświęcony Rosji to jeden z najlepszych jego tekstów. Pozostaje jeszcze problem czytania go dzisiaj na Ukrainie, niedaleko Krymu, w Odessie, która nie jest ani Sewastopolem, ani Kijowem, co wymaga osobnej opowieści.
Rosja uderzyła w momencie, kiedy Ukraina była osłabiona. Opłakiwano poległych na Majdanie, obalono prezydenta i usiłowano wyłonić zdolne do kierowania państwem władze. Putinowi w pewnym sensie pomógł ukraiński parlament, który mając świadomość podziałów na Ukrainie pomiędzy rosyjskojęzycznym wschodem a ukraińskojęzycznym zachodem, w sposób błędny i niefrasobliwy przyjął ustawę (która nie weszła w życie z powodu braku podpisu przez pełniącego obowiązki prezydenta) znoszącą status języka rosyjskiego jako drugiego oficjalnego. Drugim błędem parlamentu ukraińskiego było sformowanie nowego rządu bez polityków ze wschodniej części kraju
M. Minkina, Jak myśli Kreml? Rosja przewidywalna i nieprzewidywalna [w:] Polska–Rosja. Perspektywa sąsiedzka, red. nauk. M. Minkina, M. Kaszuba, Siedlce 2015, s. 56. [23].
Wywołując kwestię sporu wokół floty czarnomorskiej czy atomowego arsenału Ukrainy, powoływałem się na książkę młodego, bo urodzonego w 1984 roku, ukraińskiego pisarza i polityka, związanego z partią UDAR Witalija Kliczki, który – podobnie jak znakomity bokser wagi ciężkiej i mer Kijowa – nie ukrywa swoich niepodległościowych, antyrosyjskich poglądów
Autor niniejszej książki przyznaje, że przedmiot jego badań nie jest mu obojętny. Polityczne sympatie autora otwarcie i jednoznacznie sytuują się po stronie ukraińskiej niepodległości. Spośród wszystkich partii i nurtów politycznych, które kiedykolwiek działały na terytorium Ukrainy i walczyły o uznanie swoich praw politycznych i kulturalnych, jest on zwolennikiem tradycji tzw. demokratycznego nacjonalizmu, teorii rozwiniętej w pismach i działalności członków Bractwa Cyryla i Metodego, Mychajła Drahomanowa, Iwana Franki, Mychajła Hruszewśkiego, ideologów ukraińskiego ruchu powstańczego oraz ruchu obrońców prawa, liberalnej ukraińskiej inteligencji emigracyjnej, jak również centrowych działaczy społeczno-politycznych czasów gorbaczowowskiej „przebudowy” i okresu niezależności Ukrainy po 1991 roku
J. Hrycak, Wstęp [w:] tegoż, Historia Ukrainy …, dz. cyt., s. 19. [28].
Wspominana monografia Serczyka, w której problem arsenału atomowego Ukrainy również się pojawia
Mniej dezinformująca wydaje się jednak stronniczość umieszczona w jednoznacznie określonych granicach, zdefiniowanych zarówno przez historyków (Hrycak, Serczyk), jak i politycznego publicystę (Kidruk), niż aspirująca do miana naukowej (czytaj: falsyfikowalnej), cytowana na początku tego fragmentu, zbyt protekcjonalna, moim zdaniem, ocena przyczyn konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, zawierająca między innymi zdanie o znaczeniu błędnie i niefrasobliwie przyjętej ustawy, która nie weszła w życie.
Problemu wojny rosyjsko-ukraińskiej nie da się jednak sprowadzić do kwestii opisujących ją źródeł, chociaż wojna hybrydowa, z jaką w tym przypadku mamy do czynienia, polega w dużej mierze na dezinformowaniu społeczeństw stron konfliktu oraz światowej opinii publicznej. Pamiętając o tym, chciałbym zwrócić uwagę na coś innego, na znaczenie, jakie w tej wojnie odgrywa Krym, co jest tak istotne z punktu widzenia historii i polityki, czyli z perspektywy rzeczywistości, że literatura (tworzenie jej i odczytywanie) nie może tego bagatelizować. Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko powrót do historycznej Taurydy.
Największym zagrożeniem dla zachowania jedności państwa ukraińskiego była kwestia Krymu. Proklamowanie przez Ukrainę niepodległości jedynie zaktywizowało prorosyjski ruch na półwyspie. Już 1991 r. tamtejsza Rada najwyższa ogłosiła niezależność Krymu w ramach Ukrainy
J. Hrycak, Historia Ukrainy …, dz. cyt., s. 325–326. [32].
Tyle Hrycak. Inaczej widział to Serczyk, pisząc w związku ze sporem niepodległej Ukrainy z Rosją: „Ciągłe kłopoty sprawiał Krym”
Jeszcze inaczej [na przykład niż w Kazachstanie – uzup. D.K.] procesy budzenia narodowej świadomości przebiegały na Ukrainie i Białorusi. […] Ukrainie [poza kwestią Donbasu – uzup. D.K.] groził […] potencjalny konflikt graniczny z Rosją z powodu podarowanego jej lekkomyślnie [podkr. D.K.] przez Chruszczowa Krymu, zasiedlonego po deportacji Tatarów w znacznej większości przez Rosjan domagających się secesji; na dodatek znajdowała się tam główna baza Floty Czarnomorskiej: Sewastopol
L. Bazylow, P. Wieczorkiewicz, Historia Rosji, wyd. 4, popr. i uzup., tekst obejmujący lata 1917–1991 napisał P. Wieczorkiewicz, Wrocław 2010, s. 558. [34].
