O rozdziale dziennikarskim w życiu Mirona Białoszewskiego wiadomo było dotąd niewiele, a w gruncie rzeczy tylko tyle, że takowy miał miejsce. Wyszczególniały go biogramy zamieszczane w antologiach czy syntezach historycznoliterackichO dziennikarskim epizodzie w biografii poety wspominają: Ryszard Matuszewski w Literaturze polskiej 1939–1991 (Warszawa 1992) oraz Anna Nasiłowska w Historii literatury polskiej (Warszawa 2022).[1], wspominały o nim różne osoby, które zetknęły się z poetą lub poznały go bliżejDziennikarskie doświadczenia Białoszewskiego wspominali: Stanisław Prószyński, Wanda Chotomska, Andrzej Osęka oraz Krystyna Garwolińska-Błaszczykowa w książce: Miron. Wspomnienia o poecie, oprac. H. Kirchner, Warszawa 1996.[2]. Paradoksalnie jednak niewielu ludzi wiedziało, o czym właściwie Białoszewski pisał w „Kurierze Codziennym”, „Wieczorze Warszawy” czy „Świecie Młodych”. Dziś można to sprawdzić w zbiorze Na każdym rogu ta sama truskawka. 1946–1950, zwanym potocznie „Truskawką”. Tom ukazał się dzięki tytanicznej pracy Adama Poprawy, który wyłowił z gazet często sygnowane wyłącznie inicjałami „mb” artykuły i notatki. Znalezisko przerosło jego oczekiwania: ostatecznie zgromadził on ponad tysiąc tekstów, z czego do publikacji wybrał ponad sto sześćdziesiąt. Książka otrzymała tytuł po jednym z reportaży i została wydana nakładem Dowodów na Istnienie.
Publikacja zawiera reportaże, mikrowywiady, notatki prasowe, recenzje teatralne i filmowe. Teksty te, najogólniej rzecz biorąc, wprowadzają w rzeczywistość powojennej Warszawy. Mówią o odradzaniu się miasta, warunkach życia i pracy ówczesnych warszawian czy postępach w odbudowie. Tom opowiada też po trosze – choć nie wprost – o samym Białoszewskim jako reporterze czy prozaiku. Wielce interesujące są artykuły traktujące o powstaniu warszawskim – wyprzedzające o wiele lat Pamiętnik z powstania warszawskiego (1970) – czy prasowa relacja z ryzykownej wspinaczki na szczyt Prudentialu, która później – w innym przebraniu stylistycznym – pojawiła się w słynnych Szumach, zlepach, ciągach (1976). Korpus tekstów dziennikarskich Białoszewskiego może – i zapewne będzie – prowokować badaczy do ponownego rozpatrzenia własnych ustaleń. Zbiór jest ciekawy, zwłaszcza w kontekście ostatniego dziesięciolecia, które przyniosło obraz poety straumatyzowanego doświadczeniem powstania i rujnacji rodzinnego miastaJ. Niżyńska, Królestwo Małoznaczącości. Miron Białoszewski a trauma, codzienność i queer, tłum. A. Pokojska, Kraków 2018.[3]. Czytany w tej perspektywie Pamiętnik z powstania warszawskiego był w ujęciu Joanny Niżyńskiej „odtworzeniem zdarzenia traumatycznego”. Taką lekturę utworu wspierały wypowiedzi poety, który mówił o trudnościach ze znalezieniem formy literackiej odpowiedniej dla przedstawienia losów powstania (miało to być charakterystyczne dla straumatyzowanych „opóźnienie”) oraz sygnalizował, że pisanie utrudnia mu pewna nadmiarowość wspomnień (to z kolei przewidywana trudność włączenia traumy do doświadczeń podmiotu i jej językowej reprezentacji). Artykuły z „Truskawki” wskazują, że Białoszewski jako dziennikarz próbował różnych sposobów opowiadania losów powstania, zanim wypracował własny