03.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #176 / Wampum wojenny

WampumRodzaj pasa z koralików wykonany z zaokrąglonych przewierconych muszli. W kulturach opartych na ustnej tradycji służył do utrwalania i potwierdzania ważnych wydarzeń politycznych, na przykład traktatów.[1] wojenny

Od niemal tysiąca lat trudno oderwać od niej wzrok. Przykuwa uwagę nie tylko zaskakującą świeżością barw, czystością lnu, ale także mnogością przedstawień ludzi tratowanych przez końskie kopyta, walających się to tu, to tam odciętych głów, potoków wnętrzności wylewających się z brzuchów. Topory swobodnie rozłupują hełmy, a ranni wyjmują sobie strzały tkwiące w oczodołach – dokładność ocierająca się o groteskę. Tkanina z Bayeux wydaje się być czytelna. Na pierwszy rzut oka przede wszystkim przedstawia fascynujący, wyszywany zapis bitwy pod Hastings z 1066 roku, gdy normański Wilhelm Zdobywca pokonuje anglosaskiego Harolda II. To jedyny udany desant na Anglię – będą powtarzać jak mantrę kolejne podręczniki historii. David Musgrove i Michael Lewis zaprezentują czytelnikowi zbliżenie poprzez hafty, kolory, kroniki, biografie i wykopaliska archeologiczne, wskazując, że Tkanina z Bayeux tyle samo odkrywa, co zasłania.

 Bayeux Tapestry, Cavalry Attack | Bayeux Tapestry, English o… | Flickr

Niekoniecznie wampum wojenny

Dwieście dwadzieścia trzy stopy długości, czyli około sześćdziesiąt osiem metrów – tyle mierzy pas wyhaftowanej, lnianej tkaniny, która przypomina dzisiejszy scenopis. To dość długi storyboard, w którym jest wszystko: intryga polityczna, osobiste animozje głównych postaci, niejednoznaczni bohaterowie, nagle pojawiąjące się drugoplanowe postacie, które potrafią skraść uwagę widza (ach ten karzeł Turold), pomniejsze przygody prowadzące do nieuniknionego konfliktu. Tkanina z Bayeux znana jest z przedstawienia bitwy pod Hastings, chociaż zdecydowana długość – około trzech czwartych – poświęcona jest raczej przygotowaniom do niej. Zdumiewające jest to, że tkanina bez wyraźnych ubytków przetrwała stulecia. Jednak to przede wszystkim jej treść wywołuje spory pośród historyków. David Musgrove i Michael Lewis zebrali zdecydowaną większość wyników badań historycznych oraz wciąż pojawiających się hipotez, które czekają na swoje potwierdzenie lub obalenie. Tkanina przez sugestywność obrazów, żywość kolorów, autorski pomysł na przedstawienie fabuły skazana jest na ciągłe odczytywanie jej na nowo. Stanowi ona także „wyhaftowany” most pomiędzy dwoma państwami i kulturami. Autorzy piszą:

Chociaż był to podbój Anglii (a nie Brytanii) i dokonali go Normanowie (a nie Francuzi), miał on poważne długoterminowe konsekwencje dla reszty Brytanii, a także Irlandii. Różne sposoby, na jakie Brytyjczycy i Francuzi, czy też może lepiej Anglicy i Normanowie, zareagowali na historię podboju, wpłynęły na to, jak jest oceniania i rozumiana Tkanina z Bayeux.

Na czym zatem polega innowacyjne odkrycie Musgrove’a i Lewisa, że zasłużyło na napisanie książki? Wedle tych dwóch autorów, Tkanina jest nie tyle opisem zwycięstwa jednego narodu nad drugim, upokarzającym przypomnieniem dominacji zwycięzców i hańbą pokonanych, ale raczej próbą ich pogodzenia. Zatem nie Wampum z Bayeux, ale Haft Pokoju z Bayeux. Brzmi nazbyt fantastycznie? Niekoniecznie, zwłaszcza że autorzy dostarczają mocnych argumentów.

Wyhaftowane znaki zapytania

Zanim zainteresuję przyszłych czytelników ujęciem Musgrove’a i Lewisa, należy spojrzeć na Tkaninę taką, jaką jest w swej istocie – pełną pytań skierowanych do oglądających ją. Poniekąd będą to już podpowiedzi, które doprowadziły autorów do przyjętego stanowiska.