To, co Paweł Wieczorkiewicz nazywa lekkomyślnością, Max Kidruk ujmuje zupełnie inaczej. Nie ma w jego relacji argumentów mówiących o tym, że Chruszczow chciał tą darowizną zadośćuczynić Ukraińcom za Wielki Głód z lat 30. XX wieku. Ale kwestia głodu powraca. Kidruk sugeruje, że Krym został przekazany Ukrainie, ponieważ nie poradzili sobie na nim Rosjanie zasiedlający półwysep po storpedowaniu przez Stalina pomysłu utworzenia tam żydowskiej republiki autonomicznej. Chruszczow miał sądzić, że obdarowując Ukrainę w 1954 roku z okazji 300-lecia „zjednoczenia” jej z Rosją, uwalnia się od problemu głodujących na Krymie Rosjan
Patrząc na to obdarowanie dzisiaj, najłatwiej jest powiedzieć, że z punktu widzenia 1954 roku i polityki Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich kwestią naprawdę drugorzędną było to, czy najpiękniejszy nawet półwysep będzie w granicach takiej czy innej republiki.
Wnioski
Nie mi pisać o historii Krymu, Ukrainy i Rosji. Z drugiej jednak strony jeśli pozwoliłem sobie na lekturę Miłości na Krymie Mrożka, jeśli w 2010 roku interpretowałem ten dramat jako epopeję o Rosji, to w Odessie w 2016 roku czuję się zobowiązany uzupełnić swoją lekturę tym, co nie tylko najnowszej historii Krymu, Ukrainy i Rosji dotyczy. Nie chodzi o kurtuazję (wobec kogo?) czy historyczno-geograficzny oportunizm. Stawkę stanowią wnioski metodologicznej oraz analityczno-interpretacyjnej natury.
Jeśli literaturoznawstwo chce zachować więź z literaturą namiętnie ścigającą rzeczywistość, musi reagować na zmiany zachodzące w naszym świecie, zmiany naruszające jego geografię i kształtujące jego historię. Taka perspektywa wymusza powrót do zapisanych wcześniej interpretacji i zobowiązuje do uzupełniania ich niezbędnymi przypisami.
W finale dramatu Mrożka dokonuje się apoteoza Rosji. Personifikująca ją Tatiana wychodzi z Morza Czarnego. Wygląda tak jak w akcie pierwszym: czysta i piękna. Przechodzi przez rozświetloną bramę cerkwi, a Zachedryński i Sjejkin, wreszcie zamiast donikąd, mogą iść do niej.
Sławomir Mrożek zmarł 15 sierpnia 2013 roku, siedem miesięcy przed rosyjską inkorporacją Krymu. W roku 2016 można zatem przyjąć, że albo Zachedrynski i Sjejkin nie odnaleźli jeszcze Tatiany – w końcu szukają jej we mgle – albo – jeśli im się udało – Tatiana nie jest ani święta, ani czysta. W każdym razie za wcześnie jeszcze na szczęśliwe zakończenie. Problem w tym, że nie wiadomo, czy ono w ogóle jest możliwe. Bo jeśli nawet Tatiana jest święta i czysta – moim zdaniem właśnie tak się sprawy mają – Zachedryński i Sjejkin nie umieją jej znaleźć. Nie potrafią jej kochać. Błądzą. W takiej sytuacji jedyną realną siłą opowiadanej przez Mrożka Rosji pozostaje gangster Pietia, który jako oligarcha „bladziowej industrii” dysponuje nie tylko wielką liczbą luksusowych zegarków i nieograniczoną ilością dolarów, lecz także panami w garniturach wyposażonymi w niezawodne karabiny Kałasznikowa. Tatiana jest Rosją – nie ona, ale to Pietia rządzi krajem.
Z perspektywy Odessy w 2016 roku, miasta o skomplikowanej – polimorficznej i polifonicznej – historii, lektura Miłości na Krymie Sławomira Mrożka wymaga nie tylko zachwytów nad świętością i czystością Tatiany, być może współczucia wobec bezradności Zachedryńskiego i Sjejkina, litości dla wszystkich, którzy starają się z Rosji wyjechać, ale także zwrócenia bacznej uwagi na Pietię, ponieważ to on ma siłę i władzę, której w przestrzeni teatralnej dramatu nikt nie potrafi się przeciwstawić.
Epilog
W 2016 roku Maciej Jastrzębski, dziennikarz Polskiego Radia, opublikował książkę Krym. Miłość i nienawiść