język – ten właśnie, który znamy z późniejszego dzieła. Same zaś próby pozwalają nieco inaczej spojrzeć na zidentyfikowaną przez Niżyńską traumę i jej występowanie w jego twórczości. Najnowsze badania Piotra Sobolczyka, który uwzględnił teksty dziennikarskie, wskazują, że dwa lata po powstaniu trauma zarówno indywidualna, jak i zbiorowa, były u poety w wyparciu, latencjiMam tu na myśli artykuł Dalsze losy, bliższe traumy zaprezentowany na zebraniu naukowym Pracowni Poetyki Historycznej IBL PAN 6 kwietnia 2022 roku, w którym gościnnie brałem udział. Tekst ten ukazał się w wersji francuskojęzycznej: P. Sobolczyk, Destins plus lointanes – un traumatisme plus proche: vers une vue étendu et psychocentrique du Mémoire de l’insurrection de Varsovie, „Annales” 2021, vol. 22, s. 160–178.[4]. Interpretator przedstawił przy tym interesujący psychotraumatyczny ogląd Pamiętnika z powstania warszawskiego, w ramach którego potraktował wybrane reportaże jako pre- i postPamiętnikowePsychotraumatycznemu oglądowi Sobolczyk przeciwstawił dotychczasowy ogląd dziełocentryczny, który jego zdaniem ukazywał proces z wyraźnym finałem: Białoszewski przez lata mówił o przeżyciu powstania, podejmował chybione próby jego opisania, aż wreszcie odnalazł właściwą formę, tę, która ukazała się drukiem. Ogląd ten przypisał on między innymi interpretacji Niżyńskiej, w której spisanie dzieła miało być równoznaczne z przepracowaniem traumy. Zdaniem Sobolczyka ten moment nie następuje, stąd rozmaite teksty, które można interpretować jako postPamiętnikowe.[5].
W reportażu W bohaterskiej stolicy – ulica Krucza, jedno z cmentarzysk Warszawy autor Rachunku zachciankowegofaktycznie opisał to samo, co później w inny sposób przedstawił w dziele. Poprawa opatrzył przypisami dwa fragmenty artykułu – urywek o fryzjerze na Wilczej i bazarze między Hożą a Wilczą. Pierwszy, obszerniejszy, przywołam dla porównania:
Obok na jezdni, wśród kostki, rozległy placyk polnego kamienia. Zabrukowano lej po bombie. Tu gdzieś właśnie, między Wspólną a Hożą, ciągnął się podczas powstania pas śmierci. Prawie co dzień leżały we krwi trupy na jezdni. Lecz zaraz dalej, nieopodal pasa śmierci, przy rogu Wilczej, golił i strzygł wśród świstu kul i bomb fryzjer. Naprzeciwko grał ktoś co dzień na fortepianie – nawet wtedy, gdy część domu waliła się w gruzy…M. Białoszewski, W bohaterskiej stolicy – ulica Krucza, jedno z cmentarzysk Warszawy [w:] tegoż, Na każdym rogu ta sama truskawka. 1946–1950, oprac. A. Poprawa, Warszawa 2022, s. 32.[6].
W Pamiętniku z powstania warszawskiego poeta opisał wizytę u fryzjera następująco:
Cały lokal w kurzu. Pyle. Przedmioty też musiały być opylone. Krzesło. Fryzjer. Nie mówiąc o mojej głowie. Pamiętam siedzenie. Bierność. Tradycyjną. Niby tą od strzyżenia, golenia. Ta półciemnia. Autozjawa w lustrze. Czyli półwidok całej tej sceny. Posadzkę. Tak. Leciały włosy. Dużo ich. O dechy chrobotało, bo co i raz coś. Gdzieś. Walnęło. Z tej artylerii. Fryzjernia była duża. Miała echo. Ulica — tunel. Więc też. Ta swoje. Ta do tego swoje. Fryzjer nic. Ja nic. Na to. Jakby nic. ZapłaciłemM. Białoszewski, Pamiętnik z powstania warszawskiego, oprac. A. Poprawa, Warszawa 2014, s. 197.[7].
