Nowy Napis Co Tydzień #162 / Rebeliantka w krainie strachów
Twórczość Erny Rosenstein – jednej z najwybitniejszych powojennych surrealistek – staje się coraz bardziej znana dzięki kolejnym inicjatywom wydawniczym i kuratorskim. Nie tyle ustalają one jej pozycję, co udowadniają, że pewne zagadnienia i idee istotne w projektach artystki zapowiadały dopiero nowy porządek. Pod wieloma względami można uznać Rosenstein za prekursorkę – postulowała nie tylko posthumanistyczną wrażliwość i poszanowanie dla tego, co biedne, marne i bezbronne, lecz również objęcie zainteresowaniem przedmiotów zniszczonych, wciąż posiadających moc przyciągania uwagi.
W przypadku Rosenstein decydujące były przekonania lewicowe (w jednym z wywiadów opowiadała o nich dość szczegółowo[1]), ale także surrealistyczne inspiracje i doświadczenie Zagłady. Można zaryzykować twierdzenie, że twórczość autorki Spoza granic mowy nigdy nie osiągnęłaby profetycznego charakteru, który dziś bez trudu dostrzegają komentatorzy jej dorobku[2], gdyby nie wojna i młodzieńcze wybory ideowe. Separowanie obrazów, rysunków, przedmiotów surrealnych, destruktów i twórczości literackiej Rosenstein okazuje się bezzasadne, ponieważ wszystkie jej wytwory, bez względu na fakt, czy występuje ona w roli poetki, malarki czy ilustratorki, pozwalają na dostrzeżenie światopoglądowej jednolitości. Jak podkreślała zresztą w wywiadzie udzielonym Marii Taszyckiej i Joannie Madelskiej dla „Czasu Kultury”:
[…] Wystawa i działalność, czy to malarska, czy poetycka, ona nie może być tak sobie osobno wyodrębniona w sposób sztuczny, tylko to jest. Wszystko, co się w życiu zdarza, to to działa[3].
Swojego czasu Ryszard Matuszewski[4] uznał, że domeną Rosenstein jest malarstwo, a Ślad – debiut poetycki z 1972 roku – był tomem doniosłym ze względu na podjęte tematy, jednak nie zapowiadał, że artystka mogłaby wypracować poetykę poziomem dorównującą trzem powojennym autorom, którzy stworzyli wyróżniające ich idiomy (Zbigniewowi Herbertowi, Julianowi Przybosiowi i Tadeuszowi Różewiczowi). Chociaż więc Rosenstein balansowała w swojej twórczości między literaturą i sztuką (podobnie jak Ewa Kuryluk) i wydała kilka tomów poezji (między innymi Spoza granic mowy, Wszystkieścieżki(wiersze wybrane), Czas, Płynierzeka, Trochę z archiwum, Jeszcze z archiwum), to rozpoznawalna jest dzisiaj jako awangardowa artystka związana ze sztukami plastycznymi.
*
Rosenstein postanowiła sprawdzić się także w roli autorki krótkich próz. Zostały one zebrane i skomentowane przez Jarosława Borowca w książce Poławiacz cieni (Bajki zebrane).
Promocja publikacji odbyła się podczas wystawy rysunków artystki, zorganizowanej przez Galerię Foksal w Warszawie, zakończonej 7 maja 2022 roku. Zwiedzający mogli obejrzeć autorskie grafiki Rosenstein, a także ilustracje, które przygotowała ona z myślą o włączeniu ich do Historyjki o przygodach ślimaka i jego przyjaciół własnego autorstwa. Poza tym na wystawie zaprezentowano ilustracje Rosenstein do wydanych w 1950 roku Baśni – zagadek – łańcuszków z daleka i z bliska autorstwa Wandy Markowskiej i Anny Milskiej oraz ilustracje do wierszy przyjaciela Brunona Schulza, Juliusza Wita. W jednej z sal prezentowano również obrazy Rosenstein (między innymi Uderzenia z 1968 roku i Rośnie z 1956 roku).
