To wcale nie żart
W naszym mieście zachował się zwyczaj
trzykrotnego uderzenia w dzwon o północy.
Słuchałem spiżowego łkania
ze wzrokiem wbitym w ekran komputera
na którym napisałam:
Smużący odrzutowiec – grot oszczepu
rzucony przez Boga – ugodzi ptaka.
Wolno Panu Wolności mordować?
Nagle jakiś haker odpisał:
Bluźnisz.
Nie wierz w szatana.
Ale uwierz – ta zaraza istnieje.
Biega przy tobie truchcikiem
nie dotykając świętej ziemi,
z rękawa sypie dowodami
że warto, należy, koniecznie trzeba
pokrajać niewiernych,
umrzeć za słowo boże.
Nie wierz. Zrozum –
to żadna nadzieja mieć trumnę
z mirry, kadzidła i złota.
Więc to prawda – myślałem – że o północy
dzieją się rzeczy dziwne.
Odpisać!?:
Linia podanych sobie rąk
krzyżuje się z drogą
od twojego do mojego serca.
I patrząc sobie w o czy
nie spodziewamy się ciosu w plecy
Gdy nacisnąłem wskazującym palcem enter
usłyszałem syk,
zadławił mnie zapach zwęglonego ciała.
Klawisz wypalił linie papilarne na poduszce tego palca.
Dlatego od tamtej pory sypiam
tylko w dzień.