Oba fragmenty oczywiście diametralnie się różnią; wielkim osiągnięciem Białoszewskiego w Pamiętniku… było radykalne odwrócenie perspektywy: świadka, kogoś z zewnątrz, zastąpił on narratorem, który doświadcza wydarzeń in medias res, na bieżąco, a do tego powiązanie w utworze języka literackiego z potocznym, mówionym w jeden żywy organizm. Aby tego dokonać, Białoszewski musiał przezwyciężyć dwoistość języka: podział na język pisany i mówiony. W polszczyźnie zaszła tu daleko idąca separacja: były (są) to w zasadzie dwie różne stylistyki, dwa odmienne rejestry. Teksty prasowe dają wyraz zainteresowaniu autora mową potoczną, ujawniają też „słuch do języka”, tak istotny dla jego późniejszych nasłuchów rzeczywistości. Żyłka lingwistyczna objawia się zwłaszcza w mikrowywiadach, w których Białoszewski odnotowuje (zbędne raczej w prasie codziennej) osobliwości wysłowienia swoich rozmówców. Podam kilka przykładów:
Lecz już wsiadają nowi pasażerowie. Konduktorka wchodzi do wagonu. Wagon zazgrzytał i ruszył z miejsca.
– Proszę państwa za bilety…Tenże, Panna Krysia z „23” – tylko dwa miesiące, a już jakby rok – ciężka i niewdzięczna praca konduktorki [w:] tegoż, Na każdym rogu ta sama truskawka. 1946–1950, s. 90.[8]
– Do Ubezpieczalni nie należycie?
– Skąd. Nie liczymy się za zawód. To praca dorywcza. Deszcz czy śnieg zacznie padać – to i robota ustajeTenże, Nasze wywiady – czarny chleb za złoty piasek [w:] tegoż, Na każdym rogu…, s. 100.[9].
– A jacy ludzie do pani przychodzą i skąd?
− Z tego domu to nie. Z Siekierek. Z Woli, z Bema. Przyjeżdżają spod Warszawy i z SiedlecTenże, „Święta” z Woli nawiedzona przez… „Wieczór Warszawy” – praktyki przy ul. Płockiej mącą spokój mieszkańców [w:] tegoż, Na każdym rogu…, s. 172.[10].
Mikrowywiady z „Kuriera Codziennego”, „Wieczoru Warszawy” i „Wieczoru” są przez to interesującym materiałem socjolingwistycznym i socjologicznym. Teksty te rejestrują różne odmiany języka potocznego, dają wgląd w realia życia przedstawicieli rozmaitych profesji, przeważnie już nieistniejących, podejmują też problemy typowe dla tamtego czasu. To istotne, ponieważ kilka lat później prasowe i literackie teksty poświęcone pracy zostaną poddane ideologizacji, co obniży ich poznawczą wartość.