Jak zapewnia redaktor najnowszego zbioru Jarosław Borowiec, publikacja zawiera niemal wszystkie teksty, które udało się odnaleźć w archiwum domowym Rosenstein, a także w Dziale Rękopisów Biblioteki Narodowej w Warszawie. Teksty składające się na tom były już publikowane, jednak dopiero dzięki Borowcowi i Katarzynie Walentynowicz uzyskały one charakter autonomicznej publikacji, której towarzyszą ilustracje tej ostatniej artystki. Zdecydowano się nie zamieszczać w książce grafik Rosenstein. Zaproponowano czytelnikom rozwiązanie znane z poprzedniej książki prezentującej dorobek prozatorski Rosenstein: Bajki z 2014 roku ilustrował Karol Banach. Taka decyzja pozwoliła na zaprezentowanie talentu osoby reprezentującej inny typ wrażliwości artystycznej. Ilustracje Walentynowicz do najnowszego zbioru bajek charakteryzują się ażurowością, która sprawia, że każdy detal uzyskuje dekoracyjny charakter. Ilustratorka zaprezentowała tu własny styl, który odróżnia się wyraźnie od prezentowanego przez Rosenstein. Inaczej zagospodarowuje strony, jej grafiki są figuratywne, delikatne, choć zaprojektowane z rozmachem (zobacz na przykład te ze stron: 82, 158).
Po raz pierwszy teksty prozatorskie Rosenstein zostały opublikowane w jednym tomie w 2014 roku. Za ich skompletowanie i napisanie posłowia również odpowiedzialny był Jarosław Borowiec. Archiwista od początku zakładał, że tom zatytułowany Bajki ma przypomnieć nieznaną twórczość pisarską Rosenstein, jednak tom z 2014 roku nie pretendował do zbioru kompletnego. Tamta książka wydana została w dziesiątą rocznicę śmierci artystki, a więc przedsięwzięcie miało charakter jubileuszowy. Teksty zebrane w Bajkach z 2014 roku były zresztą wcześniej publikowane. W książce Erna Rosenstein z 1992 roku, opracowanej przez Józefa Chrobaka, znalazły się dwa teksty: Poławiacz cieni i Złota kula[5]. W katalogu Rzeczy, ślady, papiery z szafy opracowanym przez Zbigniewa Taranienkę przypomniana została Złotakula, a także pojawiła się dodatkowa bajka zatytułowana Malarz[6].
Najnowsze wydanie nie powinno zatem być zaskoczeniem dla tych, którzy śledzą publikacje dotyczące Rosenstein. Może jednak zaskoczyć tych znających dorobek plastyczny artystki i nie zdających sobie sprawy z jej działalności pisarskiej. Tymczasem, jak pisze Borowiec w Nadrealności, posłowiu do Poławiacza cieni: „Bajki są niezwykle intrygującą i – w przeciwieństwie do poezji – niemal nieznaną częścią twórczości literackiej Erny Rosenstein”[7].
Należałoby skorygować przywołaną frazę i napisać, że bajki są integralną częścią twórczości tej artystki. Jej teksty prozatorskie, choć skierowane do dzieci, prezentują idee, które wykraczają poza horyzont oczekiwań rodziców względem najmłodszych czytelników/słuchaczy bajek. Rosenstein nie można odmówić pomysłowości i sprawności językowej. Jej bajki – wraz z ilustracjami Walentynowicz – wywrą wrażenie nie tylko na dzieciach, lecz również na dorosłych czytelnikach. Co prawda zdarzają się frazy sztampowe, mające znamiona uogólnień, jednak pisarka dba o to, by efekt zaskoczenia zmusił czytelnika do zrewidowania własnych sądów na temat tych bon motów. W Opowiadaniu starej harfy pojawia się jeden z nich: „Przecież wiadomo, że ludzkie serca są z lodu i nie można w nich na stałe mieszkać” (s. 130).