Nie wiemy tak naprawdę, kiedy powstała Tkanina z Bayeux – historycy ostrożnie wyznaczają daty. Pierwsza pewna wzmianka o niej pochodzi z 1412 roku. Wydaje się jednak sensowne, że powstać musiała do końca XI wieku. Przemawiać za tym będzie liczba szczegółów bitwy pod Hastings z 1066 roku; szczegółów, które wtedy, w bezpośredniej bliskości wydarzenia, były wciąż żywe i zrozumiałe, a które dla nas współczesnych są już enigmatyczne. Nie wiemy także, gdzie powstała, ani jak długo trwało wyszywanie.

W pracowni, gdzie dokonano haftu, musiało być dużo miejsca – szwy się nie rozłażą, nie ma zwiotczeń nici, a poszczególne postacie ze scen znajdują się na tej samej wysokości. Wskazywałoby to na śmiałe przedsięwzięcie: len był naciągnięty na jakiegoś rodzaju sztalugach, które wypełniały całe pomieszczenie. Jednocześnie musiało być to miejsce o dobrym oświetleniu. Tkanina jest wyjątkowo czysta, a cała wykonana praca jest schludna. Jak zatem rozmieszczono setki zwierząt realnych i mistycznych, ludzi i rośliny? Być może pierwotnie naszkicowano je węglem, a potem finalnie umyto Tkaninę. To jednak tylko domysły, ponieważ nie ma po tym ani śladu.

Jak długo trwała praca? Wedle dzisiejszych szacunków dobry zespół hafciarzy wykonałby Tkaninę w przeciągu dwóch lat. Ale to jest mierzenie czasu współczesną rachubą, gdy dysponujemy choćby oświetleniem elektrycznym umożliwiającym pracę niezależnie od pory dnia czy roku. Wydaje się, że mierząc „normą” średniowieczną, biorąc pod uwagę światło słoneczne (i zapewne świece, choć na płótnie nie ma śladów wosku ani zabrudzeń) i przeżywaną intensywność roku liturgicznego (święta, uroczystości), czas potrzebny na wykonanie zwiększyłby się dwukrotnie. Zatem: cztery lata. Fakt ten rodzi kolejne pytania. Kogo było stać na wynajęcie zgranego zespołu hafciarzy i kto go rzeczywiście wykonał? Najbardziej prawdopodobne wydają się dwie wersje: albo zespół złożony ze sprawdzonych już hafciarek, czyli kobiety, albo zakonnicy. Obie możliwości są tak samo prawdopodobne, jak i kłopotliwe. Tkanina jest dość sprośna: wyhaftowano dziewięćdziesiąt trzy penisy, z czego końskich jest osiemdziesiąt osiem. Penisy męskie przedstawione są w całej okazałości: od małych siusiaków do potężnych erekcji. Zatem: czy na pewno kobiety albo mnisi? Czy to przystoi białogłowom i uduchowionym mężom zajmować się takimi sprośnościami? A może właśnie należy spojrzeć na to w całej prostocie, jednoznacznie i pewnie: właśnie kobiety, pewnie, że mnisi. Humor jest rzeczą ulotną, a ten, od którego dzielą nas stulecia coraz trudniej zrozumieć. Umykają subtelności i gra słów w epokach, ale nie zmienia się ludzka fizjonomia – ta bawi od wieków. Warto w tym momencie zajrzeć do innego „kłopotliwego” dzieła średniowiecznego, jakim jest podręcznik demonologii Melleus Maleficarum, czyli Młot na czarownice. Powstał co prawda w XV wieku, ale przedstawia podobnie groteskowy humor. Jak bowiem przejść na poważnie obok opisu „gniazda penisów”? Fragment dotyczący „odbierania członków” przez czarownice jest tak plastyczny, że warto przytoczyć go w całości:

Czarownice […] tych członków wstydliwych w liczbie niemałej, to jest: dwadzieścia albo trzydzieści, razem w gniazdo ptasze albo też skrzynię jaką zamykają, a te jakoby żywe pomykają się do jedzenia owsa albo inszej zobi [zboża], co ludzi wiele widało i pospolita była o tym mowa. Powiedamy, iż sprawą szatańską i omamieniem zmysłów sposobami opisanymi wszystko się dzieje. Powiedał abowiem człowiek niektóry, iż gdy członek męski zgubił, i czarownice jednej o przywrócenie go prosił. Rozkazał mu czarownica, żeby na drzewo pewne wstąpił i z gniazda, w którym takowych członków było niemało, który by mu się podobał, wziąć pozwoliła. Gdy on tedy największy między nimi obrawszy, wziąć go chciał. Rzekła czarownica, zaniechaj tego, abowiem to jest plebana jednegoG. Minois, Historia śmiechu i drwiny, tłum. W. Klenczon, Warszawa 2021, s. 257.[2].