Zdaniem Poprawy Białoszewski nauczył się w redakcjach gazet wychodzić na miasto po tekst, co później – jako poeta i prozaik – czynił już w trybie wybitnie literackimA. Poprawa, Na miasto po tekst [w:] M. Białoszewski, Na każdym rogu…, s. 388.[11]. Trudno się z tym nie zgodzić; doświadczenia i nawyki, wyniesione przezeń z pracy w tak zwanych popołudniówkach, musiały jakoś odcisnąć się w jego biografii i twórczości. Aż dziwne, że nikt dotąd nie zbadał tego wątku, który przypuszczalnie mógł (lub nadal może) przynieść ożywcze odczytanie jego pisarstwa. „Truskawka” pozwala zresztą pisać o Białoszewskim w co najmniej kilku trybach: jako pisarzu, co było już po części sygnalizowane, a także dziennikarzu (jego warsztat prasowy szczegółowo omawia Grzegorz Piątek w dołączonym do książki esejuG. Piątek, Z Mironem za kulysamy odbudowy stolicy [w:] M. Białoszewski, Na każdym rogu…, s. 7–18.[12]) oraz – człowieku. W tym ostatnim kontekście istotne są artykuły o charakterze interwencyjnym, które ujawniają wrażliwość młodego dziennikarza. Do grupy tych tekstów można zaliczyć chociażby relację z przechadzki po ruinach warszawskich teatrów zakończoną zaczepnym pytaniem retorycznymArtykuł wieńczy obraz kozy w teatralnej loży i zapytanie: „Czyż dla niej przeznaczone są ruiny świątyni sztuki, po których tułają się najlepsze wspomnienia kultury polskiej?”. M. Białoszewski, Sceny nieme i głuche – przechadzka po ruinach teatrów warszawskich [w:] tegoż, Na każdym rogu…, s. 38.[13], zwieńczoną sugestiąOstatni akapit artykułu: „Uważamy, że wszystkie pomniki warszawskie, choć zniszczone do niepoznania, powinny być przewiezione do Muzeum Narodowego i wystawione podobnie jak posąg króla Zygmunta. Niemcy wyrzucili je do fabrycznej szopy, dzisiaj przywrócić im trzeba należny szacunek”. M. Białoszewski, Cmentarz pomników u Lilpopa – zapomniane szczątki Mickiewicza, Poniatowskiego, Bogusławskiego [w:] tegoż, Na każdym rogu…, s. 51.[14] notatkę o cmentarzu pomników u Lilpopa czy alarmujący artykuł o „Tadziu Rozpylaczu”, dwudziestopięcioletnim bohaterze powstania warszawskiego, który wskutek przeciwności losu i ludzkiej obojętności stał się wyrzutkiem i kloszardemTekst ten Białoszewski kończy pytaniem: „Czy doprawdy żadna instytucja nie może zająć się tą nieszczęśliwą ofiarą ludzkich przewinień i ślepej natury?”. M. Białoszewski, Biedny „Tadzio Rozpylacz” – osobliwość Warszawy [w:] tegoż Na każdym rogu…, s. 53.[15]. Artykuły interwencyjne każą ponownie zwrócić się ku twórczości właściwej Białoszewskiego, a ściślej ku jego późniejszym tomom prozatorskim, w których zwracał uwagę czytelnikom na rozbiórki historycznych kamienic (Zawał; Chamowo) czy zadeptane cmentarze (Rozkurz).
Jak wspomniałem, prezentowany tom jest wyborem z ogromnego korpusu tekstów. W „Truskawce” najsłabiej reprezentowane są artykuły ze „Świata Młodych” z lat stalinowskich. Nie dziwi fakt, że teksty te nie zaistniały dotąd w dorobku autora. Nie pasują one bowiem – jak słusznie zauważa Piątek – ani do wcześniejszego, ani do późniejszego MironaG. Piątek, Z Mironem za kulysamy odbudowy stolicy [w:] M. Białoszewski, Na każdym rogu…, s. 17.[16]. Wypada zgodzić się, że dokumentują one wstydliwy, choć powszechny wśród młodych twórców i wytłumaczalny koniecznością zarabiania epizod pracy autora na usługach stalinowskiej machiny propagandowej, który do niedawna łatwo było przeoczyćTamże.[17].
Po lekturze Na każdym rogu ta sama truskawka nasuwa się pytanie, czy jest to danie główne, próbka, czy też część większej całości, którą poznamy niebawem? Zasobność odnalezionego korpusu tekstów sugerowałaby wariant ostatni. Tom, który trafia do nas jako pierwszy, znakomicie zresztą opracowany, rozbudza tak czy owak apetyt na więcej – ukazuje Białoszewskiego, jakiego znamy, rozpoznajemy, ale też dotąd nieznanego, który tym bardziej zasługuje na uwagę.
M. Białoszewski, Na każdym rogu ta sama truskawka. 1946–1950, oprac. A. Poprawa, Dowody na Istnienie, Warszawa 2022.