Rosenstein nie interesują pouczenia dotyczące konieczności bycia grzecznym, punktualnym. W niektórych tekstach brak wyeksponowanego morału, choć zdarzają się bajki z dydaktyczną puentą. Artystka wykreowała w tych historiach świat, w którym drobne gesty okazują się zaczynem wydarzeń zmieniających sytuację głównych bohaterów lub świadczą o sile uczucia, które, choć jest jednostronne, wpływa na podejmowanie nieodwracalnych decyzji. W każdym z wymienionych przypadków niebagatelną rolę odgrywa wiara w sprawczość podejmowanych działań. Bez względu na to, czy w grę wchodzi obrona róży, ukochanej wiatru czy hodowla kwiatów, za każdym razem ważna okazuje się intencja działającego. W bajce zatytułowanej Kropelka Rosenstein pisze:
Człowiek nieczuły na ostre kolce i na wiatr, który całował go po rękach, zaciął zieloną łodyżkę scyzorykiem. Wtedy kropelka rzuciła się rozpaczliwie w przepaść do nóg mordercy, chcąc go wzruszyć swoją prośbą. Cóż, kiedy znowu nikt tego nie dostrzegł (s. 17).
Natomiast w Królestwie w mydlanej bańce opisuje losy Maciusia, który pojął za żonę księżniczkę. Choć sam schemat fabularny jest dobrze znany czytelnikom bajek, to jednak kluczowa okazuje się wytrwałość chłopca:
Nalał więc do skrzynki z ziemią gęstej wody z mydłem i zaczął się w nią wpatrywać. Mimo kpin nie odrywał oczu od skrzynki, aż wreszcie z rozgrzanej jego spojrzeniem ziemi przebił się cienki promyczek z jedną, malutką bańką mydlaną na końcu. Widać ziemia zlitowała się nad chłopcem i uczyniła cud. Stało się tak dlatego, że Maciuś, którego nazywano głupim, był wytrwały i bardzo wierzył, że mu się uda (s. 36).
Rosenstein udowadnia, że drobne gesty okazują się ważniejsze niż przedsięwzięcia obliczone na szybki zysk. W bajce Królestwo w mydlanej bańce działania Maciusia naśladowane są przez sąsiada, który nie dostrzega, że uprawianie kwiatów w celu pomnożenia kapitału wpływa na kondycję roślin:
Sąsiad zdawał się tego nie dostrzegać, tak zajęty był ciągłym przeliczaniem pieniędzy. Uśmiechał się chytrze i po dawnemu podlewał wyschłe badyle, uważając widocznie, że wszystko jest w porządku. Złość i chciwość odjęły mu widzenie (s. 39).
*
Choć fabuły konstruowane przez Rosenstein zazwyczaj posiadają ładunek dydaktyzmu, to należy uznać, że jej w jej projekt literacki wpisane są idee przekraczające ramy zakreślone przez elementy konstytutywne dla literatury dziecięcej. Biorąc pod uwagę skłonność artystki do podkreślania celowości podejmowania wysiłków bez względu na rezultat, można przyjąć, że Rosenstein w Poławiaczu cieni opowiada się za koncepcjami, które w książce Nadzieja w mroku propaguje Rebecca Solnit. Książka tej ostatniej jest manifestem i porusza kwestie oddolnych działań mających decydujące znaczenie dla wprowadzania nowego porządku. Jak pisze Solnit:
Nie jesteśmy w stanie trwale wyeliminować wszystkich krzywd, możemy jednak je ograniczać, wyjmować spod prawa, podważać ich fundamenty i podkopywać korzenie: oto nasze zwycięstwa. Lepszy świat – tak. Doskonały świat – nigdy[8].
Wskazywanie na zbieżność koncepcji Solnit z postulatami zawartymi w Poławiaczu cieni można by uznać za interpretacyjne nadużycie. Jednak Rosenstein nie tylko w tekstach prozatorskich prezentowała nowe podejście do kwestii dotąd marginalizowanych lub pomijanych ze względu na ich rzekomą nieistotność (na przykład troska o środowisko i o zwierzęta). Jej wiersze antycypują konieczność upamiętniania zwierząt towarzyszących człowiekowi, jej asamblaże składają się z resztek, z odpadów, ze śmieci, z czegoś, co uznaje się za niepotrzebne, niewartościowe, zbędne. W jej sztuce można dostrzec intuicyjną dążność do apologii postawy proekologicznej. Jej nowoczesne myślenie ugruntowały nie tylko lewicowe poglądy, lecz również wyobraźnia, która okazała się rewolucyjna w zakresie forsowania nowych sposobów wykorzystywania śmieci, rezygnacji z ram czy wreszcie pisania o przedmiotach i zwierzętach. W Poławiaczu cieni nie brakuje sytuacji, które świadczą o wierze w międzygatunkową wspólnotę.
Choć w przypadku jej bajek trudno upierać się przy tezie o faktograficzności zbioru, to jednak wojna pojawia się jako wydarzenie z porządku historycznego i odbija się w życiorysach bohaterów:
Źli ludzie w stalowych hełmach nic nie odrzekli na moją prośbę. Pytali za to o dokumenty, grozili, że mnie zabiją i namawiali, abym wstąpił do nich na służbę. Nie wiedziałem, co to będzie, zgodziłem się więc zbyt pochopnie. Odtąd zaczęli się mną wysługiwać przy swoich najczarniejszych robotach. Musiałem im grać, podczas gdy oni zabijali i znęcali się nad swoimi ofiarami (s. 131).
Wzmianki o wojnie pojawiają się również w bajce Dziadzio Kleks:
Pałac, w którym mieszkał, był tak piękny, że trudno to sobie wyobrazić. Ściany zrobiono ze srebrnej rosy niby z najczystszego kryształu, a firanki w oknach z prześwietlonych słońcem płatków róży. Dworskie prządki przędły najpiękniejsze tkaniny ze wspomnień ludzkich. Przetykały je nićmi słonecznymi i zapachem jesieni, tkaniny były tak cienkie i nieuchwytne jak muzyka. A że wspomnienia ludzkie są zwykle o wiele ładniejsze od rzeczywistości (z wyjątkiem wspomnień z wojny i innych nieszczęść), więc i tkaniny były o wiele piękniejsze od tych prawdziwych (s. 7).
W bajkach nie brakuje zagrożeń i zła, które sprawia, że człowiek staje się samolubny. Jednak w nowym wydaniu tekstów prozatorskich Rosenstein to sprawczość okazuje się postawą pożądaną i apologizowaną. Można oczywiście wskazać teksty, w których tematyzowane są: samotność, podłość, niegodziwość i żądza zysku, jednak ważniejsze jest dostrzeżenie dywersyjnego gestu.
Choć projekt literacki Rosenstein nosi znamiona utopii, to jednak trudno odmówić mu sugestywności. Niezbywalnym elementem bajek jest nadzieja. Bez niej wszelkie działania nie mogłyby wyjść z fazy projektu. Działania bohaterów bajek autorstwa Rosenstein można więc uznać za rewolucyjne. Jednak należy zastrzec, że rewolucja nie ma w tekstach z Poławiacza cieni charakteru globalnego, powszechnego, przekraczającego jakiekolwiek wyobrażalne skale. Warto przypomnieć opinię Solnit, która pisze, że:
[…] liczące się zmiany dokonują się nie tylko na scenie, w ramach akcji, lecz również w umysłach tych, których uparcie próbuje się przedstawiać wyłącznie jako widzów czy niemych świadków. Licząca się rewolucja to taka, która dokonuje się w wyobraźni; rozmaitego typu zmiany idą w ślad za nią; jedne są stopniowe i niezauważalne, inne gwałtowne i wynikają z zażartych konfliktów – słowem, rewolucja niekoniecznie przypomina rewolucję[9].