I tu dochodzimy do jeszcze jednego ciekawego problemu: dlaczego Tkanina jest w jednym kawałku? Gdyby służyła do częstego wystawiania, byłaby raczej składana, aby ukazać co pewien czas wybrane sceny (podobnie do skrzydeł ołtarza). Autorom Tkaniny zależało, aby podziwiano całość. Gdzie mogła być wystawiana? Z pewnością w długiej nawie kościoła. Ale równie dobrze mogła to być prywatna komnata – wtedy Tkanina pełniłaby funkcje średniowiecznej tapety ściennej. Królewska sypialnia – dlaczego nie?

Bayeux Tapestry, Scene 23 | Bayeux Tapestry, c. 1070-1080, B… | Flickr

Historia zależy od tego, kto ją opowiada?

To jedynie garść problemów badawczych, które brawurowo przedstawiają David Musgrove i Michael Lewis. Pozostaje jeszcze kwestia interpretacji. Tkanina wbrew pozorom jest trudna w odczytaniu. Przede wszystkim nie wiadomo, czyją stronę „trzyma”. Autorzy zwracają uwagę, że:

Jedno wydaje się pewne: to dzieło sztuki opowiada nie tyle o czynach księcia Wilhelma, co o działaniach króla Harolda. Chociaż zostało skomponowane tak, aby gloryfikować skutki podboju, nie czyni tego tak otwarcie, jak wczesne kroniki normańskie. Historia opowiedziana na Tkaninie stawia Harolda w roli bohatera tragicznego. Przedstawiany jest częściej niż Wilhelm – według jednego z obliczeń Harold pojawia się dwadzieścia siedem razy, podczas gdy Wilhelm uzbierał mniej imponujące dwadzieścia przedstawień, chociaż i tak nie zawsze jest całkiem pewne, który władca został przedstawiony. Harold pojawia się także na samym początku Tkaniny, podczas gdy Wilhelm dopiero kilka scen później. Można odnieść wrażenie, że projektant pragnął przedstawić Harolda jako szlachetnego pana o wysokim statusie i godnego przeciwnika Wilhelma.

Tkanina, jak każda kronika, przedstawia opisywaną historię, nie siląc się na obiektywizm. Napisy nad postaciami są bardzo enigmatyczne, jak na przykład „Tu zasiada Harold, król Anglików”, „Tu książę Wilhelm nakazał budować statki” albo „Tu statki są ciągnięte do morza”. Tkanina służyła przede wszystkim opowiadaniu, wielkiemu zbiorowemu zasłuchaniu, gdy mówca barwnie snuł opowieść, wskazując na postacie. Dawało to możliwość takiego opowiedzenia historii, aby wyrównać niejako proporcje: wskazać na zwycięstwo Normanów, ale i podkreślić bohaterstwo Anglosasów. I co ciekawe, oddają również cierpienia cywilów podczas wojny. Oto bowiem w scenie opatrzonej numerem 47 widzimy, jak wojska normańskie podpalają dom. Z jego wnętrza ucieka kobieta, ciągnąc za rękę swojego syna. Dysproporcja w wielkości postaci – kobieta jest niemal dwukrotnie mniejsza od podpalających mężczyzn – wskazuje na jej bezbronność. Jest w tej scenie olbrzymi ładunek emocjonalny, podkreślany jeszcze bardziej przez oszczędność środków artystycznych. To prosta scena, którą rozumie każdy. Oprócz grozy jest tu też spora dawka humoru: niektórzy możni trzymają nagie miecze za ostrza, co jest interpretowane jako fakt, że mężczyźni nie wiedzą, jak nim walczyć. Miniaturowe postacie pod nimi chwalą się swoimi penisami, zupełnie jakby mówiły dzisiaj: „trzeba mieć cojones, wielmożny panie”.

Tkanina z Bayeux zawiera pięćdziesiąt siedem scen i niestety historia nagle się urywa. Normanowie na koniach z wzniesionymi mieczami ścigają uciekających pieszo Anglosasów. Jeszcze chwila i zdaje się, że wyjdą z konturów, z lnu, z książki i dopadną nas, zapatrzonych i zaczytanych.

David Musgrove, Michael Lewis, Tkanina z Bayeux. Opowieść wysnuta, PIW, Warszawa 2022

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marcin Cielecki, Wampum wojenny, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 176

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...