Chmura znad Byszewy*
Kiedy nadciągała chmura znad Byszewy
czekaliśmy na otwarcie niebios
a Matka z Babcią szperały w szufladach za gromnicą
Stawałem wtedy w oknie i patrzyłem
na niebo ciemniejące nad wzgórzami Grabiny
Powietrze było nieruchome a muchy w korytarzu
leniwie krążyły wokół klosza lampy
Miałem nadzieję że tym razem stanie się coś
czego nie będziemy umieli pojąć
coś ogromniejszego od strachu przed burzą
Wreszcie chmura stawała tuż nad domem
a ogień gromnicy spływał po szybie nerwowym żyłkowaniem
O co modliły się Matka z Babcią?
wtedy nie rozumiałem
dzisiaj wiem modliły się by nigdy nie minęła ta chwila
niewypowiedzianego piękna
kiedy nie odróżniamy siebie
od całej reszty wszechświata
bezboleśnie zanurzeni w jednej wspólnej
śmierci.
*Jest Byszewo, więc powinno być „znad Byszewa”, ale u nas nikt tak nie mówi, a ja wolę być wierny językowi ludzi, nie słowników.
Wiersz z tomu Święta woda (2012)