Rosenstein nie pretenduje w Poławiaczu cieni do roli moralizatorki. W jej tekstach próżno doszukiwać się staroświeckości, o jaką można by posądzać każdego, kto decyduje się na pisanie bajek. Rosenstein nieustannie wymyślała świat na nowo. Jej bajki to również część nowego świata, w którym rządzi równość. Warto pamiętać, że twórczość Rosenstein wyrasta z tradycji awangardowych, dlatego postęp, sprawczość, myślenie przyszłościowe są podstawowymi hasłami, które wpisane są w jej twórczość literacką i plastyczną. Warto pamiętać o tym, co pisze Solnit o rewolucji jako życiu w czasie tworzenia. W takim ujęciu akcent położony jest na działanie, a nie na cel:
Nowe sposoby rozumienia rewolucji podpowiadają, że jej celem jest nie tyle to, aby zabrać się za stworzenie świata, ile by żyć w czasie tworzenia; przy takiej zmianie akcentów punkt ciężkości przesuwa się od władzy instytucjonalnej ku władzy świadomości i organizacji życia codziennego, ku rewolucji, która nie wprowadza własnej idei doskonałości, ale otwiera przed każdym i każdą możliwość swobodnego udziału w wymyślaniu świata na nowo[10].
Twórczość literacka Rosenstein wciąż nie jest zbyt dobrze znana. Komentarzy dotyczących jej poezji i prozy brakuje w najważniejszych kompendiach poświęconych pisarkom i pisarzom działającym na przełomie XX i XXI wieku. Za przyczynę tej nieobecności można uznać brak wznowień tomów poetyckich z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Sytuacja zmieniłaby się, gdyby na rynku pojawił się tom jej wierszy zebranych, który prezentowałby jej integralną poetykę wypracowywaną od chwili debiutu.
Poławiaczcieni zainicjuje proces wzmożonego zainteresowania dorobkiem literackim Rosenstein. Jej pisarska aktywność nie została doceniona przez historyków literatury ze względu na brak konceptów interpretacyjnych, które podkreśliłyby jej innowacyjne pomysły i zaakcentowały potencjał, jaki możliwy jest do oszacowania obecnie dzięki nowym metodologiom. Tymczasem Rosenstein antycypowała w niej nowe tendencje, które dzisiaj cieszą się zainteresowaniem literaturoznawców (mowa o na przykład zwrocie forensycznym, zwrocie ku rzeczom, studiach nad zwierzętami, nad traumą czy o estetyce haptycznej). Czytanie tekstów zawartych w Poławiaczu cieni pozwala nie tylko na eksploracje odrębnego, oryginalnego świata, lecz również na dostrzeżenie wagi drobnych gestów i pożądanych postaw. Choć bajki adresowane są do dzieci, to jednak teksty Rosenstein przekraczają wąską barierę, jaką wyznaczają gatunki literatury dziecięcej. Także dorośli odnajdą tam wskazówki dotyczące aktywizmu czy rewolucji.
Czy to nie przesada doszukiwać się idei forsowanych przez współczesnych teoretyków aktywizmu w tekstach pozostających przez długie lata w ukryciu i skierowanych do dzieci? Być może to również część planu Rosenstein. Podważenie pewności dorosłych co do prostoty jej fabuł okazuje się strategią godną kogoś, kto opłakiwał zmarłe zwierzęta i dostrzegał fenomen śmieci:
Śmieć na chodniku
wlepia we mnie szpilki niepokoju…
daremnie.
Zaraz rozerwie powietrze.
Wytrzepie nagle nitkę krzyku
i zniknie[11].
Nawet w książkach układanych przez innych, a zawierających jej teksty, widać przekorę artystki i niechęć do szufladkowania. Tom Poławiacz cieni trzeba czytać wraz z wierszami Rosenstein. Okaże się wtedy, że zaskoczenie to zaprojektowana reakcja, której Rosenstein pożąda u każdego, zawsze i wszędzie[12].
Erna Rosenstein, Poławiacz cieni (Bajki zebrane), zebrał i opracował Jarosław Borowiec, ilustracje Katarzyna Walentynowicz, Wydawnictwo Wolno/Fundacja Galerii Foksal, Lusowo/Warszawa